Spec od czynienia dobra

Karolina Pawłowska; GN 12/2011 Koszalin

publikacja 22.08.2011 07:00

Inspirował budowę burs i ośrodków pomocy. Rozdawał kozy, by ludzie mieli mleko i… nadzieję. Choć w diecezji był zaledwie cztery lata, ludzie pamiętają: – To był kapłan pełen ufności, optymizmu i miłosierdzia.

Spec od czynienia dobra Archiwum Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej Niemal każde spotkanie z bp. Dominem kończyło się wspólnym muzykowaniem.

Dla mnie bp Domin jest teraz nawet bardziej potrzebny niż wtedy, gdy był z nami tu, na ziemi. Tak się przyzwyczailiśmy w fundacji, że jak mamy jakąś trudną sprawę, to idziemy do jego grobu i prosimy: „pomóż trochę, bo już nie dajemy rady”. Ma przez nas i teraz dużo roboty – śmieje się ks. Wacław Grądalski, prezes Fundacji im. bp. Czesława Domina, pod której opieką znajduje się kilka domów. Parę dni temu w Darłowie poświęcone zostało hospicjum, któremu patronuje.

– Nie wiem, czy biskup chciałby, żeby coś było nazwane jego imieniem. Ale z pewnością cieszyłby się, że iskra czynienia miłosierdzia, którą starał się rozniecać, rozpala się w coraz większy płomień – dodaje ks. Wacław.

Patrząc przez miłosierdzie

Tak uczniowie bp. Domina wypełniają jego testament. – Był biskupem miłosierdzia – mówią o nim ci, którzy spotkali go na swojej drodze.

Urodził się 6 lipca 1929 r. w Michałkowicach na Górnym Śląsku. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1953 r. w Krakowie. 17 lat później w katowickiej katedrze z rąk bp. Herberta Bednorza przyjął sakrę biskupią. Przez 22 lata posługi katowickiego biskupa pomocniczego dał się poznać jako „człowiek miłosierdzia” i wprowadzania tego miłosierdzia w życie. Potem starał się rozciągać tę działalność na całą Polskę, m.in. przewodnicząc najpierw Komisji Charytatywnej Episkopatu, a potem reaktywowanej Caritas Polskiej.

Ten charytatywny rys posługi biskupiej dał się zauważyć od razu, gdy objął diecezję koszalińsko-kołobrzeską. Roztoczył opiekę nad mieszkańcami popegeerowskich wsi, których w czasie transformacji gospodarczej w latach 90. XX wieku państwo pozostawiło bez należytej pomocy. Stąd rodziły się kolejne pomysły: na Ośrodek Charytatywno-Opiekuńczy dla dzieci i młodzieży w Podczelu, kołobrzeski ośrodek pw. Aniołów Stróżów, szkolną bursę w Szczecinku czy… program „Koza żywicielka”. Sprowadzane z Holandii kozy hodowano w gospodarstwie parafialnym w Lipiu. Gdy podrosły, były rozdawane za darmo najbiedniejszym rodzinom. – Biskup sprowadzał i rozdawał kozy, żeby ludzie mieli pracę, a dzieci mleko. Wtedy w diecezji było ogromne bezrobocie, ludzie popadali w alkoholizm. Nawet na łożu śmierci poidła dla kóz z Niemiec załatwiał – wspomina s. Osmunda Bugla, wieloletnia współpracownica bp. Domina. Równocześnie biskup zachęcał, jak mógł, swoich diecezjan, by zakładali firmy lub warsztaty.

Biskup od aniołów

– Od pierwszego spotkania zrobił na mnie wielkie wrażenie człowieka bardzo prostego, nieco zdystansowanego, a zarazem głęboko zanurzonego w Bogu. Przez ten pryzmat patrzył na innych ludzi, szukał od razu sposobów zaradzenia ich problemom – mówi ks. Grądalski i zaraz opowiada o tym, jak świetny kontakt miał biskup z aniołami. – Wszędzie ich wzywał na pomoc – dodaje z uśmiechem duszpasterz. Nie bez przyczyny za dewizę posługiwania przyjął zawołanie św. Michała Archanioła: „Quis ut Deus” – Któż jak Bóg! Bardzo charakterystyczny był również gest błogosławieństwa kreślony przez niego w mijanych po drodze miejscowościach. Mówił potem: „Nie mogłem do was wpaść, ale posłałem z trasy »krzyżyk«…”.

Siostra Osmunda szczególnie wspomina częste wyjazdy biskupa do Warszawy, podczas których ciągle się modlił. – Jego samochód był kaplicą. Bywało, że mówiłam biskupowi: „Szefie, jestem już pobożnie zmęczona”, to na chwilę przestawaliśmy, by zaraz ponownie odmawiać Koronkę do Miłosierdzia Bożego – opowiada z uśmiechem zakonnica. Kiedy się nie modlił, to… śpiewał albo brał do ręki instrument. Niemal każde spotkanie kończyło się wspólnym muzykowaniem. Tak zapamiętał swoje pierwsze spotkanie z bp. Dominem ks. Jan Wieczorek, późniejszy biskup gliwicki. „Po kolacji spotkanie z nowicjuszkami, śpiewa razem z nimi, przygrywa na gitarze (…). Padają z jego strony słowa upomnienia: »za mało radości w tym śpiewie«. Potem dowiedziałem się, że sam jest autorem wielu religijnych piosenek” – wspominał w książce „Rozmiłowany w Miłosierdziu”. Tę ostatnią ułożył, jak testament, w ostatnich tygodniach życia: „Miłosierdzie Boże w każdej życia dobie/ Jest mym oparciem i źródłem pokoju,/ Dlatego śpiewam, czerpiąc z tego zdroju:/ Jezu, ufam Tobie, Jezu, ufam Tobie”.

Lubił humor i żarty. Znajomi zbierali dla niego dowcipy w specjalnych zeszytach, żeby „zawsze miał je pod ręką, gdy trzeba komuś podarować uśmiech” – jak zwykł mawiać. Mimo ogromnego bólu pogoda ducha towarzyszyła mu do ostatnich chwil. Po wyczerpującej chorobie nowotworowej zmarł 15 marca 1996 r. w Warszawie. Pochowany został w koszalińskiej katedrze.

Po śmierci bp. Domina w jego etui na okulary znaleziono zapisaną jego ręką karteczkę ze słowami z Księgi Nehemiasza: „Nie bądźcie przygnębieni, bo radość w Panu jest waszą ostoją”.

TAGI: