Za kilka dni 18 lutego br., zbierze się Kolegium Kardynalskie na swym kolejnym zwyczajnym konsystorzu publicznym. Ojciec Święty kreuje 22 nowych kardynałów. Z tej okazji, o swej 29 –letniej pracy w Kolegium Kardynalskim opowiada KAI kard. Józef Glemp, Prymas Polski – senior.
Pamiętam, że ta nominacja dla Księdza Prymasa, mimo iż spodziewana, przyniosła Polakom dużo radości.
– Tak, przy tym powszechnym przygnębieniu spowodowanym trwającym stanem wojennym, to było radosne wydarzenie. Czekaliśmy na drugą wizytę Ojca Świętego i ożywienie w narodzie było znaczne.
A jak przebiegał sam konsystorz kardynalski?
– Uroczystość trwała dwa dni. Najpierw miała miejsce „kreacja” kardynalska w Auli Pawła VI i wręczenie dokumentów. Wieczorem wszyscy nowo kreowani odprawialiśmy Mszę św. z Ojcem Świętym w Bazylice św. Piotra i tam otrzymaliśmy pierścień i piuskę. Na drugi dzień przyjmowaliśmy życzenia od znajomych i przyjaciół. Ja przyjmowałem do późnego wieczora gratulacje od wielu osób. Nazywało się to „Visita di cortesia”. Mnie przydzielono do tego celu pomieszczenia Kongregacji ds. Biskupów, której okna wychodzą na plac św. Piotra. Przyszło wielu ludzi z różnych krajów, nie tylko, żeby mi złożyć gratulacje, lecz także zapytać o Polskę, jak nam się żyje w stanie wojennym. Przychodzili także ludzie z propozycją pomocy, bo wtedy otrzymywaliśmy wiele darów zza granicy. Dzięki mojej nominacji jeszcze więcej mówiono o Polsce. Grzecznie zachowały się władze PRL, przyjechał pan min. Kuberski, a ambasada zaprosiła na kolację.
Jak zapamiętał Ksiądz Prymas objęcie swego kościoła tytularnego?
– To stara, rzymska tradycja. Dawniej, aby kardynałowie byli „pod ręką” w służbie papieża, przydzielał im on świątynię, często jako parafię. Chodziło o to, aby przebywali w Rzymie i należeli do duchowieństwa rzymskiego. Ta instytucja przeszła wiele zmian, dziś jej pozostałością są kościoły tytularne dla kardynałów. Nie pociąga to za sobą żadnych zobowiązań, a zewnętrznym przejawem tej tradycji jest uroczystość objęcia kościoła tytularnego przez kardynała i jego portret w zakrystii.
Dla mnie i dla Polaków było bardzo wymownym faktem to, że papież przydzielił mi bazylikę Matki Bożej na Zatybrzu, którą „odziedziczyłem” po kard. Wyszyńskim. W dodatku jest to jedna z najpiękniejszych i najstarszych bazylik rzymskich. W XVI w. posiadał ją kard. Stanisław Hozjusz, który tam został pochowany. Świątynię na Zatybrzu znałem wcześnie, bo przyjeżdżałem tam z kard. Wyszyńskim.
Na Zatybrzu nawiązałem kontakt ze Wspólnotą św. Idziego, organizującą corocznie spotkanie religii świata, w których regularnie uczestniczyłem. Do swojego kościoła tytularnego często przyjeżdżałem, bo zaprzyjaźniłem się z proboszczem Don Paglią, obecnie biskupem, który mnie chętnie zapraszał. Kiedy byłem na Zatybrzu, przychodziło dużo Polaków. Odprawiałem tam msze, a kazanie głosiłem częściowo po polsku, częściowo po włosku.
Co kardynalat zmienił w życiu Księdza Prymasa?
– Praktycznie niewiele, bo moim głównym zajęciem pozostała praca pasterska w diecezjach – gnieźnieńskiej i warszawskiej. Przerywały ją wyjazdy do Rzymu na konsystorze, synody i inne spotkania, wynikające z przynależności do Kolegium Kardynalskiego. Wyjątkowym przeżyciem było dla mnie konklawe. Ja uczestniczyłem tylko w jednym, kard. Wyszyński był na czterech.
Kardynałowie to senat papieża, w tym gronie papież zasięga opinii, konsultuje się. Czy uczestniczył Ksiądz Prymas w takich posiedzeniach?
– Istotnie, spośród licznych rad Kolegium Kardynalskie jest gronem najbliższym Ojca Świętego, najbardziej godnym zaufania i najbardziej reprezentatywnym, skupiającym kardynałów ze wszystkich kontynentów, którzy uchodzą za wypróbowanych współpracowników papieża. Znakiem tego są purpurowe szaty jako interpretowany mistycznie znak wierności aż do krwi. To jest grono najbardziej szacowne, dzisiaj dość liczne – za moich czasów przekroczyło stu członków. Uczestniczyłem w posiedzeniu, które doradzało Janowi Pawłowi II w sprawie encykliki „Evangelium vitae” i odnośnie statusu Kościołów Wschodnich. Kardynałowie zawsze też są konsultowani w sprawach kolejnych kanonizacji.
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.