Na polach Mu marudzę

O bioenergoterapii, Bogu, który uczy miłości, i o Jezusie słuchającym narzekań z Anną Kowalską rozmawia Monika Augustyniak.

Taka spowiedź odbywa się często po wielu latach bez sakramentów. Czy do tego czasu byli Państwo niewierzący?


Nie mogę tak powiedzieć. W każdą niedzielę chodziliśmy całą rodziną do kościoła, spowiadaliśmy się, imprezy religijne, typu komunia, odbywały się bez alkoholu, była w nas bojaźń Boża, ale nie była to wiara przyjęta sercem. Spowiedź generalna nie była pierwszą od wielu lat, ale jednak Bóg przypominał mi pewne sytuacje, na które do tej pory machałam ręką. Kiedy odeszłam od konfesjonału, czułam ogromną ulgę i radość. Postanowiłam dalej szukać Boga. Na drzwiach kościoła w Łowiczu zobaczyłam plakat zapraszający na rekolekcje REO. Powiedziałam do męża: „Wiesz co, jesteśmy małżeństwem. Dlaczego mam iść tam sama? Chodź ze mną”. I zgodził się.


Jak mąż zapatrywał się na Pani poszukiwania? Czasem to może być trudne, kiedy współmałżonek nagle zaczyna zmieniać swoje życie.


Mąż się przyglądał, ale jeździł ze mną wszędzie. Widział, że głęboka wiara prowadzi ku dobrym zmianom, i ostatecznie sam uwierzył Bogu. Podczas rekolekcji zmienił nam się obraz Boga. Do tej pory postrzegałam Go jako odległego, trochę strasznego. Teraz jest moim przyjacielem, do którego idę z każdą sprawą. Poza tym wiem, że jest Bogiem bardzo bliskim. Do tej pory odmawialiśmy pacierz i to w zasadzie tylko ja z synami. Teraz codziennie siadamy z mężem do słowa Bożego. Czytamy też dużo książek religijnych.

A jak rekolekcje, codzienna modlitwa słowem Bożym, inna świadomość religijna i relacja z Bogiem wpływają na Waszą rodzinę w codzienności?


Zacznę od relacji małżeńskiej. Zawsze byliśmy ze sobą szczęśliwi, ale teraz Bóg jeszcze bardziej nas do siebie zbliża. Dzielimy się ze sobą przeżywaniem wiary. Mamy dwóch synów: 14- i 16-letniego. Zaczęliśmy od nich więcej wymagać i jesteśmy konsekwentni. Ale też mamy więcej cierpliwości. Zamiast krzyczeć na chłopaków, odczekujemy, by emocje opadły, i rozmawiamy o problemie na spokojnie. Mam wrażenie, że Bóg uczy nas miłości do siebie nawzajem.


Synowie bez trudu przyjmują zachodzące w Was zmiany? W okresie buntu nawracający się rodzice mogą być trudni do zniesienia.


Raczej nie ma większych problemów. Co wieczór klękamy całą rodziną. Oni, widząc modlących się rodziców, zwłaszcza tatę, włączają się w modlitwę. Oczywiście czasem im się nie chce, mówią niedbale, są zmęczeni, ale i ja bywam zmęczona. Po ciężkim dniu w pracy nie klękam przed Bogiem, ale kładę się do łóżka i marudzę Mu, narzekam, opowiadam, dziękuję, proszę. Po prostu z Nim jestem. Myślę, że Bóg chce nas mieć prawdziwych, a nie pięknych. Wiele razy nie chce mi się modlić, ale siadam i słucham, co Bóg mówi.


Czy ma Pani swoją ulubioną modlitwę?


Bardzo lubię chodzić po polach i opowiadać Bogu o wszystkim, co mnie męczy. Czasem wypisuję też moje bolączki i idę z nimi przed tabernakulum. A modlitwa, którą mówię najczęściej, brzmi: „Kocham Cię, Panie Jezu”. Powtarzam Mu to, żeby był pewien, że w codzienności jest najważniejszy.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11