Głębia nad Płaskim

Zamiast tortu był sękacz, a w miejsce piosenki „Sto lat” – dziękczynna adoracja Najświętszego Sakramentu. Podczas dwóch jubileuszowych obozów nie zabrakło tych, którzy 30 lat temu swoimi łzami podlewali tam drzewa.

Reklama

Również Marek Kozłowski, który w Mikaszówce był kilkanaście razy, chętnie powraca do wspomnień. Pamięta rekolekcje, w których na ogniska przychodził pewien mężczyzna z UB, a potem pisał donosy. Po latach przyznał się do tego i poprosił o wybaczenie. – Przed oczami mam też pewną kobietę z pobliskiej wsi. Były to czasy komuny. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, zobaczyliśmy, że nie ma tam naszego krzyża, który zawsze nosiliśmy w czasie Drogi Krzyżowej. Co się z nim stało, opowiedziała nam wspomniana kobieta. Niedługo po zakończeniu poprzedniego obozu na ryby przyjechali tu jacyś ówcześni dygnitarze, którzy z naszego krzyża zrobili sobie ognisko. Mówiąc to, przekazała nam gwoździe, które co roku w niego wbijaliśmy. Wiedziała o tym, bo razem z nami się kiedyś modliła, dlatego gdy dygnitarze odjechali, pozbierała je i nam oddała– opowiada Marek.

Z życzliwością i zaangażowaniem miejscowych organizatorzy rekolekcji spotykali się na każdym kroku. Specjalnie na ich potrzeby tamtejsi rolnicy sadzili warzywa i hodowali zwierzęta, które potem były zabijane i porcjowane. Wielu z nich w swoich piwnicach i stodołach przechowywało obozowe rzeczy.

Formacja bez wyjątków

Mówiąc o turnusach nad Płaskim, trzeba wspomnieć, że ich specyfiką od lat – poza surowymi warunkami i jasno określonymi zasadami – jest także formacja, którą objęci są nie tylko uczestnicy. Swoje grupki dzielenia i zadania duchowe mają też prowadzący, animatorzy, kierowcy, panie z kuchni i techniczni. Bez względu na pełnioną funkcję i wiek, każdy uczestniczy w programie duchowym. – Ja na przykład do wspólnoty dostałam się od kuchni – żartuje pani Kazimiera. – Tak przyjęte zasady pozwalają nie tylko budować wspólnotę, ale także dbać o rozwój duchowy każdego, kto tam przyjeżdża – mówi ks. Andrzej Sałkowski, od lat wspomagający głównego organizatora. – Gdy tam jadę, moim zadaniem jest nie tylko głoszenie, ale także uczestnictwo. Nie jestem ponad innymi. Tym, czego sam doświadczam, dzielę się i mogę liczyć na wsparcie. Zabierając na rekolekcje swoich parafian, z którymi jestem 24 godziny na dobę, poznaję ich i uczę się tworzyć z nimi wspólnotę. Podobnie jak uczestnicy, wiele czerpię też ze spotkań z zaproszonymi gośćmi – dodaje ks. Andrzej.

Co ciekawe, trwające rekolekcje zarówno dla wielu uczestników, jak i posługujących nie kończą się wraz z wyjazdem z Puszczy Augustowskiej. Przyszli animatorzy uczestniczą w specjalnej formacji (szkole animatora), która uczy ich prowadzenia grupek i odpowiedzialności za inne osoby. Samym sobie nie są pozostawieni także uczestnicy, których problemy zostały zauważone podczas rekolekcji. Ksiądz Nowosielski często spotyka się z ich bliskimi i służy radą w poradni rodzinnej, działającej przy Caritas w Łowiczu. – Od lat podziwiam go za taką postawę. Jego zaangażowanie, które nie słabnie, jest dla mnie wzorem, jak należy troszczyć się o człowieka – chwali Marek Kozłowski, który – podobnie, jak Lucyna Sujka – księdzu Mirkowi jest wdzięczny za jeszcze jedną rzecz. Jaką? Za to, że przy jego boku w wierze mogły wzrastać także jego dzieci, które dziś są już oboźnymi i animatorami.

Podsumowując 30-lecie, nie sposób opisać wszystkiego, co dokonało się tam zarówno w sferze duchowej, społecznej, jak i psychologicznej. Patrząc na owoce, nie można zaprzeczyć, że Tym, który daje natchnienie i troszczy się o rozwój, jest Bóg. Nic więc dziwnego, że podczas jubileuszowych rekolekcji, zamiast wielkiej imprezy z zaproszonymi gośćmi, były Eucharystia i adoracja.

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama