Krytyka, jaka spadła ze strony środowisk proaborcyjnych na walczącą z rakiem piersi Fundacji im. Susan G. Komen za to, że zerwała współpracę z aborcyjnym gigantem Planned Parenthood, przypominała „bandycką kampanię wymuszenia” – uważa Austin Ruse, szef Katolickiego Instytutu Praw Człowieka i Rodziny ( C-FAM) z Nowego Jorku i Waszyngtonu.
W wyniku przeprowadzonej nagonki znana na całym świecie Fundacja wycofała się z wcześniejszej deklaracji zaprzestania finansowania aborcyjnego giganta, przeciwko któremu toczy się w Kongresie dochodzenie. Fundacja z Dallas w stanie Teksas, będąca światowym liderem działań na rzecz walki z rakiem u kobiet, z reguły nie może współpracować z partnerami, wobec których toczy się śledztwo prowadzone przez władz lokalne, stanowe czy federalne.
W specjalnym oświadczeniu, Ruse podkreślił, że działacze Planned zaszantażowali Fundację przy współudziale głównych mediów, przedstawiając jej prostą alternatywę: „albo dacie nam pieniądze albo was zniszczymy”. „Żałuję tylko, że nie mogliśmy zrobić więcej, aby dodać Fundacji sił i umożliwić obronę przed potężnym gigantem” – dodał Ruse.
Obrońcy życia uznali na początku, że wstrzymanie finansowego wsparcia dla aborcyjnej organizacji to dowód prawdziwej odwagi i uczciwości ze strony Fundacji im. Susan G. Komen. W ubiegłym roku Fundacja darowała 19 podmiotom powiązanym z Planned Parenthood 680 tys. dolarów. Rok wcześniej 580 tys. dolarów.
Jedną trzecią budżetu Planned Parenthood stanowią podatki płacone przez obywateli Stanów Zjednoczonych. Rocznie PP otrzymuje w ten sposób ze środków federalnych 363 miliony dolarów. Roczne zarobki szefowej tej największej organizacji aborcyjnej świata wynoszą oko. ok. 400 tys. dolarów.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.