O udawaniu w życiu i w Internecie. O wyzwaniach, jakie przed wiernymi stawia współczesna technologia. I o pytaniach zadawanych najczęściej. Z księdzem Adamem Sekścińskim – rozmawia Aleksandra Kozak.
Zatem, o czym trzeba pamiętać zawierając znajomość, czy dążąc do internetowej z kimś relacji?
Że jest to przekaz zubożony, bo brakuje głosu i mimiki. Przekazuje się tylko same słowa, które są nośnikiem tego, co chcemy powiedzieć, co myślimy. Czasem znamy swoje nicki – tak, jak na przykład mój – saxon. Inaczej się przecież odczytuje słowa, kiedy słyszy się ton, kiedy widzi się mimikę, a inaczej, gdy są one tego pozbawione. Stopniując ten przekaz od najuboższego, najpierw jest to słowo pisane, potem rozmowa telefoniczna, na końcu rozmowa w cztery oczy. Dlatego w necie jest o wiele więcej niedomówień niż przez telefon, znacznie mniej ich jeszcze jest kiedy się ludzie widzą.
Z jakimi problemami najczęściej zwracają się ludzie do księdza tą drogą?
Stosunkowo dużo jest pytań, czy coś jest grzechem. I tutaj zdecydowaną większość odsyła się do konfesjonału, do spowiednika. Można podać czasem zasady ogólne, kiedy coś jest grzechem, a kiedy nie, z zastrzeżeniem, że konkretny problem danej osoby powinien być rozpatrywany indywidualnie przez spowiednika w konfesjonale. Mamy na portalu zakładkę „zapytaj”. Tam można zobaczyć jakie pytania zadawane są najczęściej.
Ksiądz jednak zawsze dążył do kontaktów bezpośrednich?
Taką miałem zasadę. Zawsze zmierzałem do spotkania w realnym świecie. A jeżeli nie było to możliwe to odsyłałem do innego księdza, czy też psychologa, z którym wcześniej rozmawiałem, umawiałem, czy też umożliwiałem z nim kontakt. Internet jest raczej miejscem spotkania, nawiązania kontaktu, a nie miejscem definitywnego rozwiązywania problemów.
Jakie sukcesy przyniosła księdza obecność w Internecie?
Parę rzeczy udało się ludziom wyprostować. Były nawet przypadki powstrzymania przed próbami samobójczymi. Ktoś inny sobie nieco życie poukładał, coś pozmieniał, odnalazł drogę do Pana Boga.
Zdarzały się też porażki?
W tej chwili nie przychodzi mi nic do głowy. Podejrzewam, że zapewne takie były, tyle, że o nich raczej się nie wie. Jeśli po jednej czy drugiej przeprowadzonej rozmowie ktoś się już nie odezwał to można przypuszczać, że coś nie zostało załatwione, że ktoś poczuł się dotknięty. Pracując na forum jako administrator i usuwając kogoś z takich czy innych powodów też można popełnić błąd. Tego się nie wie.
Co księdzu daje praca na portalu wiara.pl?
Pokazuje mi pewne rzeczy od innej strony. Każdy z nas ma jakoś ukształtowaną duchowość, czy relacje z Panem Bogiem, swój sposób patrzenia na Niego. Będąc w pewnym stopniu zmuszony obowiązkami, mam okazję czytać wiele świadectw, przemyśleń, rozważań, w których ludzie pokazują mi inne spojrzenie, czasem nawet przeciwstawne. To ubogaca, bo człowiek swoją refleksję o Panu Bogu pogłębia. Widzi, że nie do końca musi być tak, jak sam to przeżywa. Nie chodzi o to, by porównywać, co jest lepsze, co gorsze, ale ubogacać się i uzupełniać obraz Pana Boga. Zobaczyć jak działa w życiu, nie tylko w moim, ale i w życiu innych. I bywa tak, że człowiek zaczyna inaczej patrzeć na pewne rzeczy i je zmieniać.
A może potrzeba duszpasterza internetowego?
Byłbym przeciwny czemuś takiemu, choć nie jestem przeciwny ewangelizacji czy „wchodzeniu” Kościoła w net. Byłoby to wielkie zaniedbanie, gdyby Kościół tego nie zrobił. Potrzeba kapłana w tym środowisku jest ogromna. Sam nieraz doświadczyłem, że rozmawiały ze mną osoby, które nigdy w życiu do księdza by nie podeszły, żeby porozmawiać o swoim problemie. Ludzie, którzy niekiedy byli daleko od Kościoła, czymś poranieni, zniechęceni. Pewne rzeczy w nich tkwiły, niepokoiły, nie dawały im spokoju, skoro na czacie, na forum, czy też w prywatnych rozmowach o to pytały, czy ten problem poruszały.
Byłem zaskoczony, jak wiele jest takich osób. Bywało, że po skończeniu prowadzonego przeze mnie tematycznego czatu, od razu trzy, cztery, czasami nawet pięć osób przysyłało pytanie czy może porozmawiać. Tutaj taka obecność kapłana jest potrzebna i myślę, że dobrze by było, gdyby księża zrozumieli, że trzeba się tym zająć. I niestety – im szybciej, tym lepiej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.