Doświadczył doli uchodźcy i tułacza. Był wszędzie tam, gdzie losy rzucały Polaków w czasie II wojny światowej. Przekonywał, że póki są w nich wiara i nadzieja, ojczyzna nie zginęła.
W tym roku minęło 50 lat od chwili, gdy w Rzymie zmarł abp Józef Gawlina, biskup polowy wojska, pochowany później na Monte Cassino. Człowiek niezwykły, wspaniały kaznodzieja, świetny organizator i błyskotliwy stylista, którego wspomnienia są ważną pozycją w polskiej literaturze pamiętnikarskiej. Rozmawiał z najważniejszymi politykami tamtych czasów, po stronie zachodnich aliantów oraz z wieloma dostojnikami sowieckimi. Cieszył się ogromnym zaufaniem Piusa XII, który po wojnie nadał mu godność arcybiskupa i protektora Emigracji Polskiej. Kochany przez żołnierzy, po 1945 r. stał się jednym z najbardziej szanowanych przez wychodźstwo kustoszy polskości na obczyźnie. Organizował życie kościelne i narodowe na wszystkich kontynentach, po których pielgrzymował z niezwykłą wręcz wytrwałością, aż do końca życia.
Pamiętany głównie przez historyków specjalizujących się w dziejach najnowszych, dzisiaj zasługuje na to, aby szerzej i na trwale zagościć w panteonie polskiej pamięci narodowej.
Redaktor „Gościa”
Dla nas jest on jednym z wielkich ojców założycieli „Gościa Niedzielnego”, którego redagował ponad dwa lata (1924–1926), tworząc pismo chętnie czytane przez całe rodziny.
Pochodził ze Śląska Opolskiego. Urodził się 18 listopada 1892 roku w Strzybniku (pow. raciborski). Po ukończeniu szkoły ludowej w rodzinnej miejscowości uczył się w gimnazjum niemieckim w Raciborzu (skąd został usunięty po znalezieniu u niego „zakazanych" książek polskich), a potem w Rybniku na Górnym Śląsku, gdzie w marcu 1914 roku otrzymał świadectwo dojrzałości. Studia teologiczne we Wrocławiu musiał przerwać w czasie I wojny światowej. W szeregach armii pruskiej służył na froncie francuskim, a później na Bliskim Wschodzie. Studia teologiczne we Wrocławiu dokończył już po wojnie. Aktywnie włączył się w tworzenie zrębów administracji kościelnej na Górnym Śląsku.
„Gościa” nie tylko redagował, ale pisał go często sam od deski do deski – jak mówił. Popularnosścią wśród czytelników cieszyły się zwłaszcza jego wspomnienia z okresu I wojny światowej. Ukazywały się w cyklu „Wędrówka żołnierza teologa do Ziemi Świętej”. Jednak prawdziwą perełką były felietony podpisywane pseudonimem Stach Kropiciel. Pisane gwarą – później tego pseudonimu używali także kolejni nasi naczelni – poruszające aktualne tematy spotykały się z wielkim odzewem czytelników. Gdy ks. Gawlina przyszedł do „Gościa Niedzielnego”, tygodnik miał zaledwie 13 tys. czytelników, kiedy kończył w nim pracę, było ich już 38 tysięcy. Później przeniósł się do Warszawy, gdzie organizował zręby Katolickiej Agencji Informacyjnej.
Biskup łagierników
W 1933 r. został biskupem polowym Wojska Polskiego. Dzielił losy pobitej we wrześniu 1939 r. armii. Wraz ze sztabem Naczelnego Wodza udał się do Rumunii, później dotarł do Rzymu. Chciał w Watykanie uzyskać potwierdzenie, że nadal jest biskupem polowym Wojska Polskiego, co w tej sytuacji miało nie tylko znaczenie duszpasterskie, ale także głęboką wymowę polityczną. Stolica Apostolska już 1 października 1939 roku potwierdziła jego jurysdykcję. Dokument był znakiem, że Pius XII i papiestwo nie uznaje zniszczenia Polski przez III Rzeszę i Związek Sowiecki, pokładając nadzieję w jej odbudowie.
Wkrótce bp Gawlina znalazł się w Anglii, stając się jako członek Rady Narodowej RP częścią politycznej reprezentacji polskiej państwowości. Jego ranga rosła, gdyż prymas August Hlond pozostał w pokonanej przez Niemców Francji. Podpisanie w lipcu 1941 roku przez gen. Sikorskiego układu ze Związkiem Sowieckim stwarzało Gawlinie nowe możliwości działania. Układ otwierał bowiem drogę do wolności setkom tysięcy Polaków wywiezionych w głąb Związku Sowieckiego. Zaczęło się tworzenie Polskich Sił Zbrojnych w Związku Radzieckim, którego centrum była miejscowość Buzułuk, położona na pograniczu rosyjsko-kazachskim. Ze wszystkich stron ciągnęła tam ogromna rzesza mężczyzn, kobiet i dzieci, pragnących nie tylko walczyć dalej z wrogiem, ale przede wszystkim przetrwać po uwolnieniu z łagrów, więzień i zsyłek.
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.