Dobrze wiedzą, co znaczy „dostać za Chrystusa w twarz”, lecz odważnie o Nim mówią i Miłością zwyciężają. Za kilka dni wyśpiewają Światu Zmartwychwstanie.
Grałem w różnych zespołach: orkiestrach, kapelach jazzowych, rozrywkowych, folklorystycznych. Dobre występy cieszyły, ale brakowało w nich głębi. Dopiero w WMZ znalazłem muzykę, która płynie z serca pełnego wiary. I radość, która uskrzydla. Swoją grą na trąbce modlę się i mówię do Boga, a każdy pomylony dźwięk Jemu oddaję, bo przecież nie jestem doskonały – mówi Zbyszek Szwajdych, jeden z trzech założycieli zespołu W Miłości Zwycięstwo. Drugim jest grający na gitarze basowej Piotr Relich. Trzecim i najważniejszym – Bóg. – Bez Niego nic by się nie udało. My staramy się tylko spełniać Jego wolę – mówią skromnie założyciele.
Ścieżka do Boga
Wszystko zaczęło się kilka lat temu, od około 20-osobowej oazowej scholi i kilkunastu instrumentalistów działających przy parafii Matki Bożej Zwycięskiej w Krakowie-Borku Fałęckim. – Angażowaliśmy się w życie parafii, jeździliśmy na oazowe rekolekcje. W końcu pomyśleliśmy, że skoro jest tutaj tak dużo uzdolnionych muzycznie osób, to schola mogłaby iść o krok dalej i stać się zespołem. Przemodliliśmy ten pomysł i nie było już odwrotu – opowiadają Piotrek i Zbyszek. Pierwszy, kameralny koncert (przyszło na niego tylko kilka osób) Wspólnota Miłości Zwycięskiej (bo tak się wtedy nazywali) zagrała 1 lutego 2009 r. na os. Teatralnym w Nowej Hucie. Do dziś zespół W Miłości Zwycięstwo zagrał 17 koncertów (w tym trzy charytatywne), a podczas ich występów sale pękają w szwach. – Czasem podchodzą do nas wzruszeni ludzie i ze łzami w oczach dziękują za to, że pokazaliśmy im Boga. Pewna pani powiedziała mi kiedyś, że mamy w sobie Bożą moc. To niesamowicie umacnia i daje nadzieję, że to śpiewanie ma sens, bo pomaga komuś, kto szuka Boga, znaleźć właściwą ścieżkę, prowadzącą wprost do nieba – opowiada Asia Bargieł.
– Nie wychodzimy na scenę tylko po to, by pokazać, że mamy talent. Gdy po raz pierwszy byłam na koncercie WZM, poczułam, że stojąc pod sceną, modlę się. Teraz, gdy śpiewam w zespole, budząc się rano wiem, że dziś gramy koncert, cieszę się, bo będę bliżej Boga. Czy może być coś piękniejszego? – dodaje Basia Masiulaniec.
Słabe jest piękne
Zespół wokalny tworzy obecnie 21 osób, instrumentalny – 6, kolejnych 5 w WMZ występuje gościnnie. Nad wszystkim czuwa dyrygent – dr Małgorzata Chyła z krakowskiej Akademii Muzycznej, a o rozwój ducha dba ks. Bartłomiej Bartosik, wikariusz pracujący w parafii MB Zwycięskiej. Młodzi muzycy pochodzą z Krakowa, Skawiny oraz Wrząsowic. Są przyjaciółmi na dobre i na złe.
– Wierzymy, że Bóg jest Miłością i w Nim nasze zwycięstwo. Tę prawdę staramy się przekazać publiczności, bo nie ma lepszego lekarstwa na wszystkie problemy i smutki. Gdy coś idzie w życiu źle, to mówimy sobie: nie poddawaj się, tylko miłością zwyciężaj i dziękuj za to, co masz. Za trudne? Ale my każdego dnia uczymy się jeszcze bardziej kochać Boga, drugiego człowieka i siebie – mówią zgodnie.
– Nim trafiłem do zespołu, grałem mocniejszą muzykę. Większość osób w WMZ przeszła przez oazę, która ukształtowała ich poglądy. Ja nigdy nie byłem superreligijny. Wiele osób z mojego towarzystwa było nawet ateistami. W zespole uczę się szukać Boga, stawiam sobie trudne pytania. Lekko nie jest. Początkowo trudno było mi wrzucić na portal społecznościowy plakat reklamujący nasz koncert, bo szybko pojawiały się nieprzyjemne komentarze. Czasem jeszcze niektórzy dziwią się, jak mogę być w WMZ, skoro popełniam różne grzechy. Odpowiadam, że słabe jest piękne, a moc w słabości się doskonali – opowiada Adrian Łukasik.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).