Po pierwsze zdrowy rozsądek

A po drugie? Zdrowy rozsądek. Nie dajmy tej żaby ugotować.

Reklama

Koniec lutego. Byłby to ostatni jego dzień gdyby nie to, że mamy rok przestępny... Aż mnie to uderzyło. W sobotę nadeszła informacja, że papież przyjął rezygnację szczecińskiego arcybiskupa, a na tymczasowego zarządcę tej diecezji powołał biskupa sąsiedniej. We wtorek mój X (czyli Twitter) zalany został doniesieniami „dyżurnych katolików”, że, jak wyjaśniła nuncjatura, decyzja została podjęta w następstwie dochodzenia w sprawie zarządzania diecezją, szczególnie gdy chodzi o kwestie zaniedbań w sprawach dotyczących seksualnego wykorzystywania małoletnich. No, tak było, taka prawda. W naszym portalu też była ta informacja. Gwoli rzetelności pojawiła się wśród innych. Dziwiłem się tylko owemu „zalaniu”. Każdy „dyżurny katolik” uznał za swój obowiązek umieścić tę informację na swoim koncie...  Nie jakąś inną: właśnie tą. Dziwię się, bo... Jest taki uczynek miłosierdzia: nagich przyodziać. Myślę, że dziś, chodzi w nim między innymi o szacunek dla grzesznika. Wszyscy ostatecznie w jakiejś mierze nimi jesteśmy. Tymczasem... Co się z nami stało, że szczycąc się swoją religijnością tak chętnie eksponujemy potknięcia bliźnich? Nie, nie przekonuje mnie tłumaczenie, że to w imię prawdy, współczucia dla ofiar itd. itp. Zwłaszcza że chodzi tu o radzenie sobie z problemem, nie osobisty grzech. Nagiego trzeba przyodziać, a nie w imię prawdy wystawiać go nagiego na pośmiewisko. Nie na tym polegał występek Chama? Tak przecież, z szacunkiem i delikatnością, każdy z nas chciałby być potraktowany w podobnych sytuacjach. Takiej zasady – co byście chcieli, by ludzie wam czynili wy im czyńcie –  uczył Jezus. Coś się zmieniło?

Dziś jednak o czymś innym... O protestach rolników chciałem. Nie powiem: jako że ostatnio musiałem trochę popodróżować, mnie też trochę utrudnili życie. Ale... Nie, wcale nie jestem przeciwny tym protestom. Dlaczego?

Sam jeszcze parę lat temu uważałem, że wietrzący wokół różne spiski stanowczo przesadzają. Że władzy, a zwłaszcza już tej europejskiej, choć nie zawsze się z jej sposobem myślenia zgadzałem, zależy jednak na wspólnym dobru. Dziś mam już jednak co do tego poważne wątpliwości. Nie wiem o czyje dobro chodzi: czy to do głosu dochodzą egoizmy narodowe czy tylko wielkich tego świata. Może zresztą jedne i drugie. Ale na pewno o dobro nas wszystkich tu nie chodzi. Dlaczego? Zbyt często widzę, jak próbuje się wprowadzaniem rożnych nowatorskich rozwiązań uzależniać jednych od drugich. Czyli w taki zakamuflowany nieco sposób niewolić. I przestaję wierzyć, że to wszystko przypadek.

Stosuję się przy tym metodę na „gotowanie żaby”. Ponoć płaz ten potrafi się przystosować do wyższej temperatury, więc z początku na podgrzewanie nie reaguje. I przyzwyczaja się, gdy stopniowo temperaturę wody zwiększać. Gdy już jest zbyt gorąco, zareagować nie ma sił. Podobną metodę stosuje się wobec nas. Powoli utrudnia się życie, żaba (czyli my), przyzwyczaja się. Wtedy znów się coś zabiera, ogranicza, utrudnia i znów się przyzwyczajamy. I tak w kółko. Aż w końcu dojdzie do tego, że nie będzie się dało wytrzymać. Ale może się okazać, że społeczeństwo już nie będzie umiało powiedzieć „dość”.

Metoda jest stosowana, tylko nie jestem pewien w imię czego. Jakiejś idée fixe, w rodzaju ochrony planety przed globalnym ociepleniem, czy jednak,  jak zwykle, chodzi o dominację bogatych nad biedniejszymi? Bogaci nie muszą? E tam, gadanie. Bogaty źle się czuje, kiedy tacy jak my też mają się dobrze. Bo dziś bogacz może mieć lepsze i więcej, może go być stać na wiele różnych gadżetów, ale biedakowi też żyje się nieźle; ma mniej, gorsze, ale ma w sumie dobre i tyle mu do szczęścia wystarcza. A to wielu bogatych w oczy kole. Bo ci biedniejsi jeszcze nie przychodzą do nich na kolanach, by żebrać.

Paskuda jestem, prawda? Tak posądzać bliźnich. No ale trochę czytam. I natrafiam na przykład na całkiem poważnie rozpatrywany pomysł wycofania z obiegu gotówki i całkowite zastąpienie jej pieniądzem elektronicznym. No bo po co gotówka? Banki rozliczą bez niej. To takie wygodne. A przy okazji mają totalna kontrolę nad obywatelami. Z możliwością, by w każdej chwili – np. na polecenie państwowej władzy – zablokować obywatelowi dostęp do jego pieniędzy. Co za problem? Nikogo przy tym nie obchodzi, że ta metoda rozliczania będzie rodziła nieprawdopodobny chaos w przypadku jakieś większej awarii, ataku terrorystycznego czy wojny. Pokusa posiadania takiej władzy przyćmiewa rozum.

Lansowany jest też na poważnie inny pomysł. „Czasowego pieniądza”. Jak nie wydasz w określonym czasie, to przepadnie. „Te pieniądze, bezużytecznie gdzieś schowane, zasilą gospodarkę” - mówią bogaci. Także poważne persony w Polsce. Czyli – tłumacząc na nasze – pozwolą bogatym, których stać by swoje oszczędności ulokować np. w nieruchomościach, zarobić jeszcze więcej. A biedni? No, powinni się cieszyć z „zasilenia gospodarki”, bo będą mogli ciężką pracą sobie zarobić. Na nic większego, bo ich skromne oszczędności będą przecież z czasem przepadały. Będą mogli żyć z dnia na dzień, jak niebieskie ptaki, najlepiej na kredyt. A emerytom da się jałmużnę... To nie przejdzie? Może nie, a może jednak tak. Przecież już dziś wielu, choć to krok niemal samobójczy, jest więźniami kredytów. No bo kiedy się wzięło na 30 lat trudno się postawić szefowi w dobrej pracy, prawda? Trzeba być posłusznym, trzeba pozwolić się eksploatować, bo czym dług spłacić...

Jakie nieszczęścia mogą na nas spaść przez zbytnie uzależnienie od drugich mieliśmy okazje zobaczyć w pandemii. Na rynku leków pojawiły się niedobory, bo zabrakło jakiegoś składnika, z którego produkcji w Europie zrezygnowano. Po co produkować? Można przecież taniej sprowadzić z Chin. Ale gdy łańcuch dostaw się załamał...

Podobną sytuację oglądaliśmy, gdy idzie o energetykę w związku z wybuchem wojny na Ukrainie: zabrakło surowców i przed zimą stanęło przed Europą widmo wyłączeń prądu i zimna. Czy trzeba było wielkiej wyobraźni, żeby taki scenariusz przewidzieć? Dlaczego zamykano kopalnie, zamykano nawet elektrownie jądrowe, a próbowano budować (nie)bezpieczeństwo energetyczne Europy na sprowadzanym od rywali, czyli Rosji, gazie? Żaden z niby mądrych strategów lobbujących za takimi zmianami nie czuje się dziś winny. No cóż, tak wyszło, ale teraz gaz już też jest be, teraz dobre są wiatraki i panele fotowoltaiczne. Tylko jak nie powieje i nie zaświeci kto będzie miał prąd? A, to nie problem tych, którzy zarabiają na produkcji takich instalacji.

Podobnych przykładów jest więcej. Gdzie w ty wszystkim rolnicy? Ano boją się – i w świetle tego, co dochodzi do nas z Europy nie są to obawy bezpodstawne – że wszystko to zmierza do zniszczenia lokalnej rolniczej produkcji, a zastąpienia jej dziś tańszą, pochodzącą spoza naszego obszaru gospodarczego. Tak będzie dla planety lepiej? Ha, człowiek zjeść musi mniej więcej tyle samo, niezależnie czy wyprodukuje w krajach Unii czy poza nimi. Na klimat, o który tak zawzięcie walczą eurokraci, wpływu to mieć nie będzie. Poza nią zresztą więcej wolno. To znaczy truć więcej wolno. Tylko co się stanie gdy „łańcuch dostaw” się załamie? Ba: co będzie, jeśli w ramach dyscyplinowania nas, ktoś celowo go przerwie, by „wziąć nas głodem”? Nie myśli się o tym?  A może jednak? Sam grywałem w szachy i wiem, że najlepiej ruszyć figurę w taki sposób, by atakując w jednym miejscu odsłoniła także pole ataku innej…

Tak, pewnie niesłusznie podejrzewam bliźnich o niecne cele, głupi jestem, nie znam się, obce mi są tajniki wiedzy ekonomicznej itd itp. Nie zgadzam się z tym, bo skoro od 35 lat nie zbankrutowałem, to trochę rozumu w kwestiach gospodarczych muszę jednak mieć. Ale niech będzie. Tylko dlaczego okazuje się, że to, czego się obawiają różni posądzani o hołdowanie spiskowym teoriom, z czasem pojawia się  oficjalnie w  publicznej dyskusji jako nowa propozycja, a nawet zaczyna być wcielane w życie?  

Myślę, że czas już skończyć z polityczna poprawnością; z oklaskiwaniem bełkotu pseudoekologów, hochsztaplerów  i różnych innych „zbawców ludzkości”.  Zbyt wiele w tym wszystkim niespójności i ledwie skrywanych interesów różnych chciwców. Czas na zasadę: po pierwsze zdrowy rozsądek. Sęk w tym, że być może rację mają ci, którzy mówią, że jak Pan Bóg chce człowieka ukarać, to mu zabiera rozum. A że karać jest za co, to i perspektywa, że nasze społeczeństwa zaczną znów kierować się zdrowym rozsądkiem chyba jednak dość odległa…

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7