Ogłośmy to na dachach

Agata Combik; GN 21/2013 Wrocław

publikacja 30.05.2013 09:30

Okolice placu Dominikańskiego we Wrocławiu. Ludzie pędzą na zakupy, spacerują po alejkach parku J. Słowackiego. „Chcielibyśmy zadać nietypowe pytanie… Czy Pani wie, że Bóg Panią kocha?” – słychać. Nie, to nie Świadkowie Jehowy – to katolicy, którzy z Dobrą Nowiną wyszli na ulice.

Ogłośmy to na dachach ks. Rafał Kowalski / GN Chcielibyśmy zadać nietypowe pytanie… Czy Pani wie, że Bóg Panią kocha?

W uliczną ewangelizację zaangażowana jest we Wrocławiu grupa ludzi z różnych wspólnot i ruchów katolickich – ludzi, którzy widzą, że nie wystarczy głoszenie wiary w kościołach czy podczas szkolnej katechezy. I którzy wiedzą, że znaleźli w życiu skarb i nie mogą chować go dla siebie. Grupa takich Bożych szaleńców zgromadziła się na majowych warsztatach ewangelizacyjnych w parafii pw. NMP Bolesnej we Wrocławiu-Strachocinie. Warsztatach wplecionych w przygotowania do Kongresu Ewangelizacyjnego, który – wraz z Tygodniem Ewangelizacyjnym – będzie trwał we Wrocławiu od 14 do 23 czerwca. Kolejne warsztaty zorganizowała przy parafii pw. Opieki św. Józefa we Wrocławiu Karmelitańska Wspólnota Nowej Ewangelizacji „Solniczka”. Poprowadził je zespół z Ośrodka Odnowy w Duchu Świętym „Mocni w Duchu” w Łodzi.

Wychodzimy!

Na spotkanie w strachocińskiej parafii przyjechali ludzie z oazy, Odnowy w Duchu Świętym, wspólnot Agaliasis, Benedictus, Płomień Pański i innych. Niektórzy bardzo namacalnie doświadczyli spotkania z Jezusem. Wyzwolili się z nałogów, zaczęli nowe życie. Nie chcą „chować światła pod korcem”. – U mnie zaczęło się od Świadków Jehowy – mówi Kasia Gronowicz z diakonii ewangelizacji Ruchu Światło–Życie. – Zafascynowali mnie tym, że znają Pismo Święte, że idą do ludzi. Czemu katolicy tego nie robią? – pytałam samą siebie. Od dawna już wtedy należałam do oazy. Kiedyś trafiłam na rekolekcje, na które przyjechała pewna grupa ewangelizacyjna. Zachwyciło mnie to, co robią. Stwierdziłam, że ja też tak chcę.

Od księdza, do którego się zgłosiła, usłyszała: najpierw formacja. Spełniła stawiane wymagania i… zaczęło się – udział w prowadzeniu rekolekcji w szkołach, parafiach. Na oazie rekolekcyjnej animatorów ewangelizacji padła propozycja, żeby wyjść na ulice. I Kasia wyszła. Wyjaśnia, że w takiej ulicznej ewangelizacji chodzi o głoszenie kerygmatu – Dobrej Nowiny w pigułce: prawdy o Bożej miłości, o grzechu, który sprawia, że jej nie doświadczamy, o tym, że ratunek jest w Jezusie Chrystusie, ukrzyżowanym i zmartwychwstałym, że trzeba Go przyjąć osobiście jako swego Pana i Zbawiciela. Na koniec pada zaproszenie do włączenia się rozmówcy w życie którejś z katolickich wspólnot – z informacją, gdzie można ją znaleźć.

Do innych przez ciebie

Jak to praktycznie wygląda? „Czy możemy zadać Panu pytanie?” – zaczynają ewangelizatorzy po krótkim przedstawieniu się. Jeśli jest zgoda, padają słowa: „Czy Pan wie, że Bóg Pana kocha?”. Lub: „Czy doświadczasz Bożej miłości?”. Jacek Giełda z Ruchu Światło–Życie, jeden z najwytrwalszych ulicznych ewangelizatorów we Wrocławiu, zachęca, by zawsze na początku jasno powiedzieć: jesteśmy z Kościoła katolickiego, z katolickiej grupy ewangelizacyjnej. Zawsze zresztą wyposażony jest w identyfikator z informacją, kogo reprezentuje. To ważne. Jeśli zabraknie wyraźnego przedstawienia się, ludzie często kojarzą ulicznych ewangelizatorów ze Świadkami Jehowy.

Różnie takie spotkania przebiegają. Niektórzy rozmówcy uciekają, słysząc o Bożej miłości, inni zaczynają wylewać żale na księży lub stwierdzają: „Panie, mnie to nie interesuje”. Sporo osób jednak otwiera serce na głoszone przesłanie. Gdy pada pytanie, czy chcą tu i teraz uznać Jezusa za swojego Pana i Zbawiciela, część z przejęciem, czasem ze łzami w oczach, decyduje się na taki akt (pomocą jest tekst na odwrocie specjalnie przygotowanych obrazków). Jacek zaznacza, że zawsze trzeba delikatności i szacunku dla wolności drugiego człowieka. Ma prawo powiedzieć „nie”… Kasia wymienia kolejne ważne cechy ewangelizatora: poczucie bycia posłanym – przez wspólnotę, przez Kościół, pokora, zakorzenienie w słowie Bożym, osobiste świadectwo, odwaga, oparcie się na mocy Bożej, rozmodlenie. Podkreślają, że nie chodzi o katechezę, o informacje, wiedzę, ale właśnie o kerygmat – ogłoszenie, „wykrzyczenie” Dobrej Nowiny.

Kto chce włączyć się w dzieło ulicznej ewangelizacji, może kontaktować się z diakonią ewangelizacji Ruchu Światło–Życie (www.wroclaw.oaza.pl) – z tym, że – jak zaznacza Jacek – najpierw zostanie mu zaproponowane przejście konkretnej formacji. – Spotkałem Go i dlatego mówię – o tym, czego doświadczyłem i czego doświadczam teraz – tłumaczy ks. Grzegorz Michalski. – Jeśli spotkałem, a nie mówię, to jest problem. Może Bóg kiedyś mi powie: to, czym cię obdarzyłem, nie było tylko dla ciebie. Przez ciebie chciałem obdarzyć innych…

Narzędzia Ducha

Jacek Giełda, Ruch Światło–Życie

– Kto doświadczył w życiu spotkania z Chrystusem, Jego miłości, ten czuje obowiązek, żeby iść, żeby się tym dzielić. Ja, wraz z innymi, ewangelizuję na ulicy ponad 3 lata. Chodzimy parami. Nasze głoszenie poprzedzone jest zawsze modlitwą; prosimy też o nią innych – wspólnoty, zgromadzenia zakonne. Chcemy stać się narzędziem w ręku Ducha Świętego. Wyjście na ulice wymaga pokonania bariery lęku (co nie znaczy, że się go nigdy nie czuje) i nieoczekiwania natychmiastowych owoców. Choć te owoce zwykle w końcu też są widoczne.

Pamiętam pewną ewangeliczkę z Niemiec czy Holenderki, które na ulicy we Wrocławiu przyjęły Jezusa. Jedna mówiła ze łzami, że to najlepsze, co mogło ją spotkać. Pamiętam młodego człowieka, który mówił, że kiedyś chodził do kościoła, ale przestał. Twierdził, że idzie w kierunku buddyzmu. Po gorącej modlitwie do Ducha Świętego chłopak otworzył się na rozmowę. Na końcu stwierdził: idę do spowiedzi. Uświadomił sobie, że to grzech był przyczyną odejścia od Kościoła. Nawet podczas krótkiej rozmowy dokonują się czasem w ludziach wielkie rzeczy.

Nie możemy nie mówić

O głoszeniu Jezusa na ulicy i nie tylko mówi ks. Grzegorz Michalski, diecezjalny moderator Ruchu Światło–Życie, wiceprzewodniczący Archidiecezjalnej Rady ds. Nowej Ewangelizacji.

Agata Combik: Jaka jest idea obecnych warsztatów ewangelizacyjnych?

Ks. Grzegorz Michalski: Chodzi o przygotowanie się do ewangelizacji ulicznej, która będzie prowadzona w trakcie czerwcowego Kongresu Ewangelizacji. Chcemy dać warsztat, pokazać metodę głoszenia kerygmatu – podstawowych prawd życia duchowego. Dzisiejszy świat rozmawia o wszystkim, tylko nie o Jezusie. Nie umiemy o Nim mówić. A przecież o czym bardziej warto rozmawiać jak nie o Nim? Oczywiście podstawową sprawą nie jest poznanie „techniki”, ale osobiste doświadczenie spotkania z Chrystusem, otwartość na Ducha Świętego. Bez tego będziemy przekazywali jedynie teorię chrześcijaństwa, zamiast głosić żywego, obecnego tu i teraz Jezusa.

Czy trzeba koniecznie wychodzić na ulice?

– Papież Franciszek mówił niedawno do duchowieństwa rzymskiego, że nie wystarczy głoszenie Chrystusa w kościele, że trzeba na ulice wyjść. Do kościołów przychodzi może jedna czwarta Polaków. Pozostałe trzy czwarte są dla nas zadaniem, oni sami nie przyjdą, to my musimy wyjść do nich z Ewangelią… Ale oczywiście nie chodzi tylko o rozmowy z nieznajomymi „na mieście”. Czasem trzeba zacząć od świadectwa wiary w swoim własnym domu, w pracy. Na mocy chrztu i bierzmowania jesteśmy zobowiązani głosić Ewangelię tam, gdzie jesteśmy.

Na ulicy co chwilę ktoś coś od nas chce – wciska reklamę, prosi o pieniądze. Do tego jeszcze jacyś ewangelizatorzy… Czy to dobre miejsce, by zapraszać do rozmowy?

– Powinniśmy głosić Jezusa wszędzie. Oczywiście część osób odmawia takich rozmów, śpieszy się, nie ma czasu i ochoty. Szanujemy to. Wielu ludzi jednak zatrzymuje się, czasem może najpierw tylko z ciekawości, a potem okazuje się, że było to dla nich bardzo ważne spotkanie.

Czy taka krótka rozmowa może rzeczywiście zmienić czyjeś życie?

– Zdarza się, że już po takiej rozmowie ktoś jest gotów ogłosić Jezusa swoim Panem oraz Zbawicielem, i jest to dla niego bardzo ważne przeżycie. Oczywiście to dopiero początek. Zapraszamy takich ludzi do wspólnot, gdzie będą mogli uczestniczyć w dalszej formacji. Nawet jeśli nie od razu się na to zdecydują, bywa, że ta rozmowa na ulicy jest jakimś impulsem, przez który dalej Jezus może kogoś pociągnąć – może na jakieś rekolekcje, na spotkanie ewangelizacyjne...

Kongres będzie okazją do intensywniejszej ewangelizacji ulicznej?

– Tak. Wielu chce zamknąć Kościół w zakrystii. My będziemy chcieli pokazać się, wyjść na zewnątrz – bo mamy z czym wyjść, mamy dla tego świata najlepszą z możliwych propozycji.

Radość ognia

Informacje o zbliżającym się Kongresie Ewangelizacyjnym i Wrocławskim Jarmarku Cudów na www.kongres.archidiecezja.wroc.pl