Przerażenie, niedowierzanie i bezradność – te słowa najpełniej oddają postawę angielskich hierarchów kościelnych wobec burd, które od soboty wstrząsały Londynem, a następnie również innymi miastami Wielkiej Brytanii.
Jeszcze we wtorek rano, a zatem po trzeciej nocy zamieszek, publicyści dwóch konkurujących tygodników katolickich (The Tablet i The Catholic Herlad) pytali się, co się stało z liderami wspólnoty anglikańskiej i Kościoła katolickiego, dlaczego milczą. To milczenie było tym bardziej intrygujące, że kościelni zwierzchnicy w Wielkiej Brytanii są znani ze swego społecznego zaangażowania i chętnie wypowiadają się na temat wszelkich kryzysowych sytuacji.
Jeszcze tego samego dnia katolicki Prymas Anglii i Walii odpowiedział jasnym oświadczeniem, które zdecydowanie potępia akty przemocy i grabieży na brytyjskich ulicach. Również przedwczoraj odezwał się anglikański biskup Londynu. Bp Richard Chartres przyznaje, że wydarzenia ostatnich nocy skłaniają do poważnej analizy roli gangów w kulturze stolicy. Powstrzymuje się on od słów potępienia czy nagany. Zapewnia natomiast, że wspólnoty anglikańskie modlą się o zakończenie burd i będą wspierać tych, którzy w nich ucierpieli.
Słowa zawodu znajdujemy również we wczorajszym oświadczeniu bp. Christophera Chessuna, odpowiedzialnego we wspólnocie anglikańskiej za duszpasterstwo miejskie. Anglikański duchowny nie wierzy, aby owych aktów mogli dokonać przedstawiciele tych samych silnych, pełnych nadziei i dynamizmu społeczności, z którymi współpracuje on na co dzień.
Na bardziej wyczerpujące analizy zdobywają się natomiast katoliccy publicyści. Ks. Alexander Lucie-Smith z tygodnika The Catholic Herald podkreśla, że ostatnie zamieszki muszą przebudzić brytyjskie społeczeństwo i skłonić je do rezygnacji z programów społecznych, które okazały się chybione. Jeśli się nie obudzimy, Londyn skończy jak Nairobi – przestrzega katolicki duchowny na łamach The Catholic Herald. Z kolei Damian Thompson, redaktor naczelny pisma, zauważa, że londyńskie zamieszki to ostateczna klęska polityki wielokulturowości. W sposób szczególny potępia on tolerancję dla subkultury gangów, którą jeszcze do niedawna uważano za przejaw afro-karaibskiej i azjatyckiej tożsamości.
To nie jedyny dekret w sprawach przyszłych błogosławionych i świętych.
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.