Lech Janerka oczywiście w tytule. Przywoływany w pogodne dni, gdy po wieczornej Mszy św. odpoczywam, krążąc rowerem po okolicy.
Kościół od samego początku żyje w napięciu pomiędzy wczoraj i dziś, początkiem i końcem, już i jeszcze nie, tajemnicą ujawnioną i jeszcze zakrytą.
Czyli odrobina zamieszania wokół kalendarza liturgicznego.
Geniusz miejsca, ludzie, dzień wypełniony konkretnymi aktywnościami – wszystko, co potrzebne, by kształtować wiarę żywą i Kościół żywy.
Niezawodny Kopaliński tym razem nie pomógł. Trzytomowy Słownik Języka Polskiego także niewiele wyjaśnia.
Gdy człowiek, niekoniecznie ksiądz, stoi po drugiej stronie oceanu i woła o pomoc…
Do niedawna w brzydkiej szacie graficznej, rzadko aktualizowana i nieprzejrzysta. Od kilku dni zachęca do zaglądania i czerpania z olbrzymich zasobów Dykasterii.
Komunikat z ostatniego Zebrania Plenarnego KEP jest dobrym sygnałem. Po raz (chyba) pierwszy oficjalnie rozdzielono katechezę w parafiach od lekcji religii w szkole.
Najważniejsze, ustanawiane przez Kościół posługi: lektora, akolity i katechisty, nie są przewidziane dla dzieci. A nawet nie dla nastolatków.
Jedni mówili: tylko muzyka klasyczna, drudzy: tylko msza gregoriańska. Lud tymczasem po staremu śpiewał Serdeczna Matko i Kochajmy Pana.
Studiował filozofię i teologię w Paryżu. Mnóstwo pisał. W końcu został generałem franciszkanów, potem biskupem i kardynałem.