Inspirował budowę burs i ośrodków pomocy. Rozdawał kozy, by ludzie mieli mleko i… nadzieję. Choć w diecezji był zaledwie cztery lata, ludzie pamiętają: – To był kapłan pełen ufności, optymizmu i miłosierdzia.
Dla mnie bp Domin jest teraz nawet bardziej potrzebny niż wtedy, gdy był z nami tu, na ziemi. Tak się przyzwyczailiśmy w fundacji, że jak mamy jakąś trudną sprawę, to idziemy do jego grobu i prosimy: „pomóż trochę, bo już nie dajemy rady”. Ma przez nas i teraz dużo roboty – śmieje się ks. Wacław Grądalski, prezes Fundacji im. bp. Czesława Domina, pod której opieką znajduje się kilka domów. Parę dni temu w Darłowie poświęcone zostało hospicjum, któremu patronuje.
– Nie wiem, czy biskup chciałby, żeby coś było nazwane jego imieniem. Ale z pewnością cieszyłby się, że iskra czynienia miłosierdzia, którą starał się rozniecać, rozpala się w coraz większy płomień – dodaje ks. Wacław.
Patrząc przez miłosierdzie
Tak uczniowie bp. Domina wypełniają jego testament. – Był biskupem miłosierdzia – mówią o nim ci, którzy spotkali go na swojej drodze.
Urodził się 6 lipca 1929 r. w Michałkowicach na Górnym Śląsku. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1953 r. w Krakowie. 17 lat później w katowickiej katedrze z rąk bp. Herberta Bednorza przyjął sakrę biskupią. Przez 22 lata posługi katowickiego biskupa pomocniczego dał się poznać jako „człowiek miłosierdzia” i wprowadzania tego miłosierdzia w życie. Potem starał się rozciągać tę działalność na całą Polskę, m.in. przewodnicząc najpierw Komisji Charytatywnej Episkopatu, a potem reaktywowanej Caritas Polskiej.
Ten charytatywny rys posługi biskupiej dał się zauważyć od razu, gdy objął diecezję koszalińsko-kołobrzeską. Roztoczył opiekę nad mieszkańcami popegeerowskich wsi, których w czasie transformacji gospodarczej w latach 90. XX wieku państwo pozostawiło bez należytej pomocy. Stąd rodziły się kolejne pomysły: na Ośrodek Charytatywno-Opiekuńczy dla dzieci i młodzieży w Podczelu, kołobrzeski ośrodek pw. Aniołów Stróżów, szkolną bursę w Szczecinku czy… program „Koza żywicielka”. Sprowadzane z Holandii kozy hodowano w gospodarstwie parafialnym w Lipiu. Gdy podrosły, były rozdawane za darmo najbiedniejszym rodzinom. – Biskup sprowadzał i rozdawał kozy, żeby ludzie mieli pracę, a dzieci mleko. Wtedy w diecezji było ogromne bezrobocie, ludzie popadali w alkoholizm. Nawet na łożu śmierci poidła dla kóz z Niemiec załatwiał – wspomina s. Osmunda Bugla, wieloletnia współpracownica bp. Domina. Równocześnie biskup zachęcał, jak mógł, swoich diecezjan, by zakładali firmy lub warsztaty.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).