O obozach ministranckich, przełamywaniu lenistwa i rekordach sportowych z ks. Jackiem Skorniewskim, diecezjalnym duszpasterzem Liturgicznej Służby Ołtarza, rozmawia Klaudia Cwołek.
Klaudia Cwołek: Jak Ksiądz wpadł na pomysł, żeby połączyć formację ministrancką z obozami rowerowymi?
Ks. Jacek Skorniewski: – To była zwykła konieczność. Nędza, gdzie znajduje się nasz ośrodek formacyjny, jest bardzo fajna, ale żeby coś wokół niej zobaczyć, to nogi nie wystarczają. Jest za daleko, żeby w różne ciekawe miejsca codziennie dochodzić, to byłoby zbyt forsowne. A organizowanie jakiegoś transportu samochodowego byłoby po prostu za drogie. Wpadliśmy więc na pomysł rowerów, które w tamtych czasach, 14 lat temu, gdy wszystko się zaczynało, nie były jeszcze takie modne. To było coś nowego, ale się przyjęło. Więc nasze obozy ministranckie mają charakter sportowy – oglądamy różne miejsca, zwiedzamy okolicę, ale jest też sporo wysiłku fizycznego.
Trzeba mieć dobrą kondycję, żeby się zapisać na wyjazd?
– Trzeba i dlatego zaznaczam, że to jest obóz sportowy. Dla małego chłopca z podstawówki przejechanie około 300 km na turnusie to jest wyczyn. To nie może być ktoś bez wprawy na pierwszym lepszym rowerze. Dlatego podkreślamy, że sprzęt musi być porządny, rower z przerzutkami, a chłopak powinien go wcześniej używać i to nie tylko jeżdżąc na nim wokół własnego domu. Nasze obozy są dla ministrantów bardziej wysportowanych, chociaż mieliśmy już takie przypadki chłopców, którzy przyjechali do nas i w pierwszym dniu po 200 metrach płakali, że już nie potrafią jechać dalej. A potem z dnia na dzień wytrwale zaprawiali się i okazało się, że wytrzymali cały turnus. Potrafili dziennie przejechać nawet 50 km. Drugi turnus jest jeszcze bardziej forsowny, przyjeżdżają na niego chłopcy z gimnazjum i starsi, nieraz dobrze wysportowani, którzy naprawdę bardzo chcą jeździć na rowerach. Z nimi w zeszłym roku przejechaliśmy 550 km.
A w ramach formacji, co Ksiądz proponuje?
– Są to typowe wakacje z Bogiem, czyli wypoczynek, ale poukładany tak, jak powinien go przeżywać człowiek wierzący. Pan Bóg jest centrum wszystkiego – czy jedziemy na rowerze, czy jemy posiłek, jesteśmy na basenie, czy idziemy spać – wszystko jest prześwietlone wiarą. Mamy wspólne modlitwy rano i wieczorem, Msze św., spotkania w grupach, szkołę liturgii i szkołę śpiewu. Wszystkie nasze wyjazdy też mają Boży charakter. Zwiedzamy kościoły, ciekawe miejsca, nie robimy byle czego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.