Za kilka dni 18 lutego br., zbierze się Kolegium Kardynalskie na swym kolejnym zwyczajnym konsystorzu publicznym. Ojciec Święty kreuje 22 nowych kardynałów. Z tej okazji, o swej 29 –letniej pracy w Kolegium Kardynalskim opowiada KAI kard. Józef Glemp, Prymas Polski – senior.
Czy o tym, że jakiś hierarcha zostaje kardynałem, dowiaduje się on w ostatniej chwili przed konsystorzem?
Kard. Józef Glemp: – Nie, taką wiadomość otrzymuje się z odpowiednim wyprzedzeniem. Ja o swojej planowanej nominacji dowiedziałem się telefonicznie z Watykanu. Natomiast przed następnym konsystorzem zostałem upoważniony przez Stolicę Apostolską, aby powiadomić metropolitę wrocławskiego abp Henryka Gulbinowicza o nominacji dla niego.
Ksiądz Prymas nie był chyba zaskoczony swoją nominacją?
– Szczerze mówiąc – nie. Wybierając kardynała, papież bierze pod uwagę prestiż i godność miejsca, a także znaczenie polityczne danej stolicy biskupiej, a w przypadku Warszawy i Gniezna nie było co do tego wątpliwości.
Natomiast osobowość arcybiskupa, jego zasługi osobiste nie są najistotniejsze. Tak też odebrałem moją nominację – skoro jestem arcybiskupem, to widocznie nadaję się i mogę zostać kardynałem. Trudno było też sobie wyobrazić, żeby godności kardynalskiej nie otrzymał następca prymasa Wyszyńskiego. Pamiętam duże zainteresowanie moją osobą. Na Zachodzie niemal każdy chciał wiedzieć, kto zostanie następcą Prymasa Tysiąclecia. To zainteresowanie wzmógł jeszcze stan wojenny. Polska była wówczas na ustach całego świata.
Jak Ksiądz Prymas czuł się w tym nowym gronie?
W tym gronie zacnych i wybitnych kardynałów byłem popularny jako następca kard. Wyszyńskiego. Akurat ta kreacja kardynałów z konsystorza w 1983 r. obfitowała w indywidualności. Bardzo popularny był też kard. Joseph Bernardin, poczęty we Włoszech, a urodzony w Ameryce, bardzo fetowany przez Włochów po nominacji (ilekroć byłem w Chicago, zawsze zapraszał mnie do zamieszkania w swojej rezydencji). Do dziś czynny jest kard. Joachim Meisner, wówczas najmłodszy z nas. Wybitnym purpuratem był Kolumbijczyk Alfonso Lopez Trujillo, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Rodziny. Był też kard. Godfried Danneels, Belg, dzisiaj emeryt. No i dwie gwiazdy kolegium kardynalskiego – arcybiskup Paryża Jean Marie Lustiger i arcybiskup Mediolanu Carlo Maria Martini. Niektórzy z tego grona już zmarli, jak mój rzymski profesor Aurelio Sabattani.
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.