Był pionierem alpejskiego wolontariatu. Ksiądz Josef Hurton w ciągu swojej 40-letniej działalności - jak wyliczył - przeprowadził "na drugą stronę" ok. 200 ofiar niebezpiecznego szczytu Ortler w Alpach Retyckich.
Ortler (po włosku Ortles) leży w północnych Włoszech, w regionie Tyrol Południowy, w pobliżu granicy ze Szwajcarią. Jest to najwyższy szczyt Tyrolu Południowego (
W 1968 r. ks. Josef opuścił dolinę Pusteria, gdzie był kapelanem, i przybył do Soldy. „Był wtedy młodym księdzem o korzeniach słowackich, już doświadczonym przez życie: był wcześniej więźniem obozu koncentracyjnego, potem uchodźcą w Rzymie, a następnie studentem teologii. W pewnym momencie musiał zastąpić proboszcza, którego porwała lawina, a którego ciało odnaleziono z pomocą psów dopiero 3,5 miesiąca później. To właśnie ta tragedia zainspirowała go do dokonania wyboru – prawie drugiego powołania” – opisuje jego historię Diego Andreatta w „Avvenire”, największym włoskim dzienniku katolickim.
Powiedział sobie: „Takie jest życie tej ludności, a ty będziesz wiódł życie tego ludu”. I wkrótce zaczął organizować stację Alpejskiego Pogotowia Ratunkowego, którego był czynnym szefem od 1970 do 2000 roku. Utworzył pierwszą narodową szkołę dla psów-ratowników z przyjacielem Fritzem Reinstadlerem, a potem wspierał działalność Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Razem ze swoim proboszczem-ratownikiem wierni w Soldzie wyspecjalizowali się w ekologii górskiej. A ks. Josef zawsze powtarzał, że od swoich wolontariuszy ratowników nauczył się bezinteresowności i szczodrości. Własnymi siłami i pieniędzmi wspomagali stację pogotowia, zaopatrując ją na przykład w niezbędny sprzęt. W 1988 r. ks. Hurton został nagrodzony prestiżową międzynarodową nagrodą za „solidarność alpejską”.
Nosząc przy sobie nieustannie włączony „telefon alarmowy”, chętnie zatrzymywał się z tłumnie odwiedzającymi te tereny turystami, by porozmawiać o pięknie stworzenia oraz o szacunku dla gór.
Jego wrażliwość przejawiała się głównie w spotkaniach z rodzinami ofiar śmiertelnych wypadków w górach. „Im mniej słów, tym lepiej” – mawiał. „Kiedy zdarzają się ciężkie tragedie, musimy być przede wszystkim obecni. By krewni ofiar widzieli, że uczestniczymy w ich bólu, że mamy nadzieję, że i Pan jest w tym obecny, i że zmarłego czeka wielka przyszłość przy Bogu. Z takich momentów bliscy pamiętają naszą uwagę i naszą umiejętność słuchania”.
Ksiądz Hurton nagradzany był także za swoje książki i filmy dokumentalne na temat gór. Jego marzeniem było, by seminarzyści byli formowani także w zakresie „duchowości gór”. Na sercu leżało mu duszpasterstwo młodzieży – by wycieczki górskie były doświadczeniem duchowym. „Rano słuchanie fragmentu Pisma, a potem długie momenty ciszy i medytacji. Tak próbowaliśmy robić w Soldzie przez ostatnich 60 lat” – mówił ks. Josef.
Jego pogrzeb odbędzie się w najbliższą sobotę w Soldzie, a Mszy żałobnej przewodniczyć będzie bp Muser.
Piotr Sikora o odzyskaniu tożsamości, którą Kościół przez wieki stracił.