Cyganie idą przed nami

Świadectwo. Jeśli istniejesz, przyjdź, pomóż mi, bo przed sobą mam śmierć – krzyczał Kiko Argüello, malarz z Hiszpanii. Z doświadczenia zwątpienia Bóg zaprowadził go do cygańskiej biedoty, wśród której zaczęła się Droga Neokatechumenatu.

Reklama

Wśród Cyganów i psów

Znajomy, który był pracownikiem socjalnym, wskazał mu miejsce wielkiej biedy. Dolinkę pełną grot, gdzie mieszkali Cyganie i tzw. żuleria, włóczędzy, prostytutki, kloszardzi. – Wziąłem gitarę i Biblię. Znalazłem opuszczony barak. Przyniosłem materac. Było tam bardzo zimno i gromadziły się psy. To one mnie ogrzewały, a potem wszędzie za mną chodziły. Pewnego razu sąsiad przyniósł mi jakiś piecyk, bo było 5 stopni mrozu. Sąsiedzi dopytywali się, kim jestem. W baraku umieściłem krzyż. Kiedyś wszedł do mnie jakiś kloszard, zobaczył gitarę, i zaczęliśmy rozmawiać. Zapytał mnie, co Chrystus mówi na temat walki z wrogiem. Nie poszedłem tam, by ich nauczać, choć byli analfabetami. Nie byłem tam, by im pomagać. Chciałem tam żyć, bo widziałem w nich cierpiącego Chrystusa. Pan jednak zmusił mnie do działania, bo ci ludzie chcieli słuchać o Jezusie – mówi Kiko. Kloszard okazał się przywódcą gangu. Jako młody chłopak trafił do poprawczaka za kradzieże. Poprawczak prowadzili zakonnicy, którzy nauczyli go czytać, kazali odmawiać Różaniec i chodzić na Mszę. Miał więc jakieś pojęcie. Kiko pożyczył mu książkę „Kwiatki św. Franciszka”. Tak poruszyła go ta lektura, że chciał nawrócić cały gang. Prosił, by Kiko poszedł do niego do domu i mówił o Jezusie. – Nie wiedziałem jak. W jego baraku było ciemno. W środku masa ludzi. Sami Cyganie analfabeci bez żadnej wiedzy religijnej. Nie wiedziałem, od czego zacząć. Powiedziałem o Adamie i Ewie. Wtedy wstała starsza kobieta, matka przywódcy, i zapytała: „Pan to widział? Mnie interesuje to, co pan widział, jeśli widział pan kogoś, kto umarł i wrócił z cmentarza, słucham dalej, jeśli nie, wychodzimy”. I kobiety wyszły. Katecheza się skończyła. Zrozumiałem, że oni chcą słuchać o tym, że po śmierci jest życie – opowiada Kiko.

Zmiażdżeni życiem

Kiedyś przyszło do Kiko dwóch chłopaków po bójce. Chcieli, żeby ich ukrył. W końcu zamieszkali u niego, choć byli bardzo agresywni, ćpali i pili. Innym razem sąsiad znalazł na ulicy młodego, kompletnie zalanego człowieka, którego przyprowadził do baraku Kiko. Ten chłopak też sobie już nie poszedł. Potem pojawił się jeszcze chory na paraliż dziecięcy chłopak, który żebrał w metrze. Też został. – W niedzielę przychodzili wszyscy Cyganie i śpiewaliśmy Laudesy z gitarą. Jedliśmy razem. Czuliśmy wielką obecność Jezusa Chrystusa. Nawet ci chłopcy z więzienia modlili się z ogromną szczerością. Nigdy nie powiedziałem im, że nie powinni kraść. To byli ludzie życiowo zmiażdżeni. Jeden z nich widział jak zabijano jego ojca, drugi został zgwałcony. Ja wyrosłem w spokojnej bogatej rodzinie. Jakie prawo miałem ich pouczać? Modliliśmy się razem i stopniowo pojawiała się wspólnota – opowiada Kiko. Pewnego dnia przyjechali karabinierzy i dwie ciężarówki robotników, by rozebrać baraki. – Kiedy przyjechała policja, zrozumiałem, że jesteśmy zgubieni, że rozwalą wszystko i zostawią nas bez dachu nad głową. Przyszło mi do głowy, by zadzwonić do arcybiskupa Madrytu. Odebrał jego sekretarz i powiedział, że nie ma mowy, żebym teraz rozmawiał z arcybiskupem. Nie rozumiał, co mówię do niego. Krzyczał na mnie. Usłyszał go arcybiskup i zapytał: „co się dzieje?”. „Nic. Jakiś facet krzyczy” – odpowiedział sekretarz. Biskup wziął od niego telefon i zapytał, o co chodzi. Kiedy mu powiedziałem, zapytał tylko, gdzie są nasze baraki. Podałem adres, a on powiedział, że zaraz przyjedzie. To był cud. Powiedziałem karabinierom, że zaraz będzie tu arcybiskup Madrytu. Nie uwierzyli, ale wstrzymali rozbiórkę. Arcybiskup rzeczywiście przyjechał, kiedy karabinierzy go zobaczyli, odjechali bez słowa.

Nawrócony arcybiskup

Arcybiskup wszedł do mojego baraku i wzruszył się, gdy zobaczył, gdzie mieszkam. Zapytałem, czy możemy zaśpiewać psalmy i Cyganie zaczęli śpiewać. Biskup przeżył wśród tych ludzi nawrócenie. Powiedział: „Ja nie jestem chrześcijaninem. Muszę się nawrócić. Mój pałac jest zawsze dla was otwarty”. Od tej pory nas wspierał. Kazał proboszczowi udostępnić nam kościół na Eucharystię. Sprawowaliśmy ją według nowego rytu, bo to były czasy Soboru Watykańskiego II. Któregoś razu przyszedł na naszą Eucharystię proboszcz bogatej parafii. Przeżył ją bardzo i zaprosił, byśmy odwiedzili bogatą dzielnicę. Poszliśmy tam, ja i wszyscy Cyganie. To był szok dla ludzi, ale to było też ziarno, które zaczęło wydawać plon – dawał świadectwo Kiko. Dziś wspólnoty neokatechumenalne działają na całym świecie. Zapraszają wszystkich, bez względu na wiek i pochodzenie, do odnowienia swojej więzi z Bogiem lub do jej nawiązania. Właśnie za oryginalny wkład Kiko Argüello w odnowę Kościoła po Soborze Watykańskim II, poprzez prowadzenie oddalonych chrześcijan do biblijnych i liturgicznych źródeł wiary, KUL przyznał mu doktorat honoris causa. Na spotkanie z Kiko do Lublina przyjechały wspólnoty nie tylko z różnych części Polski, ale i z zagranicy. Wręczenie doktoratu poprzedziło wykonanie symfonii autorstwa Kiko Argüello „Cierpienie niewinnych” na placu Zamkowym w Lublinie.

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama