Niebiański Power

Monika Łącka; GN 16/2011 Kraków

publikacja 27.04.2011 11:23

Dobrze wiedzą, co znaczy „dostać za Chrystusa w twarz”, lecz odważnie o Nim mówią i Miłością zwyciężają. Za kilka dni wyśpiewają Światu Zmartwychwstanie.

Niebiański Power Archiwum WMZ W zespole dojrzewamy jako chrześcijanie i uczymy się Miłości pisanej przez wielkie M.

Grałem w różnych zespołach: orkiestrach, kapelach jazzowych, rozrywkowych, folklorystycznych. Dobre występy cieszyły, ale brakowało w nich głębi. Dopiero w WMZ znalazłem muzykę, która płynie z serca pełnego wiary. I radość, która uskrzydla. Swoją grą na trąbce modlę się i mówię do Boga, a każdy pomylony dźwięk Jemu oddaję, bo przecież nie jestem doskonały – mówi Zbyszek Szwajdych, jeden z trzech założycieli zespołu W Miłości Zwycięstwo. Drugim jest grający na gitarze basowej Piotr Relich. Trzecim i najważniejszym – Bóg. – Bez Niego nic by się nie udało. My staramy się tylko spełniać Jego wolę – mówią skromnie założyciele.

Ścieżka do Boga

Wszystko zaczęło się kilka lat temu, od około 20-osobowej oazowej scholi i kilkunastu instrumentalistów działających przy parafii Matki Bożej Zwycięskiej w Krakowie-Borku Fałęckim. – Angażowaliśmy się w życie parafii, jeździliśmy na oazowe rekolekcje. W końcu pomyśleliśmy, że skoro jest tutaj tak dużo uzdolnionych muzycznie osób, to schola mogłaby iść o krok dalej i stać się zespołem. Przemodliliśmy ten pomysł i nie było już odwrotu – opowiadają Piotrek i Zbyszek. Pierwszy, kameralny koncert (przyszło na niego tylko kilka osób) Wspólnota Miłości Zwycięskiej (bo tak się wtedy nazywali) zagrała 1 lutego 2009 r. na os. Teatralnym w Nowej Hucie. Do dziś zespół W Miłości Zwycięstwo zagrał 17 koncertów (w tym trzy charytatywne), a podczas ich występów sale pękają w szwach. – Czasem podchodzą do nas wzruszeni ludzie i ze łzami w oczach dziękują za to, że pokazaliśmy im Boga. Pewna pani powiedziała mi kiedyś, że mamy w sobie Bożą moc. To niesamowicie umacnia i daje nadzieję, że to śpiewanie ma sens, bo pomaga komuś, kto szuka Boga, znaleźć właściwą ścieżkę, prowadzącą wprost do nieba – opowiada Asia Bargieł.

– Nie wychodzimy na scenę tylko po to, by pokazać, że mamy talent. Gdy po raz pierwszy byłam na koncercie WZM, poczułam, że stojąc pod sceną, modlę się. Teraz, gdy śpiewam w zespole, budząc się rano wiem, że dziś gramy koncert, cieszę się, bo będę bliżej Boga. Czy może być coś piękniejszego? – dodaje Basia Masiulaniec.

Słabe jest piękne

Zespół wokalny tworzy obecnie 21 osób, instrumentalny – 6, kolejnych 5 w WMZ występuje gościnnie. Nad wszystkim czuwa dyrygent – dr Małgorzata Chyła z krakowskiej Akademii Muzycznej, a o rozwój ducha dba ks. Bartłomiej Bartosik, wikariusz pracujący w parafii MB Zwycięskiej. Młodzi muzycy pochodzą z Krakowa, Skawiny oraz Wrząsowic. Są przyjaciółmi na dobre i na złe.

– Wierzymy, że Bóg jest Miłością i w Nim nasze zwycięstwo. Tę prawdę staramy się przekazać publiczności, bo nie ma lepszego lekarstwa na wszystkie problemy i smutki. Gdy coś idzie w życiu źle, to mówimy sobie: nie poddawaj się, tylko miłością zwyciężaj i dziękuj za to, co masz. Za trudne? Ale my każdego dnia uczymy się jeszcze bardziej kochać Boga, drugiego człowieka i siebie – mówią zgodnie.

– Nim trafiłem do zespołu, grałem mocniejszą muzykę. Większość osób w WMZ przeszła przez oazę, która ukształtowała ich poglądy. Ja nigdy nie byłem superreligijny. Wiele osób z mojego towarzystwa było nawet ateistami. W zespole uczę się szukać Boga, stawiam sobie trudne pytania. Lekko nie jest. Początkowo trudno było mi wrzucić na portal społecznościowy plakat reklamujący nasz koncert, bo szybko pojawiały się nieprzyjemne komentarze. Czasem jeszcze niektórzy dziwią się, jak mogę być w WMZ, skoro popełniam różne grzechy. Odpowiadam, że słabe jest piękne, a moc w słabości się doskonali – opowiada Adrian Łukasik.

– Wiele osób myśli, że skoro gramy w takim zespole, od razu jesteśmy święci i idealni. Bzdura! Jesteśmy zwykłymi ludźmi: uczymy się, studiujemy, pracujemy i bawimy się. Mamy też swoje radości i zmartwienia, pokusy i upadki. Ale jeśli upadamy, to jest Ktoś, kto daje siłę, by się podnieść i mocno nad sobą pracować. Granie w WMZ to moje wyznanie wiary. Jestem grzeszny, ale mogę z tym grzechem walczyć, bo Jezus i za mnie umarł na krzyżu. Zmartwychwstał, by dać mi życie wieczne – mówi Piotrek Relich. – Mocne i nienowoczesne słowa? Ale prawdziwe. I nie boję się przyznawać do Jezusa. Przez osiem lat miałem kumpli, z którymi grałem w piłkę nożną. Na boisku dobrze się rozumieliśmy, ale gdy mówiłem, że byłem na rekolekcjach, a Bóg jest dla mnie najważniejszym autorytetem, i nie pozwalałem mówić o Nim źle, to w ich oczach widziałem nienawiść. Dobrze znam to uczucie, gdy za wiarę w Chrystusa dostaje się w twarz – dodaje z naciskiem.

W hołdzie JP2

– Znamy dużo młodych osób, które nie chcą albo boją się przyjść do Kościoła, bo uważają, że to nie dla nich. Udowadniamy więc, że wiara wcale nie jest nudna, a my nie jesteśmy dziwnymi nieudacznikami, którzy w Kościele szukają swojego miejsca. Służymy Bogu, bo to recepta na szczęście. Czasem trzeba tylko znaleźć ciekawy sposób, by pomóc innym to zrozumieć – przekonuje Piotrek Relich.

Od słowa do czynu droga niedaleka…

– Pewnego dnia otworzyłem Pismo Święte i trafiłem na fragment mówiący o tym, by chwalić Boga grą na rogu i tańcem. Trudno nie skorzystać z takiej podpowiedzi – śmieje się Zbyszek Szwajdych. Wielkanocny „Koncert Nieba – Alleluja!”, który we wtorek 26 kwietnia (godz. 19, wstęp wolny) zatrzęsie murami sali teatralnej przy parafii Miłosierdzia Bożego w Skawinie, będzie więc niezwykły. Z zespołem W Miłości Zwycięstwo gościnnie wystąpi Mirek Kolczyk, raper z TGD, a breakdance zatańczy BBoy Smarty – Darek Biniaś.

– Miejsce i czas koncertu nie są przypadkowe: nie tylko ogłosimy światu radosną nowinę, że Miłość zwyciężyła, a zbawienie przyszło przez krzyż Chrystusa, ale w kościele Miłosierdzia Bożego, na kilka dni przed Niedzielą Miłosierdzia i beatyfikacją Jana Pawła II, postaramy się też pomóc w dobrym przygotowaniu do tego wydarzenia. Koncert będzie naszym hołdem dla Największego Polaka. Wierzymy, że Bóg nam błogosławi, więc power prosto z nieba gwarantowany – mówią muzycy z WMZ, których cichym marzeniem jest nagranie płyty z kilkoma utworami (własnymi, inspiracje czerpią z Pisma Świętego). Może ktoś zechce ich wesprzeć? – „W hołdzie Janowi Pawłowi II – robotnikowi z Solvayu” zagramy też 19 czerwca, na zakończenie roku szkolnego, akademickiego, oazowego. Na ten koncert już dziś zapraszamy wszystkich oazowiczów – mówi Marcin Piwowarczyk, śpiewający manager WMZ.