Okolice placu Dominikańskiego we Wrocławiu. Ludzie pędzą na zakupy, spacerują po alejkach parku J. Słowackiego. „Chcielibyśmy zadać nietypowe pytanie… Czy Pani wie, że Bóg Panią kocha?” – słychać. Nie, to nie Świadkowie Jehowy – to katolicy, którzy z Dobrą Nowiną wyszli na ulice.
W uliczną ewangelizację zaangażowana jest we Wrocławiu grupa ludzi z różnych wspólnot i ruchów katolickich – ludzi, którzy widzą, że nie wystarczy głoszenie wiary w kościołach czy podczas szkolnej katechezy. I którzy wiedzą, że znaleźli w życiu skarb i nie mogą chować go dla siebie. Grupa takich Bożych szaleńców zgromadziła się na majowych warsztatach ewangelizacyjnych w parafii pw. NMP Bolesnej we Wrocławiu-Strachocinie. Warsztatach wplecionych w przygotowania do Kongresu Ewangelizacyjnego, który – wraz z Tygodniem Ewangelizacyjnym – będzie trwał we Wrocławiu od 14 do 23 czerwca. Kolejne warsztaty zorganizowała przy parafii pw. Opieki św. Józefa we Wrocławiu Karmelitańska Wspólnota Nowej Ewangelizacji „Solniczka”. Poprowadził je zespół z Ośrodka Odnowy w Duchu Świętym „Mocni w Duchu” w Łodzi.
Wychodzimy!
Na spotkanie w strachocińskiej parafii przyjechali ludzie z oazy, Odnowy w Duchu Świętym, wspólnot Agaliasis, Benedictus, Płomień Pański i innych. Niektórzy bardzo namacalnie doświadczyli spotkania z Jezusem. Wyzwolili się z nałogów, zaczęli nowe życie. Nie chcą „chować światła pod korcem”. – U mnie zaczęło się od Świadków Jehowy – mówi Kasia Gronowicz z diakonii ewangelizacji Ruchu Światło–Życie. – Zafascynowali mnie tym, że znają Pismo Święte, że idą do ludzi. Czemu katolicy tego nie robią? – pytałam samą siebie. Od dawna już wtedy należałam do oazy. Kiedyś trafiłam na rekolekcje, na które przyjechała pewna grupa ewangelizacyjna. Zachwyciło mnie to, co robią. Stwierdziłam, że ja też tak chcę.
Od księdza, do którego się zgłosiła, usłyszała: najpierw formacja. Spełniła stawiane wymagania i… zaczęło się – udział w prowadzeniu rekolekcji w szkołach, parafiach. Na oazie rekolekcyjnej animatorów ewangelizacji padła propozycja, żeby wyjść na ulice. I Kasia wyszła. Wyjaśnia, że w takiej ulicznej ewangelizacji chodzi o głoszenie kerygmatu – Dobrej Nowiny w pigułce: prawdy o Bożej miłości, o grzechu, który sprawia, że jej nie doświadczamy, o tym, że ratunek jest w Jezusie Chrystusie, ukrzyżowanym i zmartwychwstałym, że trzeba Go przyjąć osobiście jako swego Pana i Zbawiciela. Na koniec pada zaproszenie do włączenia się rozmówcy w życie którejś z katolickich wspólnot – z informacją, gdzie można ją znaleźć.
Do innych przez ciebie
Jak to praktycznie wygląda? „Czy możemy zadać Panu pytanie?” – zaczynają ewangelizatorzy po krótkim przedstawieniu się. Jeśli jest zgoda, padają słowa: „Czy Pan wie, że Bóg Pana kocha?”. Lub: „Czy doświadczasz Bożej miłości?”. Jacek Giełda z Ruchu Światło–Życie, jeden z najwytrwalszych ulicznych ewangelizatorów we Wrocławiu, zachęca, by zawsze na początku jasno powiedzieć: jesteśmy z Kościoła katolickiego, z katolickiej grupy ewangelizacyjnej. Zawsze zresztą wyposażony jest w identyfikator z informacją, kogo reprezentuje. To ważne. Jeśli zabraknie wyraźnego przedstawienia się, ludzie często kojarzą ulicznych ewangelizatorów ze Świadkami Jehowy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).