• wiefioorah
    18.09.2011 12:50
    "Kiko Arguello wita się z br. Pacyfikiem (po lewej), jednym z katechistów neokatechumenatu". Pytanie brzmi: czy tylko Ja nie widzę owego brata Pacyfika na zdjęciu?
  • Dawid
    18.09.2011 19:57
    Starożytni greccy filozofowie też chcieli intelektem, a św. Paweł zostawiał ich gdy nie chcieli uwierzyć jego słowom gdy im głosił.
  • złośliwiec007
    18.09.2011 20:23
    Jeśli człowiek dobrowolnie nie szuka prawdy, to ani intelekt, ani ogień, ani nawet miłość Boga nic nie wskóra. Potrzeba tylko odrobinę chcieć, a Bóg już znajdzie właściwy sposób - albo poprzez intelekt, albo poprzez żar, a na pewno poprzez cierpienie.
  • pawelp
    18.09.2011 21:03
    bardzo trudno jest pozbyć się pychy i przekonania, że człowiek , ja i mój intelekt potrafi "pojąć" wiarę, Boga, dopiero jak spróbujemy okazuje się, że patrzyliśmy nie widząc, że strach przed oddaniem kontroli wzbudzany przez szatana, nie dawał nam szans na poddanie się Miłości, Miłosierdziu... .
  • sorella
    18.09.2011 22:39
    Intelekt nie jest potrzebny, by spotkać Chrystusa w swoim życiu. Kiedy Bóg dotyka w konkretnych faktach człowiek od razu widzi swoją historię przez pryzmat Bożej mądrości, przy której intelekt jest rzeczą zupełnie nieistotną.
    • gut
      24.10.2011 23:28
      Przeczytaj Encyklikę Fidest et Ratio Jana Pawła II. Chrześcijanin z racji tego, że jest Chrześcijaninem to już wykazuje, że rozum, intelekt w jego życiu stanowi zasadniczą część.
  • sorella
    18.09.2011 22:43
    Intelekt nie jest potrzebny, by spotkać Chrystusa w swoim życiu. Kiedy Bóg dotyka w konkretnych faktach człowiek od razu widzi swoją historię przez pryzmat Bożej mądrości, przy której intelekt jest rzeczą zupełnie nieistotną.
  • Hiszpan jak Kiko
    18.09.2011 22:47
    Jestem w Neokatechumenacie i jednoczesnie doktorem teologii na UKSW. Dlatego nie mogę czytać czegos takiego: "Nie można przecież koncentrować się jedynie na emocjach i sercu. By ewangelizować, potrzebne są też kompetencje na poziomie wiedzy, teologii osoby. A Kiko to odrzuca". Kto to napisał, niech się upewni, zanim to opublikuje w tak szeroko czytanym czasopiśmie jak Gość. Poza tym, takiemu czasopismu nie przystoi korzystanie z takich wyrazów jak "neoni", "kikiaryzm", itp. A trudno wierzyć, aby Kiko skorzystał z tych właśnie słów. Przedstawianie wielkiej postaci dzisiejszego Kościoła, poważanego już przez kilku Papieży, a na końcu artykułu podważanie szybko i źwiężle jego działalności jest po prostu nie do przyjęcia. A dla wielu ludzi jak ja, w Neokatechumenacie, ceniących rozum i teologię, jak również walory, które znaleźliśmy na Drodze Neokatechumenalnej, ten artykuł jest po prostu pomyłka.
    • Andzia
      19.09.2011 23:54
      Całkowicie zgadzam się z wypowiedzią "Hiszpan jak Kiko", też jestem "neonką" od kilkunastu lat. Chciałabym dodać do tych słów to, że nieprawdą jest iż "Kiko odrzuca" teologię, co wynika z tego artykułu. Do każdej liturgii słowa (raz w tygodniu) wspólnota, w której jestem (na tym konkretnie etapie) przygotowuje się na podstawie Słownika Teologii Biblijnej! Poza tym, wszędzie na świecie, wspólnoty neokatechumenalne mają corocznie na jesieni tzw. konwiwencje przekazaniowe/przekazicielskie, na których to m.in. kapłan (uprzednio solidnie przygotowany) przekazuje wspólnocie naukę/katechezę z zakresu Magisterium Kościoła Katolickiego. Jest to zawsze ta sama katecheza ojca Mario (jednego z założycieli) tłumaczona na wszelkie języki, która następnie dociera do poszczególnych wspólnot na całym świecie... Teraz chyba autorka tego artykułu powinna umieścić sprostowanie na ten temat! A poza tym razem z mężem prowadzimy nasze dzieci do naszego kościoła parafialnego na niedzielne Msze Święte CHĘTNIE!!
    • AWA
      24.10.2011 23:08
      Do Hiszpana jak Kiko:
      Hiszpański temperament!!!! :) Ale to nie autor artykułu jest odpowiedzialny za cytowane słowa, które tak oburzyły. To Kapucyn ze Szwajcarii. To nie Gość Niedzielny podaje złe treści, bo akurat tu jedynie dla Kiko są słowa uznania. Pominięty i Cantalamessa i przedstawiciel Fokolari.
      Autorka używając słów, które Ci się tak nie spodobały, podkreślila, że używa ich sam Kiko. Nie znalazłam w tym artule żadnego złego słowa o Kiko. Pojawiły się natomiast dwie różne postawy, jakie możemy spotkać w Kośćiele. Tradycyjna - ta często już bez ognia bo wypalił się w gąszczu zawiłośći teologicznych i braku gorliwości... I ta świeża, tak bardzo dziś potrzebna - Kiko. Ja nie jestem neonem (to określenie bardzo mi się podoba i chyba trzeba być bardzo przewrażliwionym na swoim punkcie, by z tego robić problem) ale cieszę się,że neokatechumenat istnieje. Bardziej odnajdujęsię na innej grządce Kościoła, na której też gorliwość jest nieoceniona.
      A więc mój drogi wykształcony Bracie, wyszedłeś przed szereg a to tylko sprzyja budzeniu niechęci do neonów! Potrzeba Ci takiego poczucia humoru jakie ma KIKO!!!!





      • gut
        25.10.2011 10:21
        AWA ale żeby głosić Chrystusa to trzeba mieć jakąś przynajmniej elementarną wiedzę o prawdach wiary. Wiem do z własnego doświadczenia gdzie rozmawiamy z ludzi dalekich od Kościoła czy ludzi którzy odeszli i Ci ludzie od nas oczekują konkretnych odpowiedzi w co wierze i dlaczego w to wierze i oczekują tego, że uzasadni im się to na podstawie Biblii.
  • Hiszpan jak Kiko
    18.09.2011 22:49
    Jestem w Neokatechumenacie i jednoczesnie doktorem teologii na UKSW. Dlatego nie mogę czytać czegos takiego: "Nie można przecież koncentrować się jedynie na emocjach i sercu. By ewangelizować, potrzebne są też kompetencje na poziomie wiedzy, teologii osoby. A Kiko to odrzuca". Kto to napisał, niech się upewni, zanim to opublikuje w tak szeroko czytanym czasopiśmie jak Gość. Poza tym, takiemu czasopismu nie przystoi korzystanie z takich wyrazów jak "neoni", "kikiaryzm", itp. A trudno wierzyć, aby Kiko skorzystał z tych właśnie słów. Przedstawianie wielkiej postaci dzisiejszego Kościoła, poważanego już przez kilku Papieży, a na końcu artykułu podważanie szybko i źwiężle jego działalności jest po prostu nie do przyjęcia. A dla wielu ludzi jak ja, w Neokatechumenacie, ceniących rozum i teologię, jak również walory, które znaleźliśmy na Drodze Neokatechumenalnej, ten artykuł jest po prostu pomyłka.
  • steiandu
    18.09.2011 23:47
    steiandu
    Dziękuję za ten artykuł. Ateizm jest tym, co najbardziej mnie dotyka wśród najbliższych, a nawet "przypadkowo" napotkanych osób, z którymi wchodzę w dialog. Bo chociaż może to dalekie od rozważań teologicznych i sposób myślenia zupełnie nieprawidłowy, to trudno wyobrazić mi sobie Niebo bez tych osób, czy naprawdę wtedy Niebo będzie Niebem? (tak po "ziemsku" myśląc i nie zakładając, że się w nim znajdę) A poza tym, to jeszcze dziś, przed przeczytaniem tego tekstu zastanawiałam się, na ile chrześcijanin powinien zabiegać o ateistę... No i mam odpowiedź - na całość! Pozdrawiam! Neon - 7 lat na Drodze!
  • m
    19.09.2011 00:55
    Szkoda, że takie spotkanie opisała osoba nie mająca poczucia (wiedzy?) o tym czym jest nowa ewangelizacja i jaki sens miało to wystąpienie. Czemu ma służyć takie podjudzanie, zarówno złych jak i dobrych, emocji? Ucierpiało na tym rzetelne przedstawienie osób i odbioru słuchaczy.
    Wydarzenie bardzo dobre, ale artykuł na poziomie tabloidu.
  • Karolina
    19.09.2011 16:58
    Ojciec JÖhri mówi "By ewangelizować, potrzebne są też kompetencje na poziomie wiedzy, teologii osoby." A ja wróciłam do Kościoła dzięki świadectwom osób, które o teologii nie wiedziały nic, a Bożej Miłości opowiadali mi ludzie, których wiedza w oczach świata jest bardzo mała.
    Ojciec JÖhri mówi "Tymczasem, żeby dotrzeć do ludzkiego serca i rozpalić w nim pragnienie Boga, ten „kikiarowski” ogień, trzeba poznać go także na poziomie intelektu." Tymczasem ja, kiedy próbowałam poznać Boga na poziomie intelektu, oddalałam się od niego. Dopiero kiedy pozwoliłam działać Bogu, kiedy uwierzyłam, odnalazłam Boga.
    Czy w dzisiejszych czasach obietnica „nosisz w sobie śmierć, ja cię z niej wyciągnę, nawróć się tu i teraz” nie jest najcenniejszym darem?
    • gut
      25.10.2011 10:48
      Karolina a ja znam ludzi, którzy pod wpływem rozmów na poziomie wiedzy, teologii nawracali się natomiast widać jak brak wiedzy i teologii robi wielkie spustoszenie w Kościele. Piszesz tak bo zawsze jest ten proces neofityzmu. Ilu wierzący, którzy tak mówiło już są dawno w sektach a potem ludzie w Kościele się dziwią jak to możliwe przecież ona czy on tak wierzył. Odpowiedź jest prosta katolicy nie zastanawiają się nad swoją wiarą i jej nie pogłębiają jeśli chodzi o prawdy wiary, dogmatyka,ect
  • Margola z Wrocławia
    21.09.2011 22:33
    Już Pieśń nad Pieśniami (8,7) mówi, że z pewnością zgardzą tym, który wybrał miłość! I miłość głosi. A więc nic nowego pod słońcem!
  • nn
    22.09.2011 23:57
    "Nie można przecież koncentrować się jedynie na emocjach i sercu. By ewangelizować, potrzebne są też kompetencje na poziomie wiedzy, teologii osoby. A Kiko to odrzuca"

    Jezeli o. JÖhri to rzeczywiscie powiedzial (nie jestem calkiem tego pewien, bo pewne sformulowania autorki tekstu o spotkaniu u o. Kapucynow nie sa scisle - takze tam bylem).

    Ale do rzeczy:
    Skrutacje Pisma Świętego, studiowanie Słownika Teologii Biblijnej (podstawa dla egzegetow), przygotowanie wydania Biblii Jerozolimskiej (kazdy "fachowiec" na swiecie musi znac to tlumaczenie), przygotowywane wydanie brewiarza dwuletniego, studiowanie Ojcow Kosciola, ok. 80 seminariow Redemptoris Mater na swiecie, itd. a zwlasza, jesli ktos przez 20 lat uczestniczy w Drodze - z pewnoscia nie wystarczyloby samo odwolywanie sie do plytkich uczuc.

    Moze jeszcze jeden argument: wiekszosc wspolnot jest "niezbyt niemile" traktowanych przez ksiezy - nie jest to sielanka.

    Pozdrawiam
    Nn
  • nawracająca się
    24.10.2011 22:51
    nie zapominajmy,że przeważnie do maluczkich,prostych, nie wykształconych zwracał się Nasz Pan aby oni byli jego narzędziem w ewangelizacji.
  • Kinga
    25.10.2011 00:26
    Szczęść Boże! Przekonałam się że wobec ludzi u których dostrzegamy potrzebę nawrócenia, lub poznania Chrystusa najlepiej stawać wyposażonym w broń MODLITWY. Bez łaski Bożej nasze wysiłki byłyby daremne. Gorliwość też jest darem Ducha Świętego. Jeżeli więź z Panem Bogiem jest autentyczna, nie pozostaniemy obojętni na dawanie o Nim świadectwa. Owszem, zgadzam się że wiele grup krążących gdzieś na orbicie Kościoła (jak np. osoby żyjące w związkach niesakramentalnych które prawie nie praktykują), potrzebuje wnikliwszej pomocy. Ale kiedy Księża mają mieć na nią czas, skoro same lekcje religii wymagają ogromnego zaangażowania?! Czy nie nadeszła pora większego współdziałania ze sobą Kapłanów i osób świeckich, wspierania się w dziele ewangelizacji? A nawet na podobieństwo krajów Zachodu przejęcia większej niż dotąd ilości obowiązków w parafii przez laikat? Cieszę się że powolutku zaczyna się doceniać jego rolę, czego dowodem są m.in. wyżej opisane rekolekcje.
  • mur beton
    25.10.2011 08:09

    Do "złośliwca007" - zgłoś się! - nie prawda, lub nie do końca prawda - w niektórych przypadkach potrzebne jest : "wierzę! zaradź memu niedowiarstwu!" a w niektórych Pan sam przychodzi niejako "bez zaproszenia", bez chęci nawet najmniejszej człowieka, który staje się po spotkaniu z nim wierzącym i to bez zastrzeżeń (no bo wtedy jak tu nie być wierzącym, skoro spotkało się Pana twarzą w twarz? :D). Mówię tu o m.in. Alfonsie Ratisbonnie, nawróconemu w 1842 roku oraz bliższym czasowo - Andre Frossardzie. "Wujek Google" ma na ich temat dużo ciekawych informacji, a o samym Frossardzie mówią przecież jego książki. Być może są podobne nawrócenia i teraz, o których po prostu nie wiemy, mimo, że egzystujemy w szumie medialnym. A co do Kiko i jego gorliwości - to ma rację! - każdy, kto przeżył taki swoisty wstrząs nawróceniowy - na rekolekcjach równego rodzaju lub gdziekolwiek ingdziej - i spotkał Jezusa, wie, że oierwszymi "symptomami" tego stanu była właśnie gorliwość. Gorliwość swojego nawracania się, gorliwość głoszenia, gorliwość i żar wiary. A nie zawsze tego typu sprawy odbywają się w naszym życiu, dlatego że tego chcemy.

  • mick
    25.10.2011 08:15
    Kochani Ojcowie i Bracia Zakonni, zwłaszcza Mniejsi i Kaznodzieje! Może nadszedł czas, aby oddać probostwa i parafie duszpasterzom diecezjalnym i pójść szlakiem wytyczonym przez Franciszka i Dominika, i ich pierwszych współbraci? Czy wędrowne kaznodziejstwo i ewangelizacja nie były i nie są istotną częścią Waszego charyzmatu?
    • Wspólnotowość
      25.10.2011 08:23
      a co z fotelikiem, piwkiem i telewizorkiem wieczorem? Co z intelektualną przygodą w rozmowach telewizyjnych? Jak bez tego damy sobie radę?
  • neoni na katechezie
    25.10.2011 08:15
    jestem katechetą. mam kilku neonów w swoich klasach. Lenie, którym nie chce się nic robić na lekcji. Kiedy zwracam im uwagę z pozą wyższości olewają to co mówię. Czy o to chodziło Kiko? Zupełnie inaczej zachowują się młodzi z oazy. Zazwyczaj mają coś do powiedzenia. Potrafią się dzielić swoimi doświadczeniami wiary.
    • robert
      25.10.2011 13:24
      To wymaga to wielkiej pokory od Pana. Rozumiem że to krzyż a mogłoby być tak przyjemnie na katechezie ?
      • katecheta
        25.10.2011 15:37
        moje odczucia nie mają tu nic do rzeczy. Liczą się fakty. Neoni dają antyświadectwo na mojej katechezie.
    • Derfel
      25.10.2011 23:34
      "Nie liczą się moje odczucia, ale fakty."
      Niby jakie one są? Mają te "neony" pały z religii? Bo przecież religia w szkole ma sprawdzać wiedzę, nie wiarę...

      No i proszę przemyśleć tą "moją katechezę". Katecheza to może być Kościoła, nie katechety... bo jeśli jest katechety to owoców raczej dobrych nie przyniesie...
      • katecheta
        26.10.2011 06:41
        Fakty napisałem: Nie chcą się uczyć. Podam przykład: Kiedy proszę o zrobienie ćwiczenia np. przeczytanie tekstu biblijnego i odpowiedź na pytania do niego nawet nie próbują otworzyć Biblii. Sprawiają wrażenie wiecznie znudzonych. Kiedy pytam o odniesienie do jakiegoś problemu albo zachęcam do dyskusji na jakiś temat próbują pod ławką otwierać książkę z innego przedmiotu. Tutaj jest antyświadectwo w stosunku do tych, którzy są daleko od wiary. Myślę, że mam prawo oczekiwać od kogoś, kto jest na drodze świadectwa. Naprawdę nie wystarczy, pójść poklaskać na spotkaniu i napawać się duchową pychą. Chrześcijanin ma OBOWIĄZEK i przywilej przyznawać się do Chrystusa i świadczyć o nim. Neon również.
        Pozwolisz, ze nie będę komentował twoich wywodów na temat mojej i Kościoła katechezy skoro nie potrafisz zrozumieć potocznych znaczeń słów.
    • Derfel
      26.10.2011 09:15
      Ja rozumiem potoczne zanczenie słów, natomiast wolę, w stuacji, gdy jeśli stawiasz CAŁEJ GRUPIE OSÓB zarzut, wrzucając wszystkich do jednego worka, aby wyrażenia były precyzyjne i nie budziły wątpliwości.
      Co do klaskania... nie na tym polegają "spotkania" na Drodze, szkoda, że tego nie wiesz. Trochę mi to wszystko pachnie Twoim uprzedzeniem

      Jakie klasy uczysz? Jaki wiek mają te "twoje neony"?

      A i druga rzecz - Droga jest dla dojrzewania w wierze, a nie do błyszczenia. Może Ci Twoi uczniowie mają problemy i kłopoty o których Ty nie masz pojęcia, i dodatkowo wychodząc do nich z pretensją, że są "na Drodze i nic nie robią" nie pozwalasz samemu sobie ich zobaczyć i do nich dotrzeć?
      Prezentujesz Tutaj taką postawę, która bywa niestety dosyć często spotykana: skoro komuś można przykleić łatkę, to powinien się zachowywać zgodnie z intencjami tego, który łatke przykleił. Jeśli jest inaczej - to nie dopuszcza się myśli, że łatka jest zła, tylko, że "ołatkowany"nie spełnia oczekiwań. Tymczasem, ten człowiek ma zupełnie inne zalety...

      • katecheta
        27.10.2011 21:32
        Nie przyklejam łatki tylko stwierdziłem wyraźnie, ze neoni na lekcjach katechezy w mojej klasie dają antyświadectwo. Nie mam zamiaru uogólniać. Odnosiłem się do konkretnej grupy osób.
        jeśli chodzi o ich rozwój... każde antyświadectwo ma jakieś przyczyny. To chyba oczywiste. Szkoda, ze po kilku latach bycia na drodze np. nadal palą papierosy i nadal nie chce im się wziąć za naukę religii.
    • Quodvultdeus
      27.10.2011 16:53
      Quodvultdeus
      Znam paru księży katechetów, którzy nie dają dobrego świadectwa, co nie świadczy że kler jest do niczego... Słyszałem też głosy o morale młodzieży oazowej. Może jednak spróbować dostrzec dobrych księży, dobrych katechetów - pewnie jesteś jednym z nich - dobrych oazowiczów, i dobrych neonów... A nie walczyć ze sobą, kto lepszy? Nie jesteśmy od Pawła, Apollosa, Chrystusa (por. 1 Kor 3), leczy wszyscy braćmi jesteśmy.
      • katecheta
        27.10.2011 21:36
        Nie przyklejam łatki tylko stwierdziłem wyraźnie, ze neoni na lekcjach katechezy w mojej klasie dają antyświadectwo. Nie mam zamiaru uogólniać. Odnosiłem się do konkretnej grupy osób.
        jeśli chodzi o ich rozwój... każde antyświadectwo ma jakieś przyczyny. To chyba oczywiste. Szkoda, ze po kilku latach bycia na drodze np. nadal palą papierosy i nadal nie chce im się wziąć za naukę religii.
    • Derfel
      28.10.2011 09:27
      Kleisz łatki, nie wypieraj się:)

      Odkąd to palenie papierosów albo ich niepalenie jest wyznacznikiem wiary? Wiara nie oznacza, że jest się bezgrzesznym!!! Że się przestało grzeszyć i stało się doskonałym! Bycie wierzącym nie znaczy bycie bezgrzesznym! Wręcz przeciwnie - wiara pozwala uświadomić sobie to jak wielkimi jesteśmy grzesznikami i że tylko Chrystus nas mógł zbawić, nie nasza bezgrzeszność.

      Polecam w kwestii palenia papierosów historię Opus Dei, w szczególności to jak św. Escriva polecił palenie papierosów jednemu z członków Dzieła. Można o tym poczytać chociażby tutaj:
      http://www.tygodnik.com.pl/numer/277840/strzalka.html albo tu: http://www.opusdei.pl/art.php?p=25026

      Wiara i nawrócenie to jest proces - który się nie kończy, nawracać się przecież musimy codziennie. "Neony" i "oazowicze" też (nota bene - niestety wielu ze znanych mi oazowiczów, "dających piękne świadectwo" - w czasie młodości, jest teraz daleko od Kościoła i od Chrystusa. Ale mimo to nie przychodzi mi do głowy wysuwanie wniosków, że oaza w konsekwencji prowadzi do oddalenia się od Kościoła).
  • Kostek
    25.10.2011 10:19
    Nie zgodził bym się z tym że neokatechumenat opiera się głównie na emocjach. Moim zdaniem podstawą w tym ruchu jest doświadczenie wiary. Mi bardzo pomaga to co chyba jest też nauczaniem całego kościoła że Słowem Bożym dzisiaj skierowanym do mnie są te wydarzenia które mi się przytrafiają. Takie słowo ma napewno też każdy ateista. Jak jeszcze można to porównać do wydarzeń postaci biblijnych to już się rodzi wiara.
  • gut
    25.10.2011 11:11

    Chciałem Portalowi podziękować za ten artykuł, papież mówi, że realnym zagrożeniem dla Kościoła nie są nawet jego przeciwnicy ale katolicy, którzy nie pogłębiają swojej wiary tzn. prawd wiary. Jan Paweł II mówił, że trzeba nam bardziej świadków niż nauczycieli a dobrze ktoś dodał, że trzeba nam dziś światłych świadków. Papież Benedykt XVI mówi; Kościół...powinien pogłębiać u chrześcijanin właściwą znajomość wiary, bardzo dobrze ujętą w Katechizmie Kościoła Katolickiego i w jego Kompendium oraz kształtować w nich cnoty osobiste i odpowiedzialność społeczną. Pozdrawiam :-)

  • piernik
    25.10.2011 12:13
    piernik
    Ja uważam, że trzeba znaleźć złoty środek. Pewnie, że samo poznanie nie wystarczy. Bez wiary jest ono religioznawstwem. A odwrotnie to nawet sam św. Paweł, który jak ktoś wcześniej napisał odszedł od Greków, mówi: "przemieniajcie się przez ODNAWIANIE UMYSŁU, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża" (Rz 12, 2). Nie jestem członkiem żadnej ze wspólnoty. Niestety zauważam rywalizację w Kościele albo pomiędzy jednymi i drugimi, albo pomiędzy "nową" a "starą" ewangelizacją itp. Ten problem w Kościele jest doskonale znany: jeden mówiła, że jest Pawła, drugi, że Apollosa ... Myślę, że przykładem dla wszystkich powinien być św. Paweł. Człowiek wielkiej wiary i niezwykle wykształcony. A poza tym problemy, o których mówi Kiko Arguello są często nie do przejścia. Wyobrażacie sobie proboszcza, który zna każdego ze swojej kilkunastotysięcznej Parafii? Z resztą po co szukać tego u proboszcza. Ile my znamy ludzi ze swojej parafii, osiedla, bloku, klatki? Działanie na emocjach jest potrzebne, ale myślę,że trzeba pamiętać o jednym - emocje są chwilowe, zmienne, niezależne i nawet nie bierzemy za nie odpowiedzialności moralnej. Bez odnawiania umysłu nie pogłębimy Relacji z Bogiem, która ma obejmować całość osoby ludzkiej a nie tylko emocje.
  • mama
    25.10.2011 12:37
    Dziękuję za wspaniały tekst :) Podnosi na duchu, utwierdza, ze miłosierdzie (w doslownym znaczeniu tego słowa) okazywane bliźnim jest nadrzędną cechą prawdziwego chrześcijanina- Oby wiecej bylo takich tekstow- dziekuję.
    Po raz kolejny okazalo sie, ze destrukcyjne i falszywe hasla typu- "Każdy sobie rzepkę skrobie" przegrywają z kretesem, przegrywają pokonane mocą miłosierdzia Jezusa Ukrzyzowanego
  • Questa
    25.10.2011 13:42
    Neokatechumenat to sekta w Kościele Katolickim mając korzenie protestanckie. Grupa ta neguje wiele prawd katolickich, w tym także kwestionuje obecność Pana Jezusa w Najśw. Sakramentem. Spotkałem się z tym wielokrotnie, niestety wątpię czy coś dobrego może z tego wyniknąć. Często słyszałem, że Kościół im niczego nie dał, że to dopiero tam mogli poznać Boga, co jest herezją, bo jedynie w Kościele mogą dostąpić sakramentów, a nie w jakiś wspólnotach. Oczywiście nie muszę pisać o permanentych aberracjach liturgicznych, tak jakby to liturgia była dziełem człowieka nie Boga. Niestety, historia to oceni z pewnością negatywnie, bo już dziś widać owoce tych schizmatycznych zachowań i nic wam to nie pomoże, że mieliście oficjalny dokument od biskupa, bo w wielu przypadkach biskupi po prostu są nieświadomi co podpisują i komu dają imprimatur. Pozwolę sobie tylko przypomnieć, że bodaj w 2008 roku Ojciec Św. nakazał członkom Neo zrewidować swoje poglądy na temat Eucharystii, a także nauczyć się sposobu godnego Jej przyjmowania. Wszystkim wątpiącym w to co piszę polecam książkę pt. "Neokatechumenat- szansa czy zagrożenie dla Kościoła?" autorstwa ks. prałata Edwarda Skotnickiego wieloletniego opiekuna drogi neokatechumenalnej, więc ma pojęcie o czym pisze. Oczywiście jest to krytyczna analiza o tym ruchu, zrodzonym na potrzebę chwili. A co do artykułu, to nawet go nie przeczytałem, śmiać mi się chcę jak widze tego pana, który nie dość, że potwornie przyczynił się do upadku liturgii to teraz śmie pouczać księzy, co jest dobre a co nie. Rzecz jasna, możecie się ze mną nie zgadzać, ja jedynie wystosowałem krytykę, do której mam prawo, a która nie jest bezpodstawna, ale jak napisałem- historia to oceni.
    • gut
      25.10.2011 13:52
      Neokatechumenat ma korzenie Apostolskie to Odnowa w Duch Św. ma korzenie protestanckie, oczywiście przydałby się parę zmian jeśli chodzi neokatechumenat natomiast nie usuwałbym ich z Kościoła, każdy ma w nim swoje miejsce. :-)
  • Awa
    25.10.2011 15:00
    Awa

    Po przeczytaniu artykułu zaczynam rozumieć skąd ,,mój biskup"czerpał filozofie natury pytań zadawanych młodzieży przystępującej do bierzmowania.

    Pytanie w  tytule bardzo zasadne!

    P.SPozdrawiam  użytkownika  o nicku AWA:)

  • Bolesław
    25.10.2011 15:45
    Oglądałem na youtubie fragment tego spotkania. Polecam. Jestem pod wrażeniem. Tu nie chodzi o temperament i formę prelegenta. Jest to niezwykle prosty i zgoła "nieteologiczny" (czyt. zrozumiały dla nieteologów) sposób przedstawienia istoty cierpienia człowieka. To co nas niszczy to grzech ze swoimi skutkami. Dlatego nie rozumiem komentarza na końcu artykułu Ojca Johri. Jeśli to nie jest "kompetencja na poziomie wiedzy, teologii osoby", to co to jest? Czy wiedza jest w opozycji do orędzia o Zmartwychwstaniu Chrystusa? Czy nie jest to centrum naszej wiary? Jeśli ten sposób głoszenia porusza wspólczesnego człowieka, kierując na drogę zbawienia to może trzeba,żebyśmy ten język naśladowali. Kto wie czy to nie ten sam Duch, który rozpalał Franciszka i Dominika?
  • Tom
    25.10.2011 16:45
    Czas na zachowawczość Kościoła bezpowrotnie mija. Albo Kościół będzie misyjny, albo... Jezus cały czas był w misji, nie ustawał, nie spoczywał "na laurach". I posłał Ducha Pocieszyciela, a Jego atrybutem jest ogień. Nie jestem sam, nie muszę (i nie potrafię) ewangelizować sam z siebie. Jestem <ubogi i nędzny>,a jak przed paru laty w Krakowie mówił Kiko: "Kerygmat to mieć ogień w sobie i zapalać nim innych"; ten ogień daje Duch Boży. Obym więc płonął dla mojego Boga, dla Kościoła.
  • maja
    25.10.2011 21:47
    wszystko dobrze, ale nie stawialabym gorliwosci ponad miloscia w gloszeniu Ewangelii.
  • maja
    25.10.2011 21:47
    wszystko dobrze, ale nie stawialabym gorliwosci ponad miloscia w gloszeniu Ewangelii.
  • Gosia
    26.10.2011 00:00
    Przecież ludzie są tak różni! I tak różne potrzeby mają! Do każdego człowieka wiedzie inna droga więc i inne powinny być sposoby docierania do niego. Ktoś nawróci się słysząc mądre kazanie, a ktoś inny - widząc staruszkę dzielącą się chlebem z ubogim.
    Trzeba Bogu dziękować za taką różnorodność w Kościele:) Różnorodność powołań i charyzmatów. I uczyć się od siebie nawzajem.
  • -Anika-
    26.10.2011 00:19
    -Anika-
    Gdzie miejsce dla ateisty w programie Kościoła!???

    W modlitwie ... o nawrócenie.
  • Quodvultdeus
    26.10.2011 12:44
    Quodvultdeus
    brat sługa generalny wydaje się niewiele zrozumiał z tego co usłyszał, mówi: "Nie można przecież koncentrować się jedynie na emocjach i sercu. By ewangelizować, potrzebne są też kompetencje na poziomie wiedzy, teologii osoby. A Kiko to odrzuca". Kerygmat Kiko koncentruje się na Tajemnicy Paschalnej - to ona daje płodność głoszeniu. Tajemnica ta daje płodność także wiedzy, teologii osoby. Bez niej są suche i bez życia, nie przynoszą zbawienia. Brat JÖhri ślizga się po powierzchni zarzucając Kiko odrzucanie rozumu. I serce i rozum są potrzebne, i każdy kto choć trochę zetknął się z neokatechumenatem, albo choćby trzymał w ręku Statuty (do ściągnięcia http://www.camminoneocatecumenale.it/public/file/pl_Statut_2008-05-11.pdf ), wie, że obie władze człowieka są wykorzystywane może bardziej niż gdzie indziej w Kościele. Ale PIERWSZEŃSTWO trzeba dać głupocie głoszenia słowa Bożego (por. 1 Kor 1,21). Jak mówi św. Paweł: "A głosimy to nie uczonymi słowami ludzkiej mądrości, lecz pouczeni przez Ducha, przedkładając duchowe sprawy tym, którzy są z Ducha".
  • danaszcze
    30.10.2011 21:07
    Dzięki Drodze Neokatechumenalnej, o której wcześniej nic nie wiedziałam -z ateistki,odrzucającej Boga - stałam się osobą wierzącą i obecnie moje serce przepełnione jest radością,ponieważ poznaję Boga. Boga miłosiernego, który pochyla się nade mną,nie zostawia mnie samej. Mogę z wdzięcznością dziękować Bogu, że mnie nie przekreślił i przyprowadził mnie z powrotem do Kościoła. Moje życie nabrało kolorów i stało się trójwymiarowe.Chwała niech będą Panu i błogosławię Boga za dar Drogi.
  • Jacek
    18.04.2013 17:32
    Gorliwość w czym skoro nie w wierze, miłości, pokorze?
    W protestantyzacji kochani!
    Zdajecie sobię sprawę do czego prowadzi DN?
    Jest wam dobrze we wspólnocie bliskości zrozumieniu ale coś za coś. Tym czymś jest herezja i profanacja do której was stopniowo wprowadzono
  • Greg
    26.08.2013 15:45
    Powiedzcie to wszystko kobiecie ktora byla od malego w domu dziecka, potem trafia do rodziny zastepczej w ktorej bito ja, glodzono, zamykano w komorce na noc. Kobiecie zgwalconej wiele razy, majacej problem psychiczny i alkocholowy.Nie bede wymienial dalej. Myslicie ze "intelekt" ja przyprowadzil do Kosciola? Gdy przez blisko 40 lat swego zycia zaznala bicia od swego bylego meza, glodu, upokorzen wielu innych strasznych wydarzen, wiecie co ja przyprowadzilo do Kosciola? Zwykla rozmowa czlowieka podobnego do niej. To ja przyprowadzilo do Kosciola
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8