- Gołąb to klucz do niejednego serca - mówi ks. Józef Żyłka, kapelan hodowców tych ptaków, nomen omen posługujący na co dzień w parafii Klucz.
Hodowcą gołębi został jako młody chłopak, potem zdobył uprawnienia sędziowskie. W tym czasie przyjął też święcenia kapłańskie. Dziś rozpoznawalny i ceniony zarówno jako ksiądz, jak i hodowca.
Miłość na całe życie
Zaczęło się od... świnki, na którą zachorował mały Józef. Nie mogąc wyjść z domu, patrzył przez okno na grających w piłkę chłopaków. Gdy na parapet przyfrunął biały gołąb, chłopiec zaczął go obserwować. Kiedy ojciec Józefa wrócił z pracy, złapał ptaka do skrzynki i tak narodziła się pasja. Oddając gołębia sąsiadowi, który okazał się jego właścicielem, mały Józef miał łzy w oczach. Wkrótce jednak złapał innego gołębia, z uszkodzoną nóżką, wyleczył go, zbudował gołębnik, a od wujka dostał samicę do pary. Zaczęła się hodowla. Nie zrezygnował z gołębi nawet podczas pobytu w seminarium, gdzie przed prefektem zdradziło go gruchanie spod łóżka.
– Do każdej społeczności, do której się wchodzi, trzeba wnieść coś swojego. Kiedy wstąpiłem do związku hodowców gołębi, wszedłem do tej hierarchii, zauważyłem, że ta organizacja zrzesza ponad 40 tys. osób, głównie chłopów, ale nie ma żadnego kierownictwa duchowego. Byli jak owce bez pasterza. Pomyślałem, że może tutaj jest moja najważniejsza rola – jako księdza, a nie tytuły mistrzowskie – opowiada ks. Józef Żyłka. Dziś o gołębiach wie niemal wszystko i potrafi o nich opowiadać godzinami. O ich rodzajach, że na dzień zjadają łyżkę stołową różnego ziarna, że nie robią szkody, bo zjadają tylko leżące na ziemi ziarno, że wolą nasiona lebiody, wyki, więc oczyszczają pola. Jego gołębie odnosiły zwycięstwa, reprezentowały kraj np. w Kapsztadzie, w RPA, w 2001 roku jego samica była najpiękniejsza w Polsce. Wydał książkę, która rozeszła się niemal natychmiast. Ma zaproszenia z całej Polski, a kiedy zawaliła się hala w Katowicach, był na pogrzebach wielu ofiar.
Pod sztandarem św. Franciszka
Kiedy w latach 80. pojechał z pielgrzymką do Włoch, zobaczył w Asyżu figurę św. Franciszka z żywymi gołębiami. Zainspirowało go to do obrania świętego za patrona hodowców. Z tym świętym kojarzą się też idee dobra i pokoju, miłości do przyrody, czyli przymiotów, które powinien mieć każdy hodowca. A gołąb w Biblii jest zawsze pozytywny, dobry, posłuszny. – To trafiło do ludzi, spodobało się – tego brakowało. Dziś mamy różne idee ochrony świata, zwierząt, ruchy ekologiczne, a wystarczy odkurzyć to, co robił św. Franciszek w XII–XIII w. – jego myśli, nauczanie na temat braci mniejszych – tłumaczy ks. Żyłka. Jego dumą i radością jest stworzenie duszpasterstwa i ogromna liczba sztandarów łopoczących podczas pielgrzymki na Górze Świętej Anny.
Zupełnie inaczej jest też, gdy któryś z hodowców umrze i na pogrzeb idzie delegacja. Kiedy ich sztandar pochyli się nad mogiłą, to więcej niż słowa, to też pamięć o byłych hodowcach. A dla tych, którzy stoją nad grobem, to czas zadumy i najlepsze rekolekcje. – Nie jestem w stanie dotrzeć wszędzie, gdzie powinienem być, bo musiałbym się zwolnić z parafii, a posługa w niej jest priorytetem. Większość uroczystości odbywa się w sobotę lub niedzielę i aż mi szkoda, bo pojawienie się tam księdza to duchowe ubogacenie, np. poprzez rozpoczęcie liturgią Mszy św., wygłoszenie kazania – przyznaje kapelan hodowców.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.