Czuli na rodzimym podwórku tracimy tę wrażliwość, gdy chodzi o przybywające z obszarów objętych wojną i skrajnym ubóstwem dzieci.
A chodzi o przyszłoroczny Dzień Migranta i Uchodźcy. Stolica Apostolska ogłosiła wczoraj pod jakim hasłem będzie w Kościele przeżywany. „Migranci nieletni, zagrożeni i pozbawieni głosu.” W wydanym z tej okazji komunikacie czytamy między innymi: „to dzieci bowiem i kobiety stanowią najbardziej zagrożoną kategorię w ramach tego wielkiego zjawiska i to właśnie nieletni są najbardziej narażeni, często w sposób niezauważalny, gdyż są pozbawione dokumenty lub osób towarzyszących im”. Dlatego Ojciec święty, wybierając temat przyszłorocznego Dnia „pragnie zwrócić uwagę na najmniejszych z małych. Dzieci często przybywają same do krajów przeznaczenia i nie są w stanie sprawić, aby usłyszano ich głos, stając się łatwo ofiarami poważnego pogwałcenia praw człowieka.”
Odejdźmy na chwilę od tematu Dnia i zatrzymajmy się na naszym podwórku. W ubiegłym tygodniu wielu z nas było świadkami i z pewnością uczestniczyło w internetowej zbiórce dla chorego dziecka. Piękna, zakończona sukcesem akcja. Jak zauważył jeden z komentatorów – połączyła na kilka godzin walczące ze sobą prawą i lewą stronę Internetu. Szkoda, że tylko na kilka godzin, ale dobre i to. Równie wielkim powodzeniem cieszy się każda inna akcja, mająca w tle to jedno magiczne wręcz słowo: dziecko. By wspomnieć w tym momencie choćby Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom. Już dowiadujemy się ilu maluchów skorzysta w najbliższe wakacje z ofiary, złożonej przy zakupie świecy. Tak jest na naszym gruncie i chwała nam za to, że są obszary, gdzie ciągle króluje ludzka i chrześcijańska wrażliwość.
Czego ciągle nie można powiedzieć o uchodźcach. Co wyrzucają nam coraz częściej w prasie kościelnej zagraniczni komentatorzy.
Temat dzieci migrantów zaledwie kilka razy pojawił się w naszych mediach. Gdy morze wyrzuciło na brzeg małego chłopca, gdy zatonęła łódź, na której było dużo dzieci… Potem cisza poprzedzająca kolejną fazę absurdalnej dyskusji o tym, jak uchodźcy będą gwałcić nasze kobiety, walczyć z chrześcijaństwem i atakować na ulicach. Przykłady zawsze się znajdą, nawet gdy nie są potrzebne.
W tym kontekście dochodzimy do wspomnianego na początku powodu wyboru dzisiejszego tematu. Dziwi, że tak czuli na rodzimym podwórku tracimy tę wrażliwość, gdy chodzi o przybywające z obszarów objętych wojną i skrajnym ubóstwem dzieci. Czyżby nasza wrażliwość cierpiała na terytorialne ograniczenia? Pozostaje mieć nadzieję, że przyszłoroczny Dzień tę przestrzeń wrażliwości poszerzy i dostrzeżemy dzieci „senza voce” – bez głosu. W przeciwieństwie do wszelkiej maści związkowców nie krzyczące na placach przed gmachami państwowych urzędów. Cierpiące po cichu…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.