Mam być świadkiem

Tomasz Gołąb; GN 18/2011 Warszawa

publikacja 07.07.2011 06:30

Po 18 latach od zakończenia badania Całunu nie pozostało mi, wierzącemu żydowi, nic innego, jak stwierdzić jego autentyczność.

Mam być świadkiem Jakub Szymczuk/ GN - Wierzę, że Bóg każe mi świadczyć o autentyczności Całunu Turyńskiego nie pomimo tego, że jestem żydem, ale właśnie z tego powodu - mówi Barrie Schwortz, fotografik, który 33 lata temu badał płótno, w które po ukrzyżowaniu owinięty był Chrystus.

Barrie Schwortz był oficjalnym fotografikiem amerykańskiej grupy badawczej STURP (Shroud of Turin Research Project), który w 1978 r. pierwszy dokonał dogłębnego naukowego badania Całunu Turyńskiego. Było to tuż po śmierci Jana Pawła I, ale zanim jeszcze październikowe konklawe rozstrzygnęło o wyborze Jana Pawła II. W tym samym czasie z Całunem po raz pierwszy zetknął się kard. Karol Wojtyła.

Wiara w prawdziwość płótna zajęła Barriemu Schwortzowi 18 lat. Od tej pory jeździ po świecie, przekonując innych, że wizerunek mężczyzny zachowany na ręcznie tkanym materiale o wymiarach 437 cm na 113 cm nie jest dziełem rąk ludzkich. Według niego, amerykańskiego żyda, Całun Turyński jest śladem Jezusa Chrystusa, ukrzyżowanego ponad dwa tysiące lat temu w Jerozolimie. Wizerunek na Całunie całkowicie odpowiada relacji z Pisma Świętego. Można na nim zobaczyć nie tylko ślady bicia, biczowania, ukoronowania cierniem, jak i ukrzyżowania, ale nawet przebicia boku, między 5. i 6. żebrem. Obraz na Całunie to negatyw fotograficzny. I do tego trójwymiarowy, co wyklucza fałszerstwo z okresu średniowiecza, które nie znało nawet zasad perspektywy w malarstwie. W tym okresie nie wiadomo było również, że wbicie gwoździa w nadgarstek powoduje paraliż nerwu i samoczynne podgięcie kciuka, co spowodowało, że na Całunie widoczne są tylko cztery palce ręki. Na płótnie nie ma śladów farby ani pędzla. Włókna nie są posklejane, nie ma na nich śladów pigmentu. Obróbka komputerowa zdjęć ujawniła, że na oczach Chrystusa położono małe monety, co było zwyczajem w ówczesnej Palestynie. Na Całunie znaleziono pyłki roślin zarówno z Palestyny, Azji Mniejszej, jak i Francji – miejsc, gdzie Całun przebywał.

Upewniwszy się ostatecznie co do autentyczności Całunu, Schwortz założył w 1996 r. pierwszy i do dziś największy serwis internetowy (www.shroud.com) poświęcony wyłącznie propagowaniu informacji na temat relikwii. W kwietniu, tuż przed Wielkanocą, na zaproszenie Rycerzy Jana Pawła II odwiedził m.in. Warszawę. W katedrze św. Floriana na Pradze, w szkolnej auli Przymierza Rodzin i na spotkaniu w świętokrzyskiej bazylice mówił o tym, co ostatecznie przekonało go o prawdziwości turyńskiej relikwii.

 

Tomasz Gołąb: – Brał Pan udział w niezwykłym przedsięwzięciu. 33 lata temu mógł Pan dotykać materialnego dowodu na prawdziwość orędzia Zmartwychwstania.

Barrie Schwortz: – Gdy zapytano mnie, co wiem o Całunie, uśmiałem się. Przecież jestem żydem. Dla mnie było oczywiste, że to malowidło. Wówczas powiedziano mi o niezwykłych właściwościach tego obrazu: że jest wiernym negatywem i z pewnością nie mógł powstać, zanim wynaleziono fotografię. Zainteresowałem się. Przez blisko dwa lata, razem ze specjalistami z najlepszych amerykańskich laboratoriów, m.in. z NASA, planowaliśmy eksperymenty, które chcieliśmy przeprowadzić, by dowiedzieć się więcej o pochodzeniu płótna. W Turynie dostaliśmy około 120 godzin, pięć dni i nocy, żeby zbadać tajemnicze odbicie ludzkiej sylwetki. Interesowało nas ono wyłącznie z naukowego punktu widzenia. 24 osoby pracowały równocześnie nad różnymi partiami tego płótna. Mogliśmy je fotografować, prześwietlać promieniami Rentgena, badać w ultrafiolecie i pobierać próbki krwi. W końcowym raporcie, opublikowanym w 1981 r., z całą pewnością stwierdziliśmy, że całun jest odbiciem rzeczywistej postaci: biczowanej i ukrzyżowanej. I że nie powstał ręką malarza, technika wypalenia, nie jest też fotografią. Skąd się jednak wziął? Po trzech latach badań nie byliśmy w stanie wyjaśnić tej zagadki.

 

– Wtedy uznał Pan, że to cud?

– Cud nie jest kategorią naukową. To pojęcie z obszaru wiary. Ale w ciągu 18 lat natykałem się na kolejne naukowe dowody, że Całun jest płótnem, w które owinięte było ciało Jezusa. To jedyne wytłumaczenie jego istnienia. Każde inne wyjaśnienie sceptyków zostało obalane. Po 18 latach od zakończenia badania Całunu nie pozostało mi, wierzącemu żydowi, nic innego, jak stwierdzić  jego autentyczność.

– Czy wszyscy z grupy naukowców badających Całun są tego samego zdania?

– Oczywiście, że nie. Media ochrzciły nas mianem religijnych fanatyków, choć wśród nas zaledwie trzech było żydami, kilku protestantami i kilku katolikami. Reszta była niewierząca. Religijność nie była kryterium doboru członków ekipy. Ale wszyscy zgodziliśmy się co do tego, że Całun nie jest dziełem ludzkich rąk.

– Co ostatecznie przekonało Pana o jego prawdziwości?

– W 1995 r. byłem bliski rozwiania wszystkich moich wątpliwości. Oprócz jednej: zaschnięta ludzka krew czernieje lub robi się brązowa. Na Całunie była wciąż intensywnie czerwona. Wówczas chemik medyczny z ekipy badającej Całun, również żyd, wyjaśnił mi, że krew człowieka dręczonego przez dłuższy czas, jak Jezus, zawiera znacznie większą dawkę bilirubiny. Tylko taka krew nie blaknie ani nie czernieje, mimo upływu czasu. To dla mnie był ostatni element układanki. Jak u Sherlocka Holmesa, który mówił, że jeśli wyeliminowałeś wszystkie inne możliwości, jakkolwiek nieprawdopodobnie brzmiałoby to, co zostanie – najpewniej jest prawdą.

– Jak ta prawda zmieniła Pana życie?

– W 1995 r. zrozumiałem coś więcej: media dotychczas kłamały na temat ustaleń naszej ekipy. Były zainteresowane jedynie wtedy, gdy ktoś ogłaszał, że Całun jest fałszywy. Na przykład wtedy, gdy badano jego fragmenty metodą aktywnego węgla i ogłoszono, że pochodzi ze średniowiecza. Gdy dowiedziono, że do badań pobrano próbkę ze średniowiecznej łaty, którą uzupełniono kilkaset lat temu ubytki, nie wspomniały nawet o tym prawie żadne media. Dlatego w 1996 r. stworzyłem stronę internetową, która śledzi wszystkie naukowe doniesienia na temat Całunu i propaguje wiedzę o efektach prac nad jego pochodzeniem. Dzięki niej docieram do milionów ludzi z tym orędziem – wszędzie tam, gdzie nie mogę pojechać osobiście.

– Czy upewniając się o prawdziwości Całunu, nie myślał Pan o przejściu na chrześcijaństwo? Skoro Chrystus jest dla Pana postacią historyczną…

– Całun Turyński sprawił, że zacząłem po raz pierwszy w życiu poważnie zastanawiać się, w co wierzę. Kim dla mnie jest Bóg, który towarzyszył mi od chwili urodzenia w żydowskiej rodzinie? Paradoksalnie więc Całun, relikwia tak cenna dla chrześcijan, spowodowała moje nawrócenie jako żyda. Myślałem o tym długi czas. Ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że skoro Bóg chciał, żebym urodził się żydem i jako żyda „powołał” mnie do ekipy badającej pochodzenie Całunu w 1978 r., to być może chce także, bym jako żyd świadczył o jego autentyczności.

Nie tylko Całun

w skarbcu katedry w Oviedo w Hiszpanii przechowywana jest lniana tkanina o rozmiarach 82,5x 52,6cm, która miała okrywać głowę Jezusa po ukrzyżowaniu, o czym wspomina pismo Święte i co odpowiada żydowskiemu prawu i zwyczajom pogrzebowym. Na chuście znajdują się wyblakłe plamy krwi płynącej z ran i ciała ukrzyżowanego człowieka. Sudarion z Oviedo wystawia się jedynie w Wielki Piątek oraz 14i 21 września, błogosławiąc wiernych.

Pierwsze badania chusty przeprowadził w 1965r. włoski ks. Guilio Ricci, badacz Całunu Turyńskiego. Jego praca doprowadziła do powstania w 1987 r. pracującego do dziś zespołu badawczego, jakim jest Hiszpańskie Centrum Sindonologii (CES). W jego skład wchodzi 40 naukowców z różnych dziedzin wiedzy. Chusta wzbudziła ogromne zainteresowanie, gdy naukowcy korzystający z najnowszych metod badawczych odkryli wiele podobieństw między Sudarionem i Całunem Turyńskim. o jej autentyczności przekonana jest Janice Bennett, która w książce „Święta chusta, święta krew. Tajemnica Sudariona z Oviedo, nieznanej relikwii grobu pańskiego”, prowadzi fascynujące śledztwo, dowodząc że jest to opisana w Ewangelii św. Jana chusta okrywająca głowę Jezusa.

ZOBACZ FILM:

On jest obrazem Boga niewidzialnego - zobacz film, w którym Barrie Schwortz opowiada o swojej pracy badawczej dot. Całunu