Mam być świadkiem

Po 18 latach od zakończenia badania Całunu nie pozostało mi, wierzącemu żydowi, nic innego, jak stwierdzić jego autentyczność.

Reklama

Barrie Schwortz był oficjalnym fotografikiem amerykańskiej grupy badawczej STURP (Shroud of Turin Research Project), który w 1978 r. pierwszy dokonał dogłębnego naukowego badania Całunu Turyńskiego. Było to tuż po śmierci Jana Pawła I, ale zanim jeszcze październikowe konklawe rozstrzygnęło o wyborze Jana Pawła II. W tym samym czasie z Całunem po raz pierwszy zetknął się kard. Karol Wojtyła.

Wiara w prawdziwość płótna zajęła Barriemu Schwortzowi 18 lat. Od tej pory jeździ po świecie, przekonując innych, że wizerunek mężczyzny zachowany na ręcznie tkanym materiale o wymiarach 437 cm na 113 cm nie jest dziełem rąk ludzkich. Według niego, amerykańskiego żyda, Całun Turyński jest śladem Jezusa Chrystusa, ukrzyżowanego ponad dwa tysiące lat temu w Jerozolimie. Wizerunek na Całunie całkowicie odpowiada relacji z Pisma Świętego. Można na nim zobaczyć nie tylko ślady bicia, biczowania, ukoronowania cierniem, jak i ukrzyżowania, ale nawet przebicia boku, między 5. i 6. żebrem. Obraz na Całunie to negatyw fotograficzny. I do tego trójwymiarowy, co wyklucza fałszerstwo z okresu średniowiecza, które nie znało nawet zasad perspektywy w malarstwie. W tym okresie nie wiadomo było również, że wbicie gwoździa w nadgarstek powoduje paraliż nerwu i samoczynne podgięcie kciuka, co spowodowało, że na Całunie widoczne są tylko cztery palce ręki. Na płótnie nie ma śladów farby ani pędzla. Włókna nie są posklejane, nie ma na nich śladów pigmentu. Obróbka komputerowa zdjęć ujawniła, że na oczach Chrystusa położono małe monety, co było zwyczajem w ówczesnej Palestynie. Na Całunie znaleziono pyłki roślin zarówno z Palestyny, Azji Mniejszej, jak i Francji – miejsc, gdzie Całun przebywał.

Upewniwszy się ostatecznie co do autentyczności Całunu, Schwortz założył w 1996 r. pierwszy i do dziś największy serwis internetowy (www.shroud.com) poświęcony wyłącznie propagowaniu informacji na temat relikwii. W kwietniu, tuż przed Wielkanocą, na zaproszenie Rycerzy Jana Pawła II odwiedził m.in. Warszawę. W katedrze św. Floriana na Pradze, w szkolnej auli Przymierza Rodzin i na spotkaniu w świętokrzyskiej bazylice mówił o tym, co ostatecznie przekonało go o prawdziwości turyńskiej relikwii.

 

Tomasz Gołąb: – Brał Pan udział w niezwykłym przedsięwzięciu. 33 lata temu mógł Pan dotykać materialnego dowodu na prawdziwość orędzia Zmartwychwstania.

Barrie Schwortz: – Gdy zapytano mnie, co wiem o Całunie, uśmiałem się. Przecież jestem żydem. Dla mnie było oczywiste, że to malowidło. Wówczas powiedziano mi o niezwykłych właściwościach tego obrazu: że jest wiernym negatywem i z pewnością nie mógł powstać, zanim wynaleziono fotografię. Zainteresowałem się. Przez blisko dwa lata, razem ze specjalistami z najlepszych amerykańskich laboratoriów, m.in. z NASA, planowaliśmy eksperymenty, które chcieliśmy przeprowadzić, by dowiedzieć się więcej o pochodzeniu płótna. W Turynie dostaliśmy około 120 godzin, pięć dni i nocy, żeby zbadać tajemnicze odbicie ludzkiej sylwetki. Interesowało nas ono wyłącznie z naukowego punktu widzenia. 24 osoby pracowały równocześnie nad różnymi partiami tego płótna. Mogliśmy je fotografować, prześwietlać promieniami Rentgena, badać w ultrafiolecie i pobierać próbki krwi. W końcowym raporcie, opublikowanym w 1981 r., z całą pewnością stwierdziliśmy, że całun jest odbiciem rzeczywistej postaci: biczowanej i ukrzyżowanej. I że nie powstał ręką malarza, technika wypalenia, nie jest też fotografią. Skąd się jednak wziął? Po trzech latach badań nie byliśmy w stanie wyjaśnić tej zagadki.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7