Niemcy są krajem wielowyznaniowym. Papież przyjeżdża do kraju Marcina Lutra. Ojciec Święty przybywając do Niemiec musi to uwzględnić.
Przed zjednoczeniem Niemiec w roku 1990 Republika Federalna (Zachodnia) liczyła wyznaniowo mniej więcej po 50 proc. katolików i ewangelików. Następstwem zjednoczenia kraju jest zupełnie inny podział. Na pierwszym miejscu w statystyce znajdują się tacy, którzy określają się jako niewierzący lub ateiści. Jest ich ok. 38 proc. i zamieszkują przede wszystkim tereny byłej NRD. Potem dopiero mamy do czynienia z religiami. Katolików i ewangelików jest prawie po niecałe 30 proc., reszta to są wyznania mniejszościowe, między innymi muzułmanie.
U podłoża tego zjawiska znajdują się wydarzenia historyczne, np. reformacja z XVI wieku. W okresie hitlerowskim i komunistycznym (w NRD) wyrugowano religię szczególnie na terenach ewangelickich, gdyż katolicyzm był wobec władz totalitarnych mniej uległy. Sam Berlin jest miastem wielowyznaniowym i wielokulturowym. Wobec tego nie należy oczekiwać, że Niemcy będą Ojca Świętego witać entuzjastycznie, np. jako Papieża Niemca; wręcz przeciwnie: dojdzie na pewno do protestów wśród tych, którzy zwalczają chrześcijaństwo. W dodatku ostatnio ludzie odchodzą od Kościoła ze względu na nadużycia seksualne ze strony księży.
Sporo jest w Niemczech ugrupowań tzw. humanistycznych, twierdzących, że Pismo Święte zostało przez naukę zdemaskowane jako bezpodstawne. Nie ma tu miejsca na wiarę. Mimo to Msza św. z Papieżem odbędzie się w Berlinie na stadionie olimpijskim, gdyż zgłoszeń z Niemiec i spoza kraju jest tak dużo, że pierwotnie przeznaczony plac przed zamkiem Charlottenburg okazał się za mały.
Tymczasem sukces wyborczy Niemieckiej Partii Pirackiej w niedzielnych wyborach do parlamentu Berlina wywołał irytację w Kościele katolickim. Żądania tej partii są „mocno zagmatwane” – powiedział 19 września na falach „dom radio” szef biura katolickiego w Berlinie, prałat Karl Jüsten. Podkreślił, że Kościół martwi przede wszystkim „postawa zdecydowanie antykościelna”, która znalazła wyraz m.in. na plakatach przedwyborczych.
Teraz trzeba się dokładnie przyjrzeć, czy „Piraci” to tylko partia protestu, czy też rzeczywiście jej wyborcy popierają wysuwane przez nią żądania – oświadczył ks. Jüsten. Wyraził jednocześnie opinię, że Partia Piratów jest „punktem zbornym lewicy politycznej”.
Niedzielne wybory do parlamentu Berlina wygrała Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD) uzyskując 28,5-29,5 proc. głosów. Sukces SPD oznacza, że burmistrzem Berlina pozostanie popularny polityk tej partii Klaus Wowereit, rządzący miastem od 10 lat.
Chadecka CDU uzyskała w niedzielnych wyborach 23-23,5 proc. głosów, a Zieloni - około 18 proc. Sensacją jest wynik Niemieckiej Partii Pirackiej. Głosowało na nią 8,9 proc. wyborców w stolicy Niemiec. Tak więc „Piraci”, którzy opowiadają się m.in. za radykalnym rozdziałem Kościoła i państwa, uzyskali po raz pierwszy 15 miejsc w parlamencie Berlina.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.