Papież Franciszek przed uroczystościami jednej z rzymskich parafii siadł do konfesjonału i wyspowiadał ośmiu penitentów. Co w tym nadzwyczajnego?
Ano nic. To normalna kapłańska i biskupa posługa. Także Jan Paweł II i Benedykt XVI siadali do konfesjonału. Zaskoczenie może jedynie budzić fakt, że papież spowiadał podczas wizyty w jednej rzymskich parafii, przed odprawieniem Mszy dla dzieci pierwszokomunijnych. Spowiadał zaś nie jakichś wybrańców, starannie odfiltrowanych przez papieska świtę, ale przypadkowe osoby.
A zachowywał się w tej peryferyjnej rzymskiej parafii trochę jak zwyczajny proboszcz. „Papież jest w Watykanie, tutaj jest biskup" – żartował. I zwrócił uwagę, że rzeczywistość i prawdziwe życie widać lepiej z peryferii.
To dobrze, że papież broni się przed oddzielaniem go od wiernych. Zrozumiałe, że ochroniarzom nie jest to na rękę i że osoby będące blisko papieża mogą nieco obawiać się, na kogo to też papież może w takich spontanicznych kontaktach natrafić. Różnych dziwnych ludzi na świecie nie brakuje. Ale tak powinno być. Przecież jesteśmy braćmi i siostrami. To prawda fundamentalna. A godności, funkcje, to – wbrew temu co się czasem sugeruje – sprawa drugorzędna.
Jest jednak w tym papieskim spowiadaniu coś więcej. To praktyczna realizacja tego, co Franciszek mówił do kapłanów na samym początku swojego pontyfikatu. Nie narzekajcie, ze ludzie nie chcą się spowiadać. Siadajcie do konfesjonałów, a wtedy okaże się, że chętnych do spowiedzi nie brakuje.
Czasem wmawia się nam Polakom, że na Zachodzie ludzie już nie chcą się spowiadać. A ja pamiętam zaskoczenie, jakie wywołał we mnie kiedyś widok długiej kolejki w katedrze w Londynie. Z początku nie wiedziałem po co stoją. Dopiero potem się zorientowałem, że czekają na spowiedź. I pamiętam słowa polskiego księdza pracującego wtedy w jednej z peryferyjnych parafii tego miasta który mówił, że zawsze siada do konfesjonału pół godziny przed Mszą i prawie zawsze ktoś przychodzi się spowiadać. Myślę, że gdyby księżą na zachodzie dawali więcej okazji do spowiedzi, wielu by przyszło. Ale musi się chcieć.
W Polsce jest inaczej. To nie przesada. U nas paru ludzi stojących przed konfesjonałem to norma. Mimo to – jak wynika z moich skromnych obserwacji – tam, gdzie są tzw. stałe konfesjonały, sporo chętnych. Czasem aż by się chciało, żeby spowiadających było więcej. Tak, to prawda, że gdyby wszyscy katolicy zaczęli nagle regularnie, co miesiąc chodzić do spowiedzi, to księża nie daliby rady. Ale dobrze byłoby takich okazji dawać jak najwięcej. Nie tylko parę minut przed czy podczas Mszy.
Wiem że księżą miewają wiele różnych obowiązków. Ale spowiadanie to jeden z najważniejszych. W tym i w sprawowaniu Eucharystii nikt ich nie zastąpi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.