Mija pięć lat od śmierci Prymasa Polski, kard. Józefa Glempa. Człowieka wielkiej wiary.
Przy boku wielkiego Prymasa Tysiąclecia uczył się miłości do Maryi i Kościoła. I to przed śmiercią on prosił Jana Pawła II o wyznaczenie bp. Józefa Glempa jako następcy, co było odebrane z zaskoczeniem.
Od początku na wszystkich robiła wrażenie jego skromność. Pytany przez dziennikarzy tuż po ingresie do katedry warszawskiej, jak zamierza wprowadzić wiernych w XXI wiek, nowy Prymas odparł: „Wcale nie przypuszczam, bym miał wprowadzać Kościół polski w następne tysiąclecie. Pragnę tylko kontynuować to, co zrobił wielki Prymas. Ja, mały prymas, chciałbym pójść jego śladem, o ile można, w nowych warunkach”. I poszedł, choć Pan Bóg miał dla niego własny, niełatwy plan.
Jan Paweł II mianował go Prymasem Polski 7 lipca 1981 r. Kilka miesięcy później, 13 grudnia, kard. Józef Glemp musiał już zdawać pierwszy wielki egzamin. I zdał go celująco, tonując rewolucyjne nastroje, wzywając obrony przed rozlewem krwi.
- To nic, że ktoś może Kościół oskarżać o tchórzostwo, o kunktatorstwo, o rozładowywanie radykalnych nastrojów. Kościół broni każdego życia ludzkiego, a więc w stanie wojennym będzie wołał, gdzie tylko może, o spokój, o zaniechanie gwałtów, o zażegnanie bratobójczych walk - mówił w sanktuarium Matki Bożej Łaskawej, dodając że będzie o to prosił, nawet gdyby boso i na kolanach miał błagać.
19 lat później w Roku Wielkiego Jubileuszu prymas Polski, wprowadzając polski Kościół w XXI wiek, wyraził skruchę, że mimo podejmowanych wysiłków nie zdołał ocalić życia ks. Jerzego Popiełuszki. Choć wcale nie jest pewne, czy mógł. Pod jego auspicjami w czasie stanu wojennego Kościół zorganizował sieć ośrodków pomocy dla internowanych, więzionych, represjonowanych i ich rodzin. Bezpośredni, i serdeczny, a przy tym prawy, życzliwy i skromny, do końca pozostał wierny biskupiej dewizie: Caritati in iustitia, Miłosierni w sprawiedliwości.
Umiarkowanie Prymasa, a jednocześnie jego wierne realizowanie posłannictwa Kościoła, rzeczywiście nie przynosiły mu popularności. Ale z dzisiejszej perspektywy dały błogosławione owoce. Nie po raz ostatni. Przeprowadził Kościół w Polsce, jak Mojżesz, przez Morze Czerwone, od dyktatury do wolności. Mówił za św. Pawłem, że Pan Bóg wybiera sobie to, co słabe i głupie. I cała mądrość jest w tym, by po prostu chcieć być narzędziem woli Bożej. „A resztę to jakoś Pan Bóg musi zrobić” – dodawał.
czytaj także:
Zobacz także:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
13 maja br. grupa osób skrzywdzonych w Kościele skierowała list do Rady Stałej Episkopatu Polski.