Listy z obozu w Bouar

Co dzieje się w Republice Środkowej Afryki? Prasowe relacje nie zastąpią opowieści naocznych świadków.

Reklama

Bouar, 14 stycznia 2014

Brat Piotr Michalik, kapucyn

Wczoraj wieczorem miałem humor wisielczy. Nie dość że od 3 dni coś mnie wieczorami męczy (malaria?), to wczoraj w czasie sjesty (zwyczaj czy co ?) Mirek wparował do mojego pokoju (poprawnie powinno być „celi”) i dał mi propozycję nie do odrzucenia. Jeden muzułmanin z Bohong (leczył się tu z ran zadanych przez anty-balaka) postanowił wrócić do siebie. Jakiś motorzysta go wziął. Po drodze zostali zatrzymani przez anty-balaka. Motorzyście pozwolili wrócić, muzułmanina wzięli. Mamy jechać i spróbować go odzyskać. Widzę po jego oczach,  że podobnie jak i mnie „strasznie mu się chce jechać”. Tym bardziej ze w nocy w Haoussa (dzielnica muzułmanów w Bouar) jeden muzułmanin został zabity. Postrzelił się przy czyszczeniu broni ? Anty-balaka go zabiło ? Różne wersje krążą. W każdym razie w dzień muzułmanie zbudowali barykady, usunięte później przez MISCA. Napięcie jeszcze bardziej wzrosło.

Jedziemy jednak no bo trzeba. Mam akurat do dyspozycji tylko malutkie suzuki, więc jedziemy tylko we dwójkę (motorzysta czekał - kazaliśmy mu jechać do domu), także dlatego by nikogo nie narażać.

Po drodze dopytujemy się. Na początku drogi (jeszcze w miarę daleko od miejsca napadu) ludzie jeszcze w miarę jasno mówią że słyszeli strzały. Patrzymy na siebie z Mirkiem - to nic dobrego nie zapowiada. Szanse znalezienia go żywego zmalały do minimum. Jednak im bliżej punktu "0", tym bardziej ludzie nabierali wodę w usta. Bali się. Tu logika jest prosta. Znaleziono trupa kolo twej chałupy - ty jesteś winny i ciebie należy ukarać. W jednej wiosce kobiety mówią : nic nie widziały, nic nie słyszały (wymówka klasyczna - właśnie wróciły z pola). Chwilę później doszła kolejna i ona mówi że trzeba nam powiedzieć prawdę: były strzały, deczko dalej, na górce, koło przepustu wodnego. Inne kobiety od razu ja zrugały w ich języku ze farbę puściła, ale ona była zdecydowana.

Jedziemy dalej rozglądając się po buszu uważnie. Oczywiście w malutkiej osadce najbliższej punktu wskazanego nikt nic nie widział i nie słyszał. Od początku cały czas się wahamy czy jechać dalej czy wracać. Znowu podejmujemy decyzje by jechać do kolejnej wioski, zobaczyć katechistę. Mirek jest juz zdecydowany: trzeba koniecznie zorganizować spotkanie anty-balaka z MISCA, prefektem, Platformą Religijną i nawet eks-Seleka., bo jak nic się nie będzie robić, to będzie  „masakra”. Chce poprosić tego katechistę by pomógł skontaktować się z anty-balaka.

Gdy dojechaliśmy do tej wioski przywitało nas .... anty-balaka. Siadamy. Początkowo atmosfera jest niezręczna. Poznaję szefa. To ten co czułem że jest eks-faca. Króciutko : Mirek wysłał go z misja do swoich szefów by otrzymać zgodę na spotkanie i puścił mały apel o unikanie eskalacji przemocy... Zapytaliśmy również o tego muzułmanina: oni tez nic nie widzieli i nie słyszeli .....

Wracamy. W pobliżu punktu "0" ktoś nas zatrzymuje. Mówi że ciało jest tam przy przepuście na lewo, ale z nam nie pójdzie, boi się (ducha zmarłego by się na nim nie mścil - a z drugiej strony chce byśmy go wzięli - nie chce mieć takiego niewygodnego sąsiada). Idziemy. Szukamy. Czas płynie, my juz jesteśmy cali brudni, a ciała nie znajdujemy. Nagle przejeżdżający rowerzysta krzyczy do nas, że to trochę dalej. Wracamy na drogę i idziemy we wskazanym kierunku. Jest. Dwie kule: jedna w ramie, druga w głowę. Klasyczna egzekucja. Mrówki, muchy itp. już się nim zajęły. Najprawdopodobniej czekali specjalnie na niego - podpadł im (słyszałem dwie wersje: on rozdawał bron muzułmanom w Bohong, on pisał list ze to te anty-balaka ukradło krowy).

Zastanawiamy się co robić. Do suzuki nie zmieści się (sztywny juz jest). Przyjechać większym samochodem z imamami ? Z MISCA ? Z żandarmeria ? Wracamy. Już w drodze Mirek decyduje. Zrobimy to sami. Będzie to szybciej i przede wszystkim nie zdradzimy miejsca i ludzie którzy żyja w pobliżu nie będą represjonowani.

Zatrzymujemy się w Beninga u sióstr, pożyczamy większy samochód, nosze i bierzemy jeszcze 2 ludzi do pomocy. Wracamy. W osadach w pobliżu punktu "0" tym razem oczywiście ni żywej duszy. Gdy już byliśmy przy zabitym, jeden z dwóch którzy byli z nami powiedział mu by się nie gniewał na nich, oni przyszli by go zaprowadzić do swoich itp. Ja z Mirkiem odmówiłem krótkie "Wieczny odpoczynek.." i położyliśmy go na noszach i wróciliśmy. Baliśmy się jak muzułmanie nas przyjmą. Dlatego jechać najpierw do MISCA ? Do prefekta ? W Beninga ja się przesiadam do suzuki, a Mirek jedzie dalej już sam. W końcu sam pojechał i wszystko było mniej więcej OK.

15 stycznia 2014

Epilog do tego : dziś się dowiedziałem ze eks-Seleka zabiło jednego człowieka w tamtej okolicy. Ząb za ząb, oko za oko.

«« | « | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama