To nie grupa, to społeczność

„Moje stypendium – moja opowieść” to tytuł konkursu, dla diecezjalnych stypendystów Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”, w którym mieli opowiedzieć swoje historię. Spośród dziesięciu nagrodzonych prac dziś przybliżamy trzy opowieści.

Reklama

Przed diecezjalnymi spotkaniami stypendystów Kinga Nyga słyszała często kłopotliwe pytania znajomych: „Po co ty tam jedziesz na cały weekend? Nie wolisz spędzić go w domu? Ja bym nie mogła...” – Często takie zdania padają z ust moich koleżanek. Tak na dobrą sprawę wcale im się nie dziwię, bo na początku niestety miałam podobne nastawienie. Stypendium otrzymałam w III klasie gimnazjum. Co miesiąc 310 zł za dobre wyniki w nauce. Super! Jednak wtedy nie wiedziałam jeszcze, że bycie stypendystą oznacza coś więcej – wyjaśnia dziś już licealistka z Nowego Gorzycka k. Pszczewa.

Teraz podpowiada mi serce

Kinga nie od razu przekonała się do stypendystów. Jedno z pierwszych spotkań miało miejsce podczas Diecezjalnych Dni Młodych w Międzyrzeczu. – Czułam się nieswojo, ponieważ prawie nikogo wtedy nie znałam. Do tego wszystkiego wspólna Msza, która z jednej strony była dla mnie wyjątkowa, ale z drugiej strony dziwna. W trakcie odmawiania „Ojcze nasz” wszyscy trzymali się za ręce, a znaku pokoju nie przekazywali sobie uściskiem dłoni, tylko przytuleniem i uśmiechem. „Też mam się przytulać? Przecież ja ich nie znam” – takie myśli krążyły po mojej głowie. No ale do mnie też podchodzili, więc wypadało – relacjonuje Kinga. – Później nadszedł czas „rozmów nocą”. Powiedziałam tylko, jak się nazywam, gdzie mieszkam, gdzie się uczę i co mnie interesuje. Nic więcej. Pozostali opowiadali, co ich spotkało w ostatnim czasie. Podziwiałam te osoby za ich otwartość i chęć dzielenia się swoimi przeżyciami. Ja tego nie umiałam. Dlatego stwierdziłam, że tam nie pasuję.

Otwartość przychodziła z czasem. Zaczęło się od spotkania w Nowym Kurowie. – Odezwał się mój rozum i doszłam do wniosku, że jako stypendystka mam obowiązki, którymi między innymi są spotkania diecezjalne. Od tamtej pory moje nastawienie powoli zaczęło się zmieniać. Z czasem nawiązywałam nowe znajomości i powoli się otwierałam. Poznałam wiele wspaniałych i wartościowych osób, przy których mogę być sobą. Nie muszę nikogo udawać, ponieważ akceptują mnie taką, jaka jestem – zapewnia stypendystka. – Z niektórymi zżyłam się i śmiało mogę powiedzieć, że dziś są moimi przyjaciółmi. Prawdziwymi przyjaciółmi, na których zawsze mogę polegać. Nie myślałam, że w Fundacji spotkam ludzi, którym będzie na mnie zależało, którzy będą się o mnie troszczyć…, a ja o nich – dodaje. Teraz Kinga na każde spotkanie czeka z niecierpliwością. – Dzięki naszym wspólnym śpiewom i modlitwom czuję, że jesteśmy wspólnotą, jedną, wielką rodziną, która raduje się z obecności Boga. Dziś czerpię ogromną radość i przyjemność z przyjeżdżania na te spotkania. Chcę być na nich obecna i czuję potrzebę pojawienia się tam. Jednak jest to również mój obowiązek wobec innych. Tym razem nie podpowiada mi tego rozum, tylko serce – zapewnia Kinga.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama