Taki drobiazg

Dokąd byśmy doszli?! – pytał. Płomiennie, nie powiem. Dokąd byśmy doszli, gdyby tak: „on mi zrobił tak, to i ja jemu zrobię”, dokąd byśmy doszli, żyjąc w ten sposób? Otwieramy szerzej oczy ze zdumienia. Myśli człowiek: no przecież! Racja! Nie możemy tak dłużej, święte słowa! Wszystko wydaje się logiczne, do zrealizowania, nareszcie. Tylko jedno kazanie, to albo inne – i świat jakby leżał nam u stóp, nareszcie przejrzyści, wolni, uratowani jesteśmy…

Reklama

Jesteśmy dopóty, dopóki nie zobaczymy, że tkwimy w tym właśnie miejscu: a doszliśmy tu, robiąc coś w odpowiedzi na coś innego, zło dodane do zła, niechęć do niechęci, jeszcze większa nieżyczliwość do nieżyczliwości.

Na jak długo więc starcza to zrozumienie, ta chęć zmiany, ten zapał? Oczekujemy, żeby mówili nam dobre, mądre słowa, a potem te słowa nie działają. Czemu te słowa nie działają, nie realizują się? Może tylko się tak zdaje, może przybierają konkretny kształt w życiu kogoś innego, może i u nas jakiś promil, a niechby i promil, zawsze to przecież coś.

Niełatwo jest uznać, że zmiany muszą się zacząć od pierwszego kroku. Jeszcze trudniej pewnie: że krok po kroku. Tyle wątpliwości: kiedy, jak, dlaczego my pierwsi? A tu nie ma czasu na wątpliwości, życie się toczy, okazje są przed nami, a zaraz potem za nami. Zdążyć. Tym razem zdążyć.

Dobre postanowienia, mocne postanowienia, starania staranne, od wieczora do wieczora, licząc, że i inni docenią, przyłączą się, zaczną. Czy to naiwność oczekiwać zmian? Mówić, że trzeba? Słuchać, że trzeba? Wysłuchać i posłuchać – zrobić, bo trzeba? Czy to naiwność, tak wiele się spodziewać, dążyć, chcieć?

Kazania, może te kazania coś znaczą, chwytają na wędkę ukryty sens, wyciągają na światło dzienne. Czuwanie, ich czuwanie nieustanne – a nuż damy się zanęcić, pochwycić, złapać.

Zagubiony w czasie, albo jakoś tak, serial oparty na prościuśkim schemacie: ktoś cofa się w czasie i przyjmując rolę jednego z bohaterów sprzed lat, zmienia bieg wydarzeń. Skutki do przewidzenia: tragedie się nie dzieją, kryzysy rozwiewają, ludzie padają sobie w ramiona zamiast walczyć itepe. Głupiutkie strasznie, ale pociągająca jest, przyznajmy, ta perspektywa: skręć w prawo zamiast w lewo, możesz to zrobić, a unikniesz czegoś tam. Jakieś małe dobro u podstawy zaowocuje większym. Zło może, ale nie musi się stać.

Umieć wybierać dobro znaczy czasem tylko tyle: umieć dostrzec dobro, nawet najmniejsze, które wybrał ktoś obok, ktoś blisko. I postąpić tak samo. Bo dokąd byśmy doszli, gdyby tak: „on mi zrobił tak, to i ja jemu zrobię”, dokąd byśmy doszli, żyjąc w ten sposób?

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama