O duszpasterstwie w sercu buszu, uniwersytecie nad Oceanem Spokojnym i innej ewangelizacji z ks. Janem Czubą, rektorem Uniwersytetu Słowa Bożego w Madang i Konsulem Honorowym w Papui-Nowej Gwinei rozmawia Klaudia Cwołek.
Gwineę Ojciec wybierał sam, czy ten kierunek wyznaczyli przełożeni?
O. Jan Czuba: Należę do Zgromadzenia Słowa Bożego, które jest nastawione wyłącznie na pracę misyjną. Każdy z nas po święceniach diakonatu może wybrać trzy kraje, dokąd chciałby jechać. Byłem bardzo zainteresowany kulturą nowogwinejską, więc na kartce trzy razy napisałem: „Papua-Nowa Gwinea”.
Jak zrodziła się fascynacja tym krajem?
Interesowały mnie kultury, które jeszcze nie są zmienione przez cywilizację zachodnią. A ta doszła do Papui-Nowej Gwinei zaledwie 120 lat temu, więc nie miała jeszcze tak dużego wpływu na miejscową tradycję. Najpierw pracowałem w prowincji West Sepik w parafii Ambunti. Miałem parafię, bardzo odizolowaną, nie było drogi, komunikacja odbywała się rzeką. Założyłem na miejscu 32 stacje, do każdej należało kilka wiosek. We wszystkich stacjach są szkoły podstawowe i mała klinika. Ponieważ byłem jedynym księdzem na tym terenie, założyłem też centrum katechetyczne, szkołę średnią i dwie szkoły techniczne. Tam byłem 11 lat i bardzo mi się podobało.
Czy zamiłowanie do nauki doprowadziło Ojca do utworzenia uniwersytetu?
Będąc w sercu buszu, odkryłem, że to jest jedyny kraj na świecie, który ma ponad 800 języków na 7,4 mln ludności. To efekt odizolowania poszczególnych klanów. Te języki i kultury etniczne są zupełnie inne. Ale to jeszcze nic, najgorsze dla mnie było to, jak dowiedziałem się, że jest ponad 2600 różnych odłamów chrześcijańskich Kościołów, z sektami włącznie, i 32 partie polityczne. Jak w takich warunkach ten naród zjednoczyć? Religie nie zawsze to robią, a w tym wypadku na pewno nie. Pomyślałem sobie, że Chrystusowi bardzo zależało na jedności i dlatego w 1996 roku założyłem Uniwersytet Słowa Bożego w Madang nad Oceanem Spokojnym. Jego podstawy są ekumeniczne: każdy ma prawo u nas studiować, jest tak samo traktowany, o religię się nie pytamy. Chodziło o to, żeby ludzie przychodzący z różnych grup językowych, etnicznych i wyznaniowych poczuli się w jednej rodzinie. Nikt nie ma prawa nikogo nawracać. To jest bardzo katolickie, bo powszechne. Są duszpasterz i kaplica katolicka, do której wszyscy mogą przychodzić. Uważam, że ewangelizacja w dzisiejszym świecie powinna być inna. Należy ludziom mówić o Bogu, ale także stworzyć warunki, gdzie mogą Go spotkać. A na uniwersytecie studenci i wykładowcy mają taką możliwość. Uczelnia ma filie w innych prowincjach, a od kilku lat pod względem poziomu akademickiego uznawana jest przez władze australijskie, nowogwinejskie i Unii Europejskiej za najlepszy uniwersytet w tym kraju.
Ilu macie studentów?
Ponad 6 tysięcy, językiem wykładowym jest angielski. Kadrę tworzy 27 narodowości, osoby te wyszukuję przez agencje międzynarodowe. Mamy pięć fakultetów: teologiczny, zdrowia, powiązany z naszym szpitalem, edukacji, humanistyczny oraz ekonomiczno-informatyczny. W naszym systemie pełnimy dwie role: formacyjną i edukacyjną. Dlatego oprócz egzaminów końcowych, nawiązując do rodzimej tradycji inicjacji – potwierdzenia wejścia w dorosłe życie, stworzyliśmy tzw. Missioning Ceremony. W obecności nuncjusza apostolskiego, ambasadora USA i rodziców studenci otrzymują krzyż z wygrawerowanym inicjałem uniwersytetu. Są Msza i modlitwa rodziców za dzieci. Niestety, w 2011 roku dotknęła nas tragedia. 28 rodziców w drodze na uroczystość zginęło w katastrofie samolotowej. Dla ich upamiętnienia postawiliśmy u nas pomnik.
Czy poszukując wykładowców, stawia Ojciec na katolików?
Nie, bo nie byłbym w stanie tylu osób znaleźć. Ale wszyscy wiedzą, że to jest Uniwersytet Słowa Bożego, studia zakorzenione w filozofii edukacji katolickiej, tu nie ma żadnego kompromisu. Miałem taką rodzinę ze Stanów Zjednoczonych, należącą do Church of Christ. On był pastorem, a ona szukała pracy. Oboje mieli bardzo negatywne podejście do Kościoła katolickiego. Gdy po 11 latach wyjeżdżali do domu, przyszli do mnie i dziękowali za możliwość życia we wspólnocie katolickiej. Zupełnie zmienili zdanie. Widać, że łaska Boża działa i Chrystus może być odnaleziony, jeśli się żyje według Jego prawa. Od czasu do czasu niektórzy studenci zgłaszają się, że chcą przyjąć chrzest lub inne sakramenty. Dla nich mamy neokatechumenat, prowadzony przez naszego kapelana.
Na uniwersytecie odbyło się także spotkanie misjonarzy z Polski?
Organizuję je co roku. Na całej Nowej Gwinei jest ponad 75 Polaków. To jest bardzo trudny kraj pod względem klimatu, chorób, sytuacji politycznej i społecznej. Po Bożym Narodzeniu a przed Nowym Rokiem, gdy budynki na uniwersytecie są wolne, zapraszam ich wszystkich. Mamy wtedy polską Mszę, polską wigilię i polskie jedzenie. Ci, którzy pracują w górach i chcieliby troszeczkę odpocząć nad oceanem, mogą u nas zostać dwa tygodnie. W ten sposób staram się, żeby Polacy poczuli się razem jako wspólnota.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.