Rewolucje zmieniają rzeczywistość na krótko. Potem wszystko wraca do normy.
Połowa maja... Piszą znawcy, że wojna na Ukrainie zaczyna przybierać niepokojący obrót. Zbyt długo Zachód zwlekał z pomocą... W kraju.... No cóż. Gdyby od kłamstw rosły nosy, niektórzy mieliby go już taki, jak stąd (gdziekolwiek jest owo „tu”) do Grębocina. Czy może raczej do Berlina... W Kościele... Nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Mam wrażenie, że zaczynamy jednak dojrzewać do myśli, że sukces chrześcijańskiej misji nie zależy od dobrego zorganizowania i zaangażowania różnych środków, ale.. od Boga. To On swoją łaską przemienia ludzkie serca, a przez to cały świat. A nasze zadanie to być Jego wiarygodnymi świadkami.... Takimi, którzy trwają w tym czego uczył Chrystus i nie próbują kokietować świata różnymi od tej nauki odstępstwami....
Byłem wczoraj w górach. Bliziutko, w Beskidzie Śląskim. W najpiękniejszej dla mnie jego części, jaką są okolice Baraniej Góry (źródła Wisły) i ciągnący się stamtąd ku Skrzycznemu (mekka narciarzy) grzbiet. Pogoda przecudna. Rozległe widoki. Na Pilsko, Babią, dalej Policę. Na grzbiet Beskidu Małego, na leżące już po czeskiej stronie Lysą Horę, Kniehynię czy bliżej, Ostry, Kałużny i Połomy. Na bliską już „janosikową” Małą Fatrę z charakterystycznym Rozsutcem, i stojącym obok niej kopulastym Stohem, ale i na znacznie mniej już białe niż jeszcze niedawno Tatry. A nawet majaczące na prawo od nich Niżne Tatry... Ucieszył mnie też jednak widok tego, co bliskie: zabliźniające się po wiatrołomach rany w okolicznym drzewostanie. Szał wzrostu, czasem wręcz gęstwin...
To dziwne uczucie. Pamiętać wysokie drzewa porastające niegdyś te okolice (ze szczytu prawie nic nie było widać) pamiętać spustoszenie, jakich dokonały w kolejnych latach wiatrołomy i postępująca żarłoczność kornika, a teraz patrzyć, jak wszystko to zaczyna porastać odradzającym się lasem. Część tych drzew już całkiem wysoka.... I tylko pozostawione od zachodu (od strony Wisły) wyschnięte lub prawie wyschnięte drzewa, których nie powalił jeszcze wiatr, są świadkiem nie tak dawnej przecież przeszłości...
Jeszcze dziwniej rozmawiać z panią z obsługi schroniska, dla której jego remont sprzed paru lat jest cezurą rozdzielającą dzieje tego miejsca na dwie epoki. Cóż, ja pamiętam jeszcze stare, drewniane schronisko. Nie tylko z czasów gdy tam zwyczajnie już tylko stało. I pamiętam, gdy to nowe, murowane, nie było jeszcze otwarte i noclegu trzeba było szukać w leżącej poniżej leśniczówce (dziś już nie leśniczówce)....
Wszystko się zmienia, prawda. A jednocześnie wszystkie te zmiany nie są czymś, co jakoś diametralnie odmieniłoby te okolice. Choć inne, ciągle są tymi samymi, co przed pół wiekiem.. I wody z tych gór ciągle spływają gdzie spływały: do Soły, do Wisły, choć już niedaleko, na rzut beretem, zlewnia Olzy i Odry, a kawałek dalej Wagu, odprowadzającego wody przez Dunaj do Morza Czarnego. I to pocieszające. Także gdy nasz niepokój budzą zmiany dokonujące się w świecie. Jak to ktoś mówił, jeszcze nigdy nie było tak, żeby jakoś nie było. Zmiany, które widzimy mogą wydawać się rewolucyjne, ale przecież to tylko coś zewnętrznego. Ludzka natura, człowiek i wszystko co wokół niego w swym najgłębszym pokładzie pozostanie takie samo...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.