O pozycjonowaniu i o tym, by PR był skuteczny, z ks. Jackiem Stryczkiem rozmawia Piotr Legutko.
Piotr Legutko: „Kościołowi potrzebne jest profesjonalne wsparcie z dziedziny public relations (PR)”. Podpisałby się Ksiądz pod takim zdaniem?
Ks. Jacek Stryczek: – Obiema rękami. Kościół, który działa w przestrzeni społecznej, powinien zaistnieć w przestrzeni medialnej. Nie chodzi jedynie o pokazywanie aktywności hierarchów. Kościół to również wiele zaangażowanych społecznie osób, to działalność charytatywna, budowanie społeczności lokalnych, czy po prostu wysłuchanie konkretnego człowieka. Kościół to równocześnie wielkie uroczystości i samotna modlitwa. Kościół jest przecież charyzmatyczny, a charyzma jest tym, czym chętnie zajmują się media. Te działania często mają wielkie uznanie lokalnie, ale ma się to nijak do obrazu przekazywanego w mediach ogólnopolskich. Te dwa wizerunki kompletnie do siebie nie przystają
Czy to jest efekt jakiejś świadomej działalności?
– Media – jak to się mawia w branży – pozycjonują Kościół, czyli decydują, co w nim jest, a co nie jest ważne, bez względu na to, jaka jest rzeczywistość.
No i co z tym zrobić? Walczyć z mediami?
– Krytykowanie kultury masowej jest zajęciem jałowym, jest ona bowiem pochodną wolnego rynku, rozwoju społecznego. To są procesy, które się toczą niezależnie od nas. Mnie bardziej interesuje odpowiedź na pytanie, jak się w takiej atmosferze odnaleźć. Mówiąc uczenie, staram się doskonalić swoją świadomość komunikacyjną, czyli wiedzieć, jakie skutki niosą moje słowa, zachowania, gesty. Jeśli Pasterkę transmitowaną przez internet z jednego lokalnego kościoła chce oglądać 30 tysięcy osób, to znaczy, że można się przebić z przesłaniem. I tak rozumiem skutecznie prowadzony PR.
No dobrze, skoro mamy zmienić wizerunek Kościoła w mediach, od czego należy zacząć?
– Pierwszą rzeczą powinno być wybranie tego, z czym chcemy, by Kościół był utożsamiany. Wskazanie, jaka jest jego najważniejsza cecha do pokazania. Czy są to uroczystości kościelne, działalność charytatywna, może wychowawcza.
A na co by Ksiądz postawił?
– Żyjemy w czasach wielkiej imitacji, wszystko można podrobić, uroczystości kościelne też są podrabiane przez wielkie świeckie widowiska, spektakle plenerowe. Na szczęście jest jedna rzecz nie do podrobienia: to jest duchowość, skupienie i szukanie w nim prawdy. To chciałbym pokazać, zwłaszcza że mówimy o najbardziej deficytowym towarze na rynku.
Bo wszyscy myślą, że nie da się tego pokazać.
– Z czym Kościół powinien się kojarzyć? Czy nie z miejscem, w którym można się schronić, znaleźć ukojenie w ciszy, na modlitwie, po dniu ciężkiej, stresującej pracy? Miejscem, gdzie można uzyskać wsparcie duchowe w chwilach rozterki? Używając języka ze świata mediów i reklamy – bo to jest świat, w którym funkcjonujemy – tak właśnie trzeba pozycjonować Kościół.
W tym cały jest ambaras, że... Kościół nie chce być ustawiany w tym samym porządku co inne „produkty”, bo też jest wyjątkowy.
– Skutek jest taki, że inni go ustawiają. Chcemy czy nie chcemy, stajemy wobec konkurencji. Ludzie idą albo do kościoła, albo do marketu. Moi studenci mają do wyboru kółka taneczne, kursy języków, kino, duszpasterstwo. Nie można mieć wszystkiego, a wybór z każdym rokiem jest coraz bogatszy, więc coraz trudniejszy, bo zawsze oznacza jakąś stratę. Dokładnie to samo dotyczy niedzielnej Mszy świętej, bo obok są woda, góry, spacer, sklep… Pokażmy zatem prawdziwe cechy rzeczywistości, jaką jest Msza święta, przeżycia duchowe, jakich dostarcza, by ludziom łatwiej było podjąć decyzję.
Proszę o jeden powód, dla którego zamiast kryminalnej historii ktoś miałby wybrać opowieść o współczesnym dobrym samarytaninie.
– Bo tak naprawdę dobro przyciąga, a zło odpycha. To może w kontekście tej rozmowy brzmi jak paradoks, ale proszę zauważyć, że na co dzień uciekamy od zła, unikamy pieniaczy, a lgniemy do dobrych ludzi. W mediach jest odwrotnie, ale to się kiedyś musi zmienić.
.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).