- Wierzę, że nikt z nas nie jest tu przez przypadek. Nie wiem, czy skończę seminarium. Wiem natomiast jedno. Jeżeli nie poszedłbym za tym głosem, byłbym naprawdę nieszczęśliwy – mówi Wojtek, jeden z kleryków pierwszego roku.
W starych, pocysterskich murach dawnego klasztoru, przylegającego do oliwskiej katedry, ma swoją siedzibę Gdańskie Seminarium Duchowne. To tutaj kształcą się i formują kolejne pokolenia przyszłych księży. W tym roku do seminarium zgłosiło się tylko 12 kandydatów. Kilka dni temu rozpoczęli wstępną formację. – Trudno jest być świadkiem Chrystusa. Dzisiaj może nawet trudniej niż kiedyś – mówi ks. Jan Uchwat, prorektor ds. wychowania w Gdańskim Seminarium Duchownym. – 12 nowych kleryków to zapewne niewiele, jak na potrzeby diecezji. Od kilku lat jednak liczba kandydatów jest zbliżona. Ale cieszymy się każdym powołaniem, jakie Bóg rodzi w ludzkim sercu – kontynuuje.
Kim są?
Pochodzą z różnych części archidiecezji gdańskiej. Jeden, aby studiować w Oliwie, przybył aż z diecezji tarnowskiej. Wie, że w Gdańsku pracują kapłani pochodzący z jego okolicy, ale nie zna żadnego z nich. Są bardzo różni, tak jak różne są historie ich życia. – Właściwie to jestem z Londynu. Kilka lat tam pracowałem. I tam dopadł mnie Pan Bóg – mówi najstarszy z kleryków I roku. – Dwa lata temu przeżyłem nawrócenie. Spotkałem Boga, ale gdyby jeszcze przed rokiem ktoś mi powiedział, że pójdę do seminarium, roześmiałbym się tylko. Chodziłem regularnie do kościoła, modliłem się, ale żeby zaraz do seminarium? Nie myślałem o tym. Tyle że Pan Bóg mnie zapytał: Czy będziesz dla mnie księdzem? Na pytanie, czy przestraszyła go ta propozycja, odpowiada bez zawahania: – Nie, ale się zdziwiłem.
Piotr o kapłaństwie myślał od dziecka. W gimnazjum przylgnęła nawet do niego ksywa „Księdzu”. Mówi o dużym wpływie przykładu młodych kapłanów. Przed maturą pojawiły się myśli o medycynie, ale, jak mówi, nie dało się oprzeć temu Głosowi w sercu.
Bardzo poważnie o medycynie myślał też Adam. Chciał służyć ludziom. Pomagać. Wszystko, co robił, podporządkowywał temu jedynemu celowi. Wybór kierunków nauczania, udział w konkursach i olimpiadach. A uczył się pilnie. Jest zdyscyplinowany. Śmieje się, że targował się z Bogiem, ale wszystko, o co się spierał, musiał zostawić. Ze wspaniałą dziewczyną rozstawali się we łzach. Została czysta przyjaźń.
– Spotkałem wspaniałych księży, którzy pokazali mi, o co idzie w życiu – zwierza się Paweł. Kiedyś traktowałem to środowisko jako totalnie zamknięte – dodaje. Zanim wstąpił do seminarium, skończył studia, bo zafascynowała go geografia. Ale już na drugim roku wiedział, że chce być księdzem.
Na zakrętach i przy ołtarzu
Konrad mówi o tym, że do 13. roku życia mieszkał w Gdańsku. Prawie nie chodził wówczas do kościoła. Dopiero po rozwodzie rodziców, gdy z mamą zamieszkali u dziadków, sytuacja się zmieniła. Został ministrantem. Po raz pierwszy myślał o tym, by zostać księdzem już w gimnazjum. Ale potem ta myśl odeszła. Chodził na imprezy. Czasem wypił piwo. Chciał zostać policjantem. Dopiero gdy kilka lat temu pojechał na rekolekcje do seminarium, na nowo odkrył Chrystusa. Myśl powróciła.
U Pawła wszystko zaczęło się od dowcipu. Kiedy szedł w pieszej pielgrzymce, na którymś z postojów dla żartu ubrał sutannę. Robili z pielgrzymami jakieś przedstawienie i potrzebowali księdza. Najpierw było śmiesznie, potem coraz bardziej czuł, że to jest jego droga. Było to 4 lata temu. To przekonanie stale mu towarzyszy.
Krystiana, Daniela i Tomka łączy fakt, że o kapłaństwie myśleli od dziecka. Daniel już na początku podstawówki chciał zostać ministrantem. Ostatecznie się nie zgłosił, ale myśl o powołaniu wzrastała. Krystian z kolei bez służenia przy ołtarzu nie wyobraża sobie życia. – Kiedy moi koledzy marzyli, by być strażakami czy żołnierzami, ja myślałem tylko o jednym – mówi. – Chciałem zostać księdzem. – Później trochę się pogubiłem – wyznaje. Po maturze przez 2 lata pracował jako budowlaniec. Stawiał mosty. – W kapłaństwie budowanie mostów to ważna sprawa – uśmiecha się. Tomek podkreśla rolę spotkanych księży. – Czuje się tu nieźle – mówi. – Mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej – pointuje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).