Szaleństwo

Trzeba być szaleńcem, by robić to, co przez lata robił Marek Kotański. Od prawie 10 lat tego szaleńca trochę nam brakuje.

Reklama

Droga do pracy, 6 rano, myślę nad zakończeniem tekstu o Marku Kotańskim. Zbliża się 10 rocznica jego śmierci. W Radiu eM fragment dzisiejszych czytań: „Kto skąpo sieje, ten skąpo i zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie. Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg” oraz: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity”.

Tak mi jakoś pasuje do bohatera mojego tekstu. Tym bardziej, że w homilii pogrzebowej założyciela Monaru bp Piotr Jarecki mówił: „"Wiele osób pyta, dlaczego w czasie, gdy Jan Paweł II głosił w Polsce Ewangelię miłosierdzia, jeden z symboli miłosierdzia odchodzi do Boga? (Marek Kotański zmarł 19 sierpnia 2002 roku, w tym samym dniu Papież kończył swoją ostatnia pielgrzymkę do Polski) . „Osobiście sądzę, że odpowiedź można znaleźć, gdy na to bolesne po ludzku wydarzenie rzucimy światło wiary. Być może Polsce i Polakom nie wystarczył jeden Kotański. Być może to ziarno musiało obumrzeć, by z niego wyrosły tysiące Polaków, którzy jego życie uczynili stylem swojego życia i postępowania", mówił bp Jarecki.

Psycholog odrzuconych. Nie, nie taki z podręcznikiem i tabelkami w ręku (choć z dyplomem w kieszeni). Niekonwencjonalne metody, jakie stosował w ośrodkach założonego przez siebie Monaru, z pewnością jeżyły włos na głowie niejednemu koledze po fachu.  Mówił twardo: „W narkomanii nie ma problemu nieuleczalności. Jest to termin ukuty z naszej bezradności i niewiedzy. Powinien on zniknąć ze słownictwa pojęć dotyczących tych ludzi, gdyż jest on jedynie wyrazem naszej niemożności i nie może być dla nas usprawiedliwieniem wobec ludzi oczekujących pomocy”.

Mimo to miał świadomość, że przed śmiercią uratuje tylko niewielu.  Z gorzką ironią mówił o swojej działalności, której skuteczność wynosi „nieco ponad 0 procent”. Pracował jednak na pełnych obrotach, jakby dało się uratować każdego. Po operacji serca przeżył wielką duchową przemianę, która nadała jeszcze większy sens temu, co robił. Mówił: „Miłość do Jezusa jest drogą, która pozwala mi docierać do ludzi, którzy często są na takim dnie, że właściwie nikt nie chce z nimi rozmawiać”. A gdy przed ośrodkiem Markotu postawił kopię figury Jezusa z Rio de Janeiro, na drwiące uśmieszki odpowiadał, że skoro postawił już setkę ośrodków, to teraz ma prawo stawiać pomniki Zbawicielowi.

Być może najtrudniej przyjąć nam słowa Kotańskiego, który przekonywał, że nędza ludzi upodlonych i praca nad przywróceniem ich do życia jest sprawą każdego z nas. „Przecież brud, jakim są pokryci, a który tak bardzo nas mierzi, pochodzi ze śmietniska naszego zła, na które wyrzucamy codziennie nasze świństwa w postaci kłótni, faryzeuszostwa, chamstwa, kłamstwa i nieuczciwości. Oni powinni być naszym wyrzutem sumienia, będąc przecież tworem naszego nieudanego życia osobistego i społecznego”, pisał we wspomnieniach.

Dobrze wiem, że takich „morałów” ciężko się słucha. Bo przeszkadzają w zabawie, dobrym samopoczuciu i naruszają naszą małą stabilizację. Są też niebezpieczne – toż się kiełbaską z grilla można udławić. Tyle, że dzisiejsza Ewangelia też kończy się „nieciekawie”: „Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne”.

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7