Przyniesie ksiądz więcej?

To było spotkanie prawdziwych mężczyzn. Wręcz twardzieli. Skazanych, nawróconych i poszukujących.

Reklama

Osadzeni w Areszcie Śledczym w Lubaniu naprawdę mieli łzy w oczach, gdy wychodzili z kaplicy pw. bł. Jana Pawła II. Przed chwilą wysłuchali kilkudziesięciominutowej opowieści Wieśka Jindraczka, narkomana, który przez 20 lat był uzależniony od heroiny. Opowiadał o wszystkich etapach jego życia. O dzieciństwie, pierwszym zażyciu narkotyków, upadku, krzywdzeniu najbliższych, odejściu żony, o niewytłumaczalnym dla niego samego wyjeździe do Medjugorie i spotkaniu Jezusa. 
Samo nawrócenie nastąpiło właśnie w Medjugorie, we wspólnocie terapeutycznej dla narkomanów. System wychodzenia z nałogu był tam oparty tylko na dwóch zasadach: pracy i modlitwie. Od tamtego czasu Wiesiek jeździ po świecie i opowiada, jak spotkał w swoim życiu Jezusa. 


– Dzisiaj wcale nie jestem ideałem. Mam swoje choroby, upadam, grzeszę, chodzę do spowiedzi. Ale nie ma dla mnie innego ratunku jak wiara w Jezusa. 
Dzięki, że tu byliście. Wasza reakcja na moje słowa utwierdza mnie, że warto trzymać się tej drogi, którą teraz kroczę. To droga 
z Jezusem. Innej nie ma – powiedział Wiesiek na koniec Mszy świętej. 
Wszystkie te słowa padły podczas pierwszych w historii rekolekcji wielkopostnych w Areszcie Śledczym w Lubaniu. 

Nie jest łatwo trafić do serc specyficznych słuchaczy, jakimi są osadzeni. – Oni nie potrzebują kolejnej osoby, która będzie im mówiła, co mają robić albo czego nie robić. Im brakuje autorytetów i konkretnych świadectw. Dlatego poprosiłem o przyjazd Wieśka – tłumaczył ks. Artur Węgiel, kapelan aresztu. To był dobry wybór. Świadczą o tym słowa jednego z osadzonych. – Po powrocie do celi ciągle myślałem o tym, że powiedział, że nadal jest narkomanem. Nie bierze nowych porcji tylko dzięki Jezusowi. Mówił, że wie, że gdyby teraz odwrócił się od Jezusa, od razu zacząłby brać. Jego życie jest więc ciągłą walką i zmaganiem. Tak jak powiedział – najtrudniejsze walki toczy się ze sobą samym – opowiada R.M. 


Okazje


Nie byłoby rekolekcji, gdyby nie było posługi kapelana. Tę gwarantuje osadzonym polskie prawo. W lubańskim areszcie jest ok. 150 osadzonych, a ponad 60 z nich korzysta z posługi kapłana. To dużo. Zwłaszcza że trzeba najpierw zapisać się na specjalną listę, uzyskać pozwolenie wychowawców. Nie zawsze można uczestniczyć w cotygodniowej Mszy świętej. Kaplica jest malutka, a chętnych wielu. – Niektórzy przychodzą z ciekawości, bo może się czegoś nauczą. Inni żeby pomodlić się, spotkać z Bogiem. Są różne motywacje – opowiada R.M. 

Od strony kapłańskiej jest to bardzo wymagający rodzaj duszpasterstwa. – Wcześniej byłem kapelanem w identycznej placówce w Jeleniej Górze. Zdarzyło się, że przez dłuższy czas nie mogłem przychodzić do osadzonych. Jeden ze skazanych powiedział mi wówczas: „Czym my się różnimy od ludzi na wolności? Też chcemy księdza”. No właśnie. Niczym się nie różnią. Też potrzebują okazji do nawrócenia – tłumaczy kapłan. 
Mimo porównań do świata zewnętrznego nawet spowiadanie za kratami może przyprawiać o dreszcz na plecach. – Nierzadko słucham spowiedzi z całego ich życia. To są trudne chwile, zarówno dla nich, jak i dla mnie. Początkowo bardzo często sam chodziłem do spowiedzi. Sam musiałem się oczyszczać, szukać porad u bardziej doświadczonych księży – mówi kapłan. 


Więcej Różańca



Termin rekolekcji był ustalany wcześniej. Jednak nikt nie zwrócił uwagi na to, że ich zakończenie wypadnie 26 marca. Kościół tego dnia wspomina św. Dyzmę, Dobrego Łotra. Tradycja podaje, że jest to pierwszy święty Kościoła. I to akurat on jest patronem osadzonych. 
W aresztach i więzieniach nie siedzą święci, ale ks. Artur Węgiel mówi, że mimo wszystko widzi dużo dobrego w wielu osadzonych. – Pochodzę z katolickiej rodziny. Byłem też ministrantem. W pewnym momencie zacząłem omijać kościół. Zmieniło mi się, gdy dostałem wyrok. Gdy nie jestem na przepustce, modlę się trzy razy dziennie. Pismo Święte przeczytałem już cztery razy. Zawsze odkrywam w nim coś nowego. I chyba przeczytam jeszcze raz… Na pewno przeczytam… – mówi mi R.M. 


Kończąc już Mszę świętą kapelan zaprosił do zapisania się na listę, którą mają wychowawcy, a która dotyczy spowiedzi wielkopostnej. Zachęcił też do modlitwy na różańcu. Przy wyjściu z kaplicy leżały kserokopie artykułu, który tłumaczył, w jaki sposób trzeba się modlić. Kartek zabrakło już po tej pierwszej Mszy świętej z Wieśkiem. – Przyniesie ich ksiądz więcej? – zapytał jeden z osadzonych.


«« | « | 1 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama