Zaledwie kilka wspomnień i wpis w wykazie wywiezionych do obozu – tyle zachowało się po o. Maksymilianie Kolbe, który przez trzy miesiące był więziony na Pawiaku. Stąd wyruszył do Oświęcimia na śmierć.
Przed spodziewanymi egzekucjami oraz dla chorych zaufana polska strażniczka Ludwika Uzar-Krysiakowa przemycała na Pawiak Hostie. Za pozwoleniem biskupa przynosiła je z kościoła Świętego Krzyża w medalionie albo w puderniczce, specjalnie zakupionej na ten cel przez pisarkę Zofię Kossak.
Przez Pawiak przewinęło się wielu duchownych różnych wyznań. Siedzieli w nim m.in. ks. Edward Detkens - rektor kościoła akademickiego św. Anny, ks. Tadeusz Joachimowski - profesor seminarium duchownego, ks. Julian Chruściski - proboszcz warszawskiej parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus, ks. Roman Archutowski - rektor seminarium duchownego, ks. Zygmunt Sajna - proboszcz w Górze Kalwarii. Niektórzy z nich to dziś błogosławieni męczennicy.
Chodzący spokój
„Obecność o. Kolbego i jego spokój, którym się wyróżniał, jak również opowiadania i prowadzone z nim rozmowy wywarły doskonały wpływ na uspokojenie moich nerwów” – wspominał po wojnie Edward Gniadek, były więzień Pawiaka, Oświęcimia i Dachau. Pamięta, kiedy do ich celi wszedł gestapowiec i na widok habitu o. Kolbego wpadł w gniew. Złapał franciszkanina za krzyżyk, krzycząc, czy w „to wierzy”. Ojciec Kolbe spokojnie odpowiadał, że wierzy i za każdym razem otrzymywał cios w twarz.
„Nie zauważyłem u niego najmniejszego zdenerwowania - opisuje Gniadek. - Po wyjściu gestapowca z celi o. Kolbe chodził po izbie i modlił się. Na jego twarzy było widać czerwone plamy od uderzeń. Zajściem tym byłem bardzo zdenerwowany i powiedziałem coś, czego już dzisiaj nie pamiętam. Ojciec Kolbe zwrócił się wtedy do mnie ze słowami: „Proszę się nie denerwować, pan ma wiele własnych kłopotów. A to, co się stało... to nic takiego, bo to wszystko dla Mateczki...”.
Joanna Jureczko-Wilk/ GN
Nieliczne pamiątki kaźni można zobaczyć w piwnicach dawnego VII i VIII oddziału więzienia, także w części odtworzonych cel.
Ojca Kolbego pamięta też Jerzy Kowalewski, który trafił na Pawiak za działalność konspiracyjną. Kiedy na przesłuchaniu na Szucha wybito mu zęby, połamano stawy, towarzysz z więziennego szpitala dawał mu pić, pomagał, pocieszał głosem spokojnym, przekonującym, pełnym nadziei. Tylko ten głos przyszłego świętego zapamiętał.
Na śmierć
Na około 100 tys. więźniów, którzy trafili na Pawiak podczas okupacji, 37 tys. zginęło. Pozostałych wywieziono do obozów koncentracyjnych i obozów pracy: Auschwitz-Birkenau, Ravensbrück, Gross-Rosen, Majdanka. O. Kolbe 28 maja 1941 wraz z 303 więźniami, trafił do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Tam dobrowolnie oddał życie za współwięźnia Franciszka Gajowniczka. Zginął 14 sierpnia 1941 r. w bunkrze głodowym.
17 października 1971 r. został uznany za błogosławionego wyznawcę. 11 lat później Jan Paweł II ogłosił go świętym męczennikiem. Polskie władze w 1972 r. przyznały mu pośmiertnie Krzyż Złoty Orderu Virtuti Militari.
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.