- Tu dzieją się cuda. Ja jestem tego przykładem - mówi Krzysztof. Tak samo Andrzej, Basia, Bożena, Paweł i dziesiątki innych. Łukasz cudów nie widzi. Ale kołacze mu w głowie zdanie: "Nie bój się, tylko wierz".
Kawa? Rozpuszczalna, z ekspresu? Herbata? Czarna, owocowa, zielona? Przechodzisz obok figury św. Franciszka i po drodze do salki kilka osób, z szerokim uśmiechem, już zdąży ci zadać te pytania kilkanaście razy. Od razu mówią po imieniu – niezależnie od tego, czy masz lat 20 czy 70. Nazwiska pozostawiają dla siebie. Kiedy nie wiadomo, gdzie ta kawa czy herbata, szukają Andrzeja. On jest szefem logistyki i koordynacji programu.
– Trafiłem tu we wrześniu 2011 roku. Jeszcze dwa lata temu chowałem się po kątach. Zdania nie potrafiłem sklecić, nie umiałem się wypowiadać – śmieje się Andrzej na samo wspomnienie „tamtego” życia. Kiedy wszyscy siedzimy obok siebie, trudno ocenić, kto tu jest „tym z problemem”, a kto „pomagającym” z diakonii. Bo tak naprawdę te role się przenikają i uzupełniają. Bo niemal każdy potrzebuje uzdrowienia albo uwolnienia. Bo wielu z nas nosi w sobie jakiś lęk.
Jak wielki jest głód
– Na rekolekcjach Krucjaty Wyzwolenia Człowieka spotykamy się co dwa, trzy miesiące. Tym razem jest nas tu 120 osób – mówi Stanisław Cinal z diecezjalnej Diakonii Wyzwolenia. Razem z żoną Iwoną są odpowiedzialni za Krucjatę Wyzwolenia Człowieka. W tym dziele pomoc znaleźli we Franciszkańskim Domu Formacyjno-Edukacyjnym w Rychwałdzie i w osobie ojca Donata Wypchło. – Po każdych rekolekcjach kolejne osoby decydują się na podpisanie krucjaty – deklaracji całkowitej abstynencji od alkoholu. Widzimy, jak wielki jest głód takich rekolekcji. Najczęściej kilka dni po zakończeniu jednych mamy już pełną listę na następne. KWC zapoczątkował ks. Franciszek Blachnicki, założyciel Ruchu Światło–Życie. Miała to być odpowiedź na apel ojca świętego Jana Pawła II skierowany do Polaków u progu pontyfikatu: „Proszę, abyście przeciwstawiali się wszystkiemu, co uwłacza ludzkiej godności i poniża obyczaje zdrowego społeczeństwa, co czasem może aż zagrażać jego egzystencji i dobru wspólnemu, co może umniejszać jego wkład do wspólnego skarbca ludzkości, narodów chrześcijańskich, Chrystusowego Kościoła”.
To moja droga
– Do Krucjaty zaprosiła mnie żona. Nie wiedziałem, co to jest. Przyjechałem tu w 2011 roku dla świętego spokoju – opowiada Andrzej. – Moje trzeźwienie zaczęło się już wcześniej, ale to było puste trzeźwienie. Piłem przez ponad 20 lat. Kiedy już nie radziłem sobie, poprosiłem Boga: „Sam nie daję rady. Oddaję Ci siebie i moją chorobę”. I za jakiś czas Jezus przyprowadził mnie na rekolekcje. Zaakceptowałem siebie i moją chorobę. I wówczas zaczęło się wszystko zmieniać. Wcześniej nie umiałem wyrażać uczuć. Zacząłem mówić, że ja jestem winien swojej chorobie, że ja do tego dopuściłem, ale najważniejsze – Bóg mnie uzdrowił! Dopiero teraz wiem, że żyję; wiem, co to miłość, radość, pokój w sercu. Zacząłem akceptować ludzi wokół mnie. W nich widzę Jezusa i On sam mnie przemienia. Wypływa ze mnie więcej dobroci niż złości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).