Pewien kolega z pracy, na wieść o tym, że mój syn skończył już 14 lat, zaczął pół żartem, pół serio zagadywać mnie z ironiczno-złośliwym uśmiechem: „Czy uświadomiłeś go seksualnie? Czy wyjechał już gdzieś z dziewczyną? Czy jesteś już gotowy zostać dziadkiem?
Czy złapałeś go może na czytaniu ukradkiem pism pornograficznych?” Biuro nie jest najlepszym miejscem na dyskusje; kolega to zresztą bardzo inteligentny i błyskotliwy człowiek - trudno było by mi go przegadać czy przekonać. Więc może teraz, w tym miejscu, odpowiem na jego pytania.
Czy „uświadomiłem seksualnie” swojego syna? Niedawno obejrzałem przypadkowo w kablówce fragment programu o prymitywnych plemionach indiańskich, które przebywają w głębinach amazońskiej dżungli. Pokazano tam ludzi nie mających żadnego kontaktu z cywilizacją, żyjących całkowicie nago jak zwierzęta; ludzi, którzy budowali osobne chaty na polanach nie wiedząc nawet, co to jest wioska, uciekających do puszczy, kiedy nadlatywała awionetka. Otóż ci indianie - skrajnie prymitywni, którzy nie byli w stanie stworzyć nawet jakichś zalążków organizacji plemiennej - wiedzieli dobrze co i jak należy robić, aby mieć dzieci. Nikt ich nie musiał uświadamiać. Popęd seksualny jest bowiem instynktem tak bardzo pierwotnym, że naprawdę nie ma sensu komukolwiek coś tłumaczyć, tak jak nikt z nas nie musi uczyć swojego dziecka, jak się przełyka wodę.
Czy zatem nie muszę o niczym mówić swojemu synowi? Bynajmniej. Jeśli miałby na to ochotę i byłaby po temu sposobność, bardzo chętnie porozmawiam z nim o tym, o czym wielu ludzi nie ma zielonego pojęcia: o miłości. Tak, właśnie o tym – o dojrzałej, prawdziwie ludzkiej miłości. Ponieważ seksem jesteśmy zalewani niemal jak tropikalnym deszczem: poprzez telewizję, filmy w kinach, reklamy, bilboardy, internet – natomiast o prawdziwej miłości w mediach jak na lekarstwo.
Jakoś zbyt łatwo daliśmy się zagłuszyć przez tych, którzy sprowadzają wspaniałą rzeczywistość ludzkiej miłości do fizycznego współżycia, albo (w najlepszym wypadku) do wzajemnego wypowiedzenia swoich uczuć. Jakże okropnie ci krzykacze zawężają istotę ludzkiej miłości! Seks i uczucia przeżywają także zwierzęta, ale człowiek to ktoś całkowicie inny niż zwierzę. To istota obdarzona rozumem i wolną wolą – wolnością. Każdy człowiek jest osobą: kimś jedynym i niepowtarzalnym w całej historii i przestrzeni Wszechświata. I ta prawdziwie ludzka miłość, Miłość przez duże M, obejmuje całego człowieka, dotyka nie tylko jego uczuć i cielesności, ale także rozumu, przemyśleń, wyborów, codziennych decyzji i ich konsekwencji.
Miłość nie jest tylko uczuciem: jest prawdziwym wyzwaniem, które trwa całe życie; drogą, którą się podąża aż do śmierci. Zaczyna się czystością przedmałżeńską, narzeczeństwem i ślubem, którym w życie dwojga ludzi wchodzi Bóg. Wtedy nadchodzi właściwy czas i miejsce na współżycie fizyczne – ów prawdziwy fetysz współczesnej „kultury”. Ale miłość małżeńska to coś znacznie, znacznie więcej: to przede wszystkim otwarcie na przyjęcie nowego życia oraz wierność, obecność, zaufanie, wyrozumiałość i przebaczenie. I tylko czasami, niejako mimochodem, przy okazji konstatujemy, że w tym wszystkim spełniamy się jako ludzie, że właśnie na tym polega szczęście. I także to, że trwając w takiej miłości dajemy swoim dzieciom niezwykły dar, handicap na całe ich późniejsze życie – szczęśliwe dzieciństwo, spędzone w poczuciu bezpieczeństwa i obecności kochających się rodziców.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.