Na polach Mu marudzę

O bioenergoterapii, Bogu, który uczy miłości, i o Jezusie słuchającym narzekań z Anną Kowalską rozmawia Monika Augustyniak.

Reklama

Monika Augustyniak: Jesteśmy już za półmetkiem Roku Wiary, ogłoszonego przez poprzedniego papieża. Czy jest to dla Pani znaczący rok?


Anna Kowalska: Myślę, że niezależnie od nazwy, jaką przypiszemy ostatnim miesiącom, dla mnie jest to zdecydowanie czas, w którym odkrywam wiarę w Boga, a Bóg odsłania się przede mną i mogę Go poznawać.


Czy wydarzyło się w Pani życiu coś szczególnego, dzięki czemu spotkała Go Pani?


Tak. Jakiś czas temu zaczęłam odczuwać przygnębienie. Ciężko pracuję fizycznie, a sytuacja na rynku pracy jest wciąż trudna i niepewna. To mnie bardzo przytłaczało. Miałam też wrażenie, że stałam się mało wrażliwa, dopadła mnie znieczulica. Czułam, że nie jestem sobą. Miałam nawet takie doświadczenie, gdy idąc ulicą, nie mogłam pozbyć się złudzenia, że to nie ja idę, ale ktoś obcy. Wtedy uderzyłam w modlitwę. Odmawiałam litanię z książeczki do Pierwszej Komunii św. i przeczytałam tam słowa: „Proście, a otrzymacie; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a zostanie wam otworzone”. Uczepiłam się tych słów i zaczęłam szukać Boga i prosić Go, by postawił na mojej drodze innych niż do tej pory ludzi. Pewnego dnia koleżanka z pracy dała mi książkę o księdzu, już nie pamiętam jego nazwiska, który został uzdrowiony ze ślepoty i wkrótce sam prowadził modlitwy o uzdrowienie. Wtedy nawet nie wiedziałam, że w Kościele są wspólnoty i takie modlitwy. Zapragnęłam być na Mszy z modlitwą o uzdrowienie. Pewnego dnia inna koleżanka z pracy podczas rozmowy zapytała: „To ty nie wiesz, że takie Msze są za Kutnem, w Dybowie?”. Bardzo się ucieszyłam. Pojechaliśmy całą rodziną. W pewnym momencie ksiądz prowadzący nabożeństwo zapytał: „Czego poszukujesz? Czarów? Magii?”. Wiedziałam, że to pytanie było do mnie.


Rzeczywiście szukała Pani magicznych wydarzeń?


Może nie tak do końca, ale kiedy zobaczyłam w Kościele proboszcza z mojej parafii, przyszło mi na myśl, że mam kościół obok domu, a szukam Jezusa w Kutnie. Wiele lat temu miałam kontakt z siłami nadprzyrodzonymi. Kiedy moje dzieci często chorowały, koleżanka zaprowadziła mnie na targi medycyny naturalnej. Potem korzystaliśmy z pomocy bioenergoterapeuty. Nie tylko te „czary-mary” nie działały, ale starszy syn stracił w pewnym momencie słuch w prawym uchu w wyniku komplikacji pochorobowych i myślę, że mogło mieć to związek z naszą nierozwagą. Teraz jesteśmy już po modlitwie o uwolnienie. Ale myślę, że na tamtej Mszy Jezus pokazał, że to On jest celem, a nie samo uzdrowienie.


Msze z modlitwą o uzdrowienie są pełne emocji, zwłaszcza dla neofitów. Czy Pani też mocno ją przeżyła?


Tak, towarzyszyły jej łzy, ogromna radość. Nie chciałam wychodzić z kościoła. W nocy nie mogłam spać, bo czułam przynaglenie, żeby odbyć spowiedź z całego życia.


«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama