Bartłomiej I, patriarcha Konstantynopola, w orędziu wielkanocnym.
Tak wielu się dzisiaj pobiera, nie wiedząc, jaką rolę odgrywa wiara w ich życiu małżeńskim.
Papież zachęca proboszczów do wniesienia wkładu w prace Synodu.
Postulator procesu kanonizacyjnego Papieża - Polaka o jego dziedzictwie.
Trudno przy tym winić ten lewicowy pomysł na edukację, bo jeszcze nie ma go realnie wprowadzonego do szkół.
A może nie jest prawdą, że dziś nie ma praktycznie w żadnej szkole przymusowej, lewicowej edukacji seksualnej?
A tych patologicznych zjawisk jest coraz więcej mimo nauczania religii katolickiej w szkołach. Więc chyba to nauczanie nie jest skutecznym.
ps. nie pisze o porzuconych dzieciach, ale o tych które rodzą sie poza małżeństwami. Co nie oznacza, że są porzuconymi.
A program "Zdrove Love" jest lepszym od tego, który dziś chce się realizować jako nauczanie do życia w rodzinie.
"Nie ma 100% zabezpieczenia przed zapłodnieniem, więc każdy człowiek musi mieć świadomość, że po każdym stosunku seksualnym może począć się dziecko." - temu winna służyć dobra edukacja.
Idąc dalej, trzeba zadać sobie proste pytanie: czy lepiej aby młody człowiek uzyskał wyczerpujące informacje od nauczyciela (mającego zatwierdzony, czytelny program nauczania) czy też z internetu?
I tutaj niestety program tzw. katolicki nie odpowiada na wiele pytań, więc zainteresowani sięgną do internetu. A tak jest jak jest.
Idąc dalej, nie ma żadnych rozsądnych uzasadnień dla czystości przedmałżeńskiej, czy tym bardziej dla niestosowania antykoncepcji, niż te wynikające z moralności katolickiej. Co więcej dziś fikcją jest opowiadanie, że małżeństwo to jeden dozgonny związek. Bo to znów tylko wynika wyłącznie z wiary katolickiej.
Co więcej, młody człowiek potrafi sobie obliczyć, czy jego rodzice, wujkowie, ciotki byli "świetymi" przed ślubem, potrafi widzieć, jak realność małżeństw otoczeniu ma się nijak do tych opowieści na lekcjach, czy też zastanawia się, jak to możliwe, że w katolickim kraju, w którym zdecydowana większość nie stosuje przecież antykoncepcji towarem tzw. zakupów impulsowych (czyli przy kasach) obok słodyczy są prezerwatywy.
I tak, słuchałem (w oryginale) opinii obu stron sporu "Zdrove Love" i z przykrością stwierdziłem, że strona tzw. katolicka nie ma tutaj nic do zaoferowania
Jakie konkretnie koszty i o ile zwiększa? A gdzie dzieci - wbrew całej tej "rozwiązłości" spada ilość dzieci rodzonych przez młode kobiety i niepełnoletnie dziewczynki. Fakt, więcej dzieci dziś sie rodzi poza małżeństwami, ale to wynik braku potrzeby ich zawierania.
A i jak ma się ta obecna "rozwiązłość" do faktu, że "Zdrove Love" dotyczył w ostatnim roku jakiejś garstki dzieci.
Co ciekawe, średni wiek inicjacji seksualnej się obniża i ma się już nijak do średniego wieku zawierania małżeństwa. I to się dzieje bez wdrożenia tych złych programów edukacyjnych.
A może jest tak, że edukacja seksualna uczulając na tzw. zły dotyk wywołała lawinę zgłoszeń zachowań, które kiedyś ukrywano?
Może dzięki tej edukacji dzieci wiedzą, że pewne zachowania są niedopuszczalne i potrafią o nich powiedzieć wychodząc z cienia wstydu czy strachu. Może w końcu dorośli zauważają problem, który tak kiedyś ukrywali?
Obecnie już chyba mało kto wie co ono znaczy, a młodzi ludzie nie mają o tym zielonego pojęcia.
Cudzołóstwo jest to pozamałżeńskie obcowanie płciowe , zwane seksem (kopulacja dla przyjemności) spowodowane popędem seksualnym.
Aby zrozumieć co to jest pozamałżeńskie obcowanie płciowe, trzeba najpierw wiedzieć co to jest małżeństwo.
Małżeństwo jest to kobieta i mężczyzna złączeni miłością małżeńską. Nic innego małżeństwem nie jest. Miłość małżeńska jest czysta, czyli pierwsza i jedyna.
Warunki tworzenia się małżeństwa.
Fundamentem małżeństwa jest miłość oblubieńcza, która jest czysta, czyli pierwsza i jedyna. Ta miłość jest darem Boga dla ludzi żyjących po Bożemu. To jest miłość niebiańska, taka sama jaka jest pomiędzy tymi, którzy są w Niebie.(W Piśmie Świętym Chrystus jest przedstawiony jako oblubieniec, a Kościół jako oblubienica.) Jest ona nierozerwalna. Małżonkowie złączeni tą miłością nigdy się nie rozejdą. Do niej odnoszą się słowa Jezusa: „Co Bóg złączył”. Ta miłość jest tym nierozerwalnym łączem Bożym. Małżonkom (prawdziwym) łatwiej jest zrozumieć szczęśliwość panującą w Niebie. Ta miłość przejawia się tym, że obdarzający się tą miłością, bez przerwy chcą ze sobą być. Sami dla siebie wystarczają . Wszystko co drugie zrobi jest najlepsze i kochane. Są całkowicie oddani sobie. Są ze sobą szczęśliwi.
Aby miłość oblubieńcza zaistniała, musi być najpierw zdolność do niej. Początek kształtowania się tej zdolności ma miejsce w sercu matki i pod jej sercem, gdzie rozpoczęło się nowe życie. Już stosunek matki do wzrastającego tam dziecka wypływający z jej miłości , zaczyna tą zdolność budować. Po urodzeniu się dziecka, musi ono wzrastać w cieple matczynej szczerej miłości, bo udawaną dziecko od razu wyczuwa i pomiędzy matką a dzieckiem powstaje dystans obcości, który uniemożliwia rodzenie się w dziecku zdolności do miłości oblubieńczej. Wychowanie dziecka w konsumpcjonizmie, blokuje budowanie zdolności do miłości oblubieńczej, bo buduje w nim egoizm. Najważniejsze pod tym względem jest pierwszych sześć lat życia dziecka. W tym czasie dziecko nigdy nie może odczuć odrzucenia przez matkę. Musi odczuwać jej bliskość, okazywaną troskę o nie, okazywaną pieszczotami, przytulaniem, szczerością. Dziecko nigdy nie może się czuć zdradzone przez matkę. Oddawanie dziecka do żłobka jest dla dziecka zdradzaniem go.
Matkę w tym procesie może zastąpić inna kobieta (mężczyzna nie!), ale musi to zrobić tak jak kochająca matka i od niemowlęctwa. Taka kobieta musi mieć świadomość tego na czym polega jej rola. Chyba dlatego Pan Bóg obdarzył kobiety zdolnościami doskonałego udawania, gdy tylko chcą.
Dalsze życie dziecka musi się odbywać w środowisku, w którym stosunki oparte są na sprawiedliwości, co obecnie jest prawie niemożliwe, bo nasze życie całkowicie opanowane jest przez zakłamanie, fikcję, konsumpcjonizm, złodziejstwo, a nawet zakamuflowaną zbrodnię. Dlatego bezzwłocznie należy budować lokalne środowiska katolickie, najlepiej zakładając katolickie szkoły, koniecznie z rozdziałem na męskie i żeńskie, bo przecież szkoła ma przygotowywać dzieci do życia, a kobiety i mężczyźni mają w nim inne role. Szkoły koedukacyjne niszczą właściwe stosunki pomiędzy kobietami i mężczyznami, w najbliższym kręgu całkowicie, bo traktują się jak rodzeństwo i w dalszym kręgu też, bo blokują wzajemny szacunek pomiędzy kobietami i mężczyznami .
Gdy dziecko zaczyna dojrzewać biologicznie, powinno też dojrzewać do samodzielności w życiu za sprawą wychowania. W tym okresie dziecko zaczyna odczuwać potrzebę zbliżania się do płci przeciwnej. Przed tym okresem dziecko powinno wiedzieć wszystko o małżeństwie, aby zbliżanie do osoby płci przeciwnej odbywało się w pełnej świadomości konsekwencji takiego zbliżania. W tym zbliżaniu młodzi ludzie muszą mieć całkowitą swobodę. Nie może być w nim żadnej ingerencji dorosłych, bo ingerencja ta może zniszczyć to, co Bóg chce złączyć. Młodzi ludzie zbliżają się do siebie pod wpływem odczuwanej wzajemnej sympatii, której źródła nie da się wytłumaczyć. Gdy młodzi ludzie zdolni do miłości oblubieńczej zbliżają się do siebie, czyli ze sobą zaczynają „chodzić”, to miłość oblubieńcza zaczyna w nich się rozwijać i w pewnym momencie są gotowi powiedzieć sobie „tak”. Aby zminimalizować ryzyko złego dobrania się, bo młodzi w okresie zakochania są ślepi na ewentualne wady kochanego, ludzie dorośli powinni zadbać o to, aby młodzi ludzie byli odpowiednio wychowani, przygotowani do małżeństwa i samodzielnego życia, mieli optymalne warunki do odnajdywania i dobierania się przez organizowanie szerokich spotkań, oraz mieli możliwość założenia rodziny i samodzielnego życia, czyli możliwość oddzielnego zamieszkania i zdobywania środków do życia.
Człowiek traci czystość po obdarzeniu kogoś miłością oblubieńczą nawet wtedy, gdy nie doszło do współżycia płciowego, a nie doszło do zawarcia małżeństwa, ponieważ miłość jest z ducha osoby. Miłością oblubieńczą można obdarzyć tylko raz, bo ta miłość jest nierozerwalna, więc obdarowuje się nią raz na zawsze. Jest na to trochę dowodów w otaczającym nas świecie.
Miłość oblubieńcza przeradza się w miłość małżeńską po odbyciu przez oblubieńców współżycia płciowego. Od tego momentu w oczach Boga są już małżeństwem i to małżeństwem nierozerwalnym, w którym małżonkowie stanowią jedno ciało. Zdolność do miłości oblubieńczej mają ludzie w okresie dojrzewania i krótko po nim. Później ta zdolność zanika i zawarcie małżeństwa jest już niemożliwe. Później można zawrzeć jedynie spółkę seksualno-egzystencjalną, w której nie ma już stanowienia jednego ciała małżonków, a współżyją oni jak dwoje obcych sobie ludzi, no i potem często się rozwodzą a dzieci cierpią i są odarte z możliwości bycia szczęśliwymi, a księża w kościołach i innych miejscach nawołują te spółki do wytrwałości, kłamliwie nazywając je małżeństwami . Jest tak dlatego, ponieważ dzieci w okresie dojrzewania noszą w sobie potrzebę bycia w bliskości z drugą osobą zaszczepioną im przez kochającą matkę, a pod wpływem odczuwania pociągu do płci przeciwnej, kierują ją na wybraną osobę i pragną się do niej zbliżyć i gdy to następuje zaczyna się rozwijać miłość oblubieńcza.
Zdolność do miłości oblubieńczej wytwarza w człowieku wielkie pragnienie bliskości drugiej osoby płci przeciwnej od początku wykształcenia się tej zdolności, aż do śmierci. Nawet gdy ta miłość oblubieńcza nie zaistnieje, to pragnienie tej bliskości pozostaje, no a gdy zaistnieje, a zostanie rozerwana (vide Jacek Soplica), to pragnienie bliskości się potęguje.
Gdy człowiek jest już dorosły, zaczyna uczestniczyć w życiu społecznym, traci stopniowo dziecięcą otwartość na drugą osobę , a tą potrzebę bliskości obrasta egoizm, który nie pozwala na całkowite, szczere i pełne oddanie się drugiej osobie.
Jak działa miłość oblubieńcza, gdy zostanie rozerwana przez ludzi złych, opisane jest w „Panu Tadeuszu” Adama Mickiewicza w dziesiątej księdze w której Jacek Soplica spowiada się przed Gerwazym.
ile razy kochałeś prawdziwą miłością jakąś dziewczynę przed małżeństwem?
Jak działa miłość oblubieńcza pomiędzy oblubieńcami wzajemnie się nią obdarzającymi, opisane jest w ”Quo vadis” Henryka Sienkiewicza, pomiędzy Ligią i Markiem. Ten fragment Mickiewiczowego dzieła i opis miłości Ligii i Marka z „Quo vadis” powinny być lekturą obowiązkową na lekcjach religii.
Istnieją też półmałżeństwa. Półmałżeństwo jest wtedy, gdy jedno ma miłość małżeńską, a drugie nie ma. Gdy miłość małżeńską ma kobieta, to dzieci wychowa dobrze, ale jeżeli mężczyzna nie zachowa się przyzwoicie, to dzieci będą miały wstręt do małżeństwa i z jednej strony będą czuły potrzebę bycia w bliskości z druga osobą płci przeciwnej, ale będzie ona często skutecznie blokowana przez ten wstręt.
Gdy miłość małżeńską ma mężczyzna, to kobieta nie wychowa dzieci w miłości, ojciec będzie przez te dzieci lekceważony, a przez kobietę poniewierany i odrzucany w pożyciu płciowym. Taki związek ma wielkie szanse na rozpad. Stanowi bardzo poważną przyczynę pijaństwa, a nawet samobójstw mężczyzn.
Gdy ludzie wiążą się ze sobą tylko z powodu popędu seksualnego, to dzieci ich są w tragicznej sytuacji, bo nie są kochane i nie mają żadnej szansy na bycie w życiu szczęśliwymi. To jest jeden z najgorszych skutków grzechu przeciwko Szóstemu Przykazaniu Bożemu.
Nieczystość całkowicie niszczy zdolność do miłości oblubieńczej. Nieczystość całkowicie uniemożliwia zaistnienie małżeństwa! Dlatego diabeł tak zaciekle atakuje czystość.
To, że małżeństwo zostało zniszczone, ma ogromnie złe następstwa. Jak życie pokazuje, ludzie wychowani w egoizmie (zamiast w miłości małżeńskiej), są zdolni do najgorszej zbrodni, jaką jest morderstwo dziecka w łonie matki, a jak słusznie zauważyła Matka Teresa z Kalkuty, do wszelkiej zbrodni i właśnie to zniszczenie małżeństwa, jest przyczyną zdolności ludzi do czynienia wszelkiej niesprawiedliwości z wojnami i terroryzmem na czele.
Aby małżeństwo mogło stać się rodziną, musi mieć do tego odpowiednie warunki. Tymi warunkami są : Samodzielne mieszkanie, możliwość zdobywania środków do życia rodziny i odpowiednie środowisko do życia i wychowania dzieci.
Takie warunki (optymalne) są możliwe jedynie w sytuacji kiedy życie społeczne zbudowane jest na sprawiedliwości, czyli na Dekalogu, który jest kodeksem sprawiedliwości.
Aby odrodzić małżeństwo, należy na temat małżeństwa najpierw zacząć uświadamiać ludzi dorosłych. Wyjaśniać im przyczyny zła spowodowanego zniszczeniem małżeństwa, aby rozumiejąc sprawę małżeństwa, zaczęli postępować w kierunku odrodzenia małżeństwa.
Oprócz Szóstego Przykazania Bożego, bardzo jest też zakłamane Siódme Przykazanie Boże, od przestrzegania którego, zależą warunki zaspokajania potrzeb materi
"Gdy ludzie wiążą się ze sobą tylko z powodu popędu seksualnego, to dzieci ich są w tragicznej sytuacji, bo nie są kochane i nie mają żadnej szansy na bycie w życiu szczęśliwymi." - ależ to nie jest prawdą.
"Nieczystość całkowicie niszczy zdolność do miłości oblubieńczej. Nieczystość całkowicie uniemożliwia zaistnienie małżeństwa! Dlatego diabeł tak zaciekle atakuje czystość." - zresztą to też nie jest prawdą.
I nie bardzo rozumiem o jakich moich kłamstwach piszesz, więc delikatnie zwrócę Twoja uwagę na VIII przykazanie Dekalogu.
Kwestie czystości przedmałżeńskiej, kwestia małżeństwa są dziś wyłącznie związane z wiarą i byłbym pierwszym, któremu nie podobałoby się narzucanie standardów wychowania seksualnego katolikom niezgodnie z wiarą.
O ile wiem, a wiem to z dobrych źródeł - nauczanie zgodnie ze standardami WHO jest dobrowolne, więc cała ta dyskusja jest w tym temacie bezsensowna.
Natomiast czym innym jest fakt, ze tzw. szkolne nauczanie katolickie o rodzinie, czystości itd jest porostu nieskuteczne. W innym artykule na GN dyskutowaliśmy o problemie pornografii, statystyki choćby wczesnej inicjacji są zatrważające, a patologia rozwodów dotyka rodzin katolickich. Odpowiedzią na to nie jest udawanie, że nie ma problemu, a najlepszą drogą jest czystość. Bo taka odpowiedź nie działa. Do mnie bardziej przemawia dziś nauczanie wg standardów WHO, bo przynajmniej w dużej części ma szanse zapobiegać patologiom.
Ale też daje szanse na pogodzenie sie z faktem, ze rewolucja seksualna dotarła także do Polski i dziś nie wróci się do modelu który podobno był wzorcową rodziną. Szczególnie że takiego modelu tak naprawdę nie było i nie ma.
Dla przykładu, jak czytam, że czystość przedmałżeńska zapewnia szczęśliwe małżeństwo to wiem że piszą to teoretycy. Bo nie ma żadnego przełożenia pomiędzy jednym, a drugim. Małżeństwo buduje się dzień po dniu, a nie że ślub to jakaś magia i przepustka do seksu.
Błędnym jest też założenie, że jak sie dzieciom przekaże jakąś wiedzę, to one od razu "zrobią coś złego z tą wiedzą". Gdyby tak zakładać, to przecież z automatu wyklucza się całą edukację. Uczenie dzieci procesu reakcji chemicznych jest np. totalnie niebezpieczne, bo mogą wysadzić szkolę chcąc wypróbować wiedzę teoretyczną. Z fizyką jest podobnie, język polski to dopiero niesie zagrożenie dla moralności gdy omawia się literaturę np. międzywojenną.
Ale fakt, lewicowi działacze mieli podobny problem z religią, bo przecież krucyfiks, czy ST.
Generalnie jest też inny problem, czy dziecko w jakiejś fazie rozwoju samo nie dotrze do bardzo wykrzywionej "wiedzy" z internetu? Tutaj trzeba postawić pytanie, co jest dla dziecka lepsze - wiedza przekazana przez nauczyciela, czy ta z internetu.
Czyli tak, jak w kanonie lektur są omawiane dzieła Młodej Polski to oznacza że zachęca sie młodych ludzi do sprawdzenia jak tworzy sie po narkotykach czy alkoholu? Notabene nie tylko Młoda Polska miała z tym problem. Czyli co, wycofujemy dzieła kontrowersyjnych moralnie autorów?
Po lekcji chemii przeciętny uczeń może na drodze eksperymentów nie tylko wysadzić szkołę, ale wyprodukować pijalny destylat. Czyli zaprzestajemy uczenia chemii.
Fakt, wycofano już ZPT, pewnie dlatego że uczyło się na nich posługiwania młotkiem i innymi niekoniecznie dobrymi narzędziami.
A co do rodziców - to przepraszam czego mogą nauczyć? Życia w rodzinie? Naprawdę w ilu rodzinach przykład rodziców zachęca do życia w małżeństwach?
A to, że wiedzę młodzi mają od razu wykorzystać, to sama sobie chyba wymyśliłaś. Chyba, że myślisz sobie, że jesteś mądrzejsza, niż na przykład twórcy programu edukacji seksualnej w Szwecji, którzy tworzyli go w oparciu o Standardy WHO z z góry określonym celem, by podnieść wiek inicjacji seksualnej tamtejszej młodzieży. Dodam, że cel udaje się zrealizować.
A co do wiedzy przekazywanej przez rodziców, to chyba nie uwzględniasz psychologii rozwojowej młodego człowieka. Okres dojrzewania nie bez powodu ma wpisany tak zwany "etap buntu", który polega na zerwaniu z autorytetem rodzicielskim. Biologicznie jest to mechanizm, który zapobiega występowaniu kazirodztwa, młody człowiek odkrywając swoją seksualność zaczyna odczuwać naturalny wstyd przed rodzicami i będzie unikać rozmów na ten temat. Jest to zrozumiałe, przecież żaden zdrowy nastolatek nie będzie opowiadać o swoich doświadczeniach seksualnych matce. W tym świetle koncepcja, by edukację seksualną pozostawić rodzicom, jest z góry skazana na porażkę.
Natomiast kondycja rodziny jest taką iluzoryczną bajeczką, bo nie ma jak zdefiniować obiektywnie tego pojęcia. Czy rodziny z mężem - panem i władcą i podporządkowanymi także ekonomicznie żona i dziećmi bez prawa głosu to była dobra rodzina? Czy to co dziś nazywa się przemocą domową, a kiedyś normą rodzin było dobre?
A może standardowe wychowanie dzieci, poza dorosłymi i z siłą wprowadzanymi zasadami i perswazją za pomocą tego co dziś zowie się przemocą były aby dobre patrząc po dzisiejszym cieplarnianym podejściu do dzieci?
Notabene kiedyś dziecko nie miało żadnego prawa głosu, wiec faktycznie dla wielu tęskniących za tamtymi wzorami może być szokiem dokument WHO.
Co do liczby domów dziecka, 18 nowych placówek powstało w 2018. Skorelowane jest to głównie z polityką obecnego rządu, który chcąc lansować "tradycyjny model rodziny" doprowadził do ograniczenia liczby rodzin zastępczych (ubyło 670 takich rodzin).
Nie ma to najmniejszego związku z lansowaniem konkubinatów (których w Polsce nikt nie lansuje), a z sytuacją przeciwną, gdzie dobro instytucji rodziny stawia się ponad dobrem dziecka.
Autorka dokonuje szczegółowej analizy i rozróżnienia między edukacją seksualną, która w samym swoim zamierzeniu jest sprzeczna z nauczaniem Kościoła, a wychowaniem seksualnym, które jest zbieżne z naukami Kościoła zawartymi w dokumencie papieskiej Rady ds. Rodziny pt. „Ludzka płciowość. Prawda i znaczenie. Wskazania dla wychowania w rodzinie” z 1996 roku.
Na lekcjach biologii przekazywana jest wiedza z zakresu biologii. Edukacja seksualna jest o wiele szerszym zagadnieniem, bo obejmuje także między innymi zagadnienia z psychologii, czy kulturoznawsta, które nie należą do zakresu biologii. Natomiast WDŻ jest wychowaniem, czyli określonym procesem mającym na celu nie tyle przekazanie wiedzy, co formację w duchu określonych wartości. Edukacja seksualna nie ma waloru wychowawczego, tylko edukacyjny.
Sama biologia może co najwyżej rzucić światło na zwyczaje seksualne z czasów ludzi pierwotnych, ale nie jest, ani nie zastąpi edukacji seksualnej.
Biorąc pod uwagę, że zgodnie z nauczaniem Kościoła nie ma możliwości, by przed ślubem wiedzieć, czy jest się zdolnym do seksu, albo czy jest się płodnym, to znaczy, że pośrednio Kościół sam przyznaje, że przyszli małżonkowie nie stosują się do nauczania Kościoła.
Te pytania oznaczają tyle, że nawet Kościół nie ma złudzeń w tej kwestii.