Jakiego Kościoła oczekuję?

To jaki będzie chyba od papieża zależy w niewielkim stopniu.

Reklama

No to mamy nowego papieża, Leona XIV. Kolejnego zakonnika, augustianina (ciekawe co na to Marcin Luter ;))  Prawnika kościelnego. Ze Stanów Zjednoczonych, ale dobrze znającego też realia południowoamerykańskiego Peru, gdzie przez parę lat był biskupem. No i znającego też Watykan, bo w Rzymie studiował (prawo kanoniczne), no i od dwóch lat był prefektem Dykasterii ds. Biskupów. Pod tym względem ciekawy wybór.

Pierwsze jego słowa? O pokoju. Tym pokoju, który przynosi Chrystus  i którego tak bardzo potrzebuje współczesny człowiek. No i zapowiedź drogi: „Wam wszystkim, bracia i siostry, z Rzymu, Włoch, z całego świata mówię: chcemy być Kościołem synodalnym, Kościołem który idzie, który zawsze szuka pokoju, zawsze szuka miłości, zawsze chce być blisko, zwłaszcza tych, którzy cierpią”. Jak te deklaracje przekują się na konkret? Póki co możemy opierać się na tym, co było i do czego nowy papież nawiązuje (świetnie zrobił to w swoim komentarzu ks. Włodzimierze Lewandowski). Więcej wiadomo będzie po kolejnych jego wystąpieniach. No i po pierwszych decyzjach. Mówić dziś jaki Leon XIV będzie, to raczej mówić o swoich oczekiwaniach...

No właśnie. Tak się zastanawiam: jakiego ja właśnie Kościoła oczekuję? Gdyby mnie spytano, co bym powiedział? Chyba miałbym z tym kłopot. Od strony teologii, zwłaszcza tej zakorzenionej w Biblii, znam chyba Kościół dość dobrze. Widzę też co należałoby zmienić w naszym myśleniu, podejściu do rzeczywistości Kościoła. Ale nad jakimś swoim „ideałem” Kościoła chyba nigdy się nie zastanawiałem. I gdybym dziś miał odpowiedzieć na to pytanie, to powiedziałbym chyba, że powinien być z Bogiem święty i z Bogiem uświęcający... Chyba z tego właśnie powinno w nim wypływać wszystko inne...

Czy taki właśnie będzie Kościół od papieża zależy w stopniu niewielkim. Od biskupów zresztą też. Bardziej już od wszystkich proboszczów, wikariuszy, katechetów i katechetek. Ale najbardziej od nas samych. Od nas wszystkich. To my mamy stawać się święci. I w drodze do świętości innych wspomagać. Modlitwą, dobrym przykładem, czasem słowem, czasem nawet upomnieniem... Żaden biskup, żaden papież za nas tego nie zrobi.

W tym sensie marzy mi się Kościół... no, może nie synodalny, bo nie o jakiś udział we władzy mi chodzi, ale Kościół „oddolny”; w którym każdy czuje się odpowiedzialny za siebie i tych, z którymi przyszło mu żyć. W rodzinie, w  gronie znajomych, miejscu pracy, w parafii, w ruchu, w którym ktoś uczestniczy. I myślę, że zadaniem biskupów, w tym papieża, jest nie tyle tworzyć programy, ale taki właśnie „oddolny” Kościół animować.

Być może, zamiast tworzyć duszpasterskie programy, z którymi trzeba się zapoznać, zrozumieć, przekonać się do nich, uczynić swoimi, a potem wcielać w życie, trzeba, by programem stała się zwyczajnie...  liturgia, z czytanym podczas jej sprawowania Słowem Bożym, z wiele wyjaśniającymi tekstami modlitw...  Czasem zaś „animować oddolny Kościół” będzie po prostu znaczyło „nie przeszkadzać”; zdać się na Ducha Świętego działającego przecież nie tylko w hierarchach i urzędnikach różnych kościelnych gremiów, ale każdym ochrzczonym (zwłaszcza także bierzmowanym).

Tak: Bogiem świętego i wraz Bogiem uświęcającego. Takiego Kościoła oczekuję.

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31
1 2 3 4 5 6 7

Reklama