Zamiast tortu był sękacz, a w miejsce piosenki „Sto lat” – dziękczynna adoracja Najświętszego Sakramentu. Podczas dwóch jubileuszowych obozów nie zabrakło tych, którzy 30 lat temu swoimi łzami podlewali tam drzewa.
Na słowo „Mikaszówka” wiele osób, które choć raz były tam na rekolekcjach, wyraźnie się ożywia. Wspomnienia wracają niczym bumerang. Przed oczami staje Jezioro Płaskie, które podczas poranków przytula się z mgłą, a wieczorami – sprowadzając słońce do snu – krwawi i płonie. Wraca też widok drzew, które przez 30 lat wydoroślały i zmężniały. Mrużąc oczy, bez trudu można zobaczyć także obozowisko z kaplicą, kilkudziesięcioma namiotami, studnią w środku lasu i kuchnią, z której dochodzą zapachy pysznych zup, pierogów i racuchów. Powracające obrazy przypominają, że jest to miejsce, które obozowiczom wiele lat temu wydzierżawił sam Bóg. Skąd taka pewność? Wielu Go tam spotkało, rozmawiało z Nim i prosiło o pomoc.
Bogu się nie odmawia
– Wracając do korzeni obozów organizowanych w Mikaszówce, trzeba powiedzieć, że punktem wyjścia było nasze doświadczenie związane z Odnową w Duchu Świętym – mówi Zygmunt Nowosielski, od 30 lat współprowadzący rekolekcje. – W podobnym czasie ja i mój brat Mirek, który był wtedy na IV roku seminarium, przeżywaliśmy swoje Rekolekcje Ewangelizacyjne Odnowy (REO). Obaj doświadczaliśmy zachwytu Panem Bogiem. Pamiętam, że jeździłem do niego co tydzień na furtę, by mu opowiedzieć o tym, jak Bóg jest dobry. Już wtedy wiedzieliśmy, że tym, czego doświadczyliśmy, chcemy dzielić się z ludźmi – wspomina Zygmunt. Pierwsze dwa turnusy rekolekcji w Mikaszówce odbyły się 30 lat temu. Uczestniczyły w nich dzieci z parafii oraz młodzież ze wspólnoty „Zwiastowanie” w Wesołej, w której ks. Mirek został wikariuszem. W następnym roku grono uczestników powiększyły osoby ze Skierniewic, ze wspólnoty „Apostoł”. Od tego czasu organizowano już co roku turnus rekolekcyjny dla dzieci oraz rekolekcje wzrostu dla osób z grup modlitewnych.
– Już na pierwszych wyjazdach jasno określiliśmy zasady panujące na naszych rekolekcjach – wyjaśnia ks. Mirosław Nowosielski. – Stawialiśmy na ewangelizację, konsekwencję i prawdę. W programie każdego dnia były Eucharystia, praca w małych grupach i różne formy odpoczynku. Jasno mówiliśmy, co trzeba, a czego nie wolno. Złamanie regulaminu zawsze kończyło się powrotem uczestnika do domu. By pomóc w spotkaniu z Bogiem, nie zgadzaliśmy się na posiadanie komórek, mp3 czy innego sprzętu do słuchania muzyki. Każdy kolejny rok miał swój temat. Mówiliśmy o chrzcie, Kościele, rodzinie. Pojawiły się też zagadnienia „Nowy człowiek”, „Nowa kultura”. Z czasem dostrzegliśmy potrzebę pracy z młodzieżą. Postanowiliśmy wówczas zorganizować rekolekcje, które określiliśmy mianem „P”, czyli dla początkujących. Już od kilku lat w każde wakacje organizujemy dwa turnusy: pierwszy z myślą o dzieciach, drugi – o młodzieży. W ostatnich latach przyświeca nam jeszcze jeden cel. Chcemy, aby nasze rekolekcje były dla kleryków praktyczną szkołą pracy z dziećmi i młodzieżą – mówi ks. Mirek.
– Co ciekawe, ostatni cel został rozeznany w czasie, w którym nosiliśmy się z zamiarem zakończenia organizacji obozów. Cóż było robić? Panu Bogu się nie odmawia – wtrąca Zygmunt, który podkreśla, że każdego roku zarówno temat, jak i zagadnienia są poddawane modlitwie i rozeznaniu. Dzięki temu program duchowy jest odpowiedzią na potrzeby uczestników, a nie pomysłem prowadzących.
Gwoździe i świadectwo Przemka
Jak wspominają weterani rekolekcji, w czasie 30-letniej historii nie brakowało wydarzeń i doświadczeń, których nie da się zapomnieć do końca życia. Wielu uczestników z sentymentem powraca do chwil, w których rodziły się ich uczucia, w których rozeznawali swoje powołanie i podejmowali decyzje, by swoje życie budować na prawdzie. – Dla mnie Mikaszówka jest miejscem spotkania z Bogiem, człowiekiem i samą sobą. Tu poznałam swojego męża, tu przygotowywałam się do sakramentu małżeństwa i tu uczyłam się odpowiedzialności – wyznaje Lucyna Sujka. – Jak wielu innych, kilka razy otwierałam swoją puszkę Pandory. Wtedy też niejedno z tych drzew podlewałam swoimi łzami. Na moich oczach rosły nie tylko sosny, ale i wiara uczestników, wśród których były też moje dzieci. Jednym z najmocniejszych przeżyć było świadectwo Przemka, który przyjechał tu ze swoją rodziną. Mówił o Mikaszówce, z której – z powodu nieprzestrzegania regulaminu – musiał wyjechać, a także o pobycie w więzieniu, gdzie wiele razy powracał do chwil spędzonych nad Jeziorem Płaskim. Odsiadując wyrok, nie miał wątpliwości, że Mikaszówka była jedynym miejscem, gdzie doświadczył miłości. Dzięki niej stanął na nogi i założył rodzinę – wspomina Lucyna.
Choć ukraińska młodzież częściej uczestniczy w pogrzebach niż weselach swoich rówieśników...
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).