Nic się niby nie stało. Życie toczy się dalej. Oby jednak trochę inaczej.
Toczy się walka – uderzają na alarm niektórzy gorliwi katolicy. Owszem, słychać nawet bitewne odgłosy. Obawiam się jednak, że główna bitwa rozgrywa się na zupełnie innym polu.
Siedem lat. Tyle właśnie jutro minie od śmierci Jana Pawła Wielkiego. Co nam z Niego zostało?
Właśnie otrzymaliśmy ważną lekcję. Benedykt XVI pokazał, jak krytykując zostawiać miejsce na dialog.
Lęk niekoniecznie jest złym doradcą. Jednak gdy nie pozwala realizować jakiegoś dobra – na pewno.
Trudno nie zauważyć, że tempo papieskiej pielgrzymki nie jest imponujące. Ale może dzięki temu łatwiej zauważyć, kim jest nasz stary papież: niestrudzonym świadkiem Jezusa Chrystusa.
W Meksyku, w którym dopiero niedawno zniesiono niektóre antykatolickie przepisy, głos papieża zabrzmiał bardzo wyraziście: wolność religijna wynika wprost z godności człowieka.
Kto jest winien, że chrześcijaństwo traci swoją pozycję? Znam odpowiedź. My. My nieudolni chrześcijanie.
Na pewno. Myśleć też. Teoretycznie wiedzą niby o tym wszyscy. Niestety, w praktyce różnie bywa.
Przestańmy używać Ewangelii do uzasadnienia swoich tez. Pozwólmy jej przemieniać nasze myślenie i życie.
Łucja miała dziesięć lat, Franciszek dziewięć, Hiacynta siedem. 13 maja przestraszeni ujrzeli na wzgórzu „przepiękną Panią”.