Brakujące ogniwo

Owszem, lekcja religii niekiedy nie ma nic wspólnego z tak zwanym czuciem Pana Boga, mistycznym przeżyciem, wyrażaniem siebie. Ale nie takie jest jej zadanie.

Reklama

Poranne wiadomości w jednej z największych rozgłośni radiowych. Relacja z kilku zalanych w Warszawie ulic. Na koniec prowadzący zasugerował słuchaczom, by tego dnia wychodzili z domu w kaloszach. Cóż, pomyślałem, warszawka… Oni ciągle są przekonani, że Stolica to cała Polska, konsekwentnie myląc część z całością. Co jest jednym z najczęściej powtarzanych błędów logicznych.

Gdyby tylko o pogodę chodziło… Informacja o masowym wypisywaniu się z lekcji religii, uzyskana przez redaktorów dużego portalu w rozmowie z dyrektorami kilku szkół. Zrobiłem sondę w okolicy. Sytuacja stabilna. W skali dekanatu nie chodzi kilkanaście osób, głównie z innych niż katolickie wyznań. Stąd ciągle wysoka średnia ogólnopolska. Ale te osiemdziesiąt kilka procent nie pasuje do z góry przyjętego założenia.

Skoro jest tak dobrze – pytała wczoraj osoba zaangażowana w ewangelizację – dlaczego jest tak źle. Czyli – konkretnie – czemu dzieci i młodych, ciągle masowo uczęszczających na lekcje religii, nie ma w kościele. Błąd systemowy? Źle przygotowani nauczyciele religii? Nudne zajęcia?

Zatrzymajmy się na moment przy ostatnim. W jednym z wywiadów Jerzy Stuchr wspominał  pierwszy rok studiów w Szkole Aktorskiej i bunt, jaki wówczas przeżywał. Na ćwiczeniach wielokrotnie musiał powtarzać proste gesty. Rękę zgiąć, odsunąć w bok, pochylić się… Chciał być wyrażającym siebie artystą, tymczasem serwowano mu kindersztubę. „Dopiero po pewnym czasie zorientowałem się, że dawano mi warsztat, bez którego aktor na scenie będzie miał ograniczone możliwości przekazu”.

Podobnie jest z wędrówką po górach. Gdy ktoś pierwszy raz idzie z Zasadnego na Gorc jest znużony, a nawet wściekły. Najpierw dwa kilometry biegnącej między wiejskimi zabudowaniami asfaltowej drogi, później godzina przez las. Większość wykorzystuje ten czas na celebrowanie własnego zmęczenia. Wystarczy jednak odrobina wiedzy, niekoniecznie na poziomie Marcina Sceliny i Kazimierza Nóżki, by niemal za każdym krokiem odkrywać przyrodnicze osobliwości. Oczywiście oprócz elementarnej wiedzy przyrodniczej kandydat na zaawansowanego wędrowca górskiego musi wykazać się jeszcze odrobiną uważności. Co związane jest nie tylko z tym, co ma w głowie. Bo uważność to już cecha osobowości. Nie nabyta. Wypracowana.

Z lekcją religii może być podobnie. Owszem, czasem graniczy z nudnym przekazem. Owszem, niekiedy nie ma nic wspólnego z tak zwanym czuciem Pana Boga, mistycznym przeżyciem, wyrażaniem siebie. Bo nie takie jest jej zadanie. Ma dać uczniowi niezbędne narzędzia, pozwalające odkryć to, czego nie widać, gdy celebruje się zmęczenie.

Brakujące ogniwo. Oczywiście sama wiedza nie daje wiary. Ale dzięki niej człowiek w świecie wiary porusza się swobodniej. Znak odzyskuje czytelność, słowo moc. Nudna liturgia okazuje się być miejscem działania Boga. Zagracona świątynia drzwiami do niebieskiej Jerozolimy. Klepiące różańce babki Jezusem, otoczonym „rzeszą kalek, ślepców, trędowatych”.

Rzeczywiście, przyznała na koniec rozmowy znajoma, potrzebowałam piętnastu lat, by zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. I to był początek mojego nawrócenia.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7