Siłą smartfona młodym z rąk nie wytrąci. Więc wykorzystajmy go jako narzędzie komunikowania się z nimi.
Czyli mój pomysł na kontynuację Światowych Dni Młodzieży.
Czyli odpowiedź Franciszka na nurtujące wielu pytanie: kiedy młodzi stają się nadzieją Kościoła.
Gdy Franciszek prosił w oknie, by w ciszy pomodlić się do przyjaciela drogi naszego życia, a młodzi to zaproszenie podjęli, nie było cudu. Zareagowali normalnie.
Czyli szaleństwo świętych i krótkowzroczność polityków.
Jeżeli Ewangelia, przeżywanie spotkania z Jezusem, nie jest teorią lecz wydarzeniem, towarzyszą mu emocje. One mówią o spotkaniu i Spotkanym.
Rzecz w tym, by uczynki miłosierdzia nie były czymś nadzwyczajnym, a raczej, czy może nawet przede wszystkim, normalnością, codziennością życia chrześcijańskiego.
Otwarcie i wiodąca ku niemu droga wyjścia nie jest wyborem jakiejś opcji politycznej, nie jest nawet wyborem określonej wspólnoty czy formy duchowości.
Czuli na rodzimym podwórku tracimy tę wrażliwość, gdy chodzi o przybywające z obszarów objętych wojną i skrajnym ubóstwem dzieci.
Dojrzałość jest umiejętnością kształtowania poprawnych relacji. Gdzie nie ma miejsca z jednej strony na niezdrową rywalizację, z drugiej zaś na tłamszenie wyzwolonej przez Ducha Świętego energii.
Średniowiecze było ciemne – każdy o tym wie, prawda? Trudno więc przekonać, że żyjący w XIII w. św. Albert Wielki naprawdę był wielki.