Zaledwie kilka wspomnień i wpis w wykazie wywiezionych do obozu – tyle zachowało się po o. Maksymilianie Kolbe, który przez trzy miesiące był więziony na Pawiaku. Stąd wyruszył do Oświęcimia na śmierć.
Naturalnej wielkości zdjęcie o. Kolbego to jedyna pamiątka po nim, jaką można zobaczyć w warszawskim Muzeum Więzienia „Pawiak”. Zachowała się jeszcze lista wywiezionych do Oświęcimia, sporządzona w konspiracji i przemycona za mury Pawiaka, a na niej nazwisko franciszkanina o. Maksimiliana Romualda Kolbego. Żadnych dokumentów, depozytów, wpisów, bo Niemcy wysadzili więzienie w 1944 r. wraz z całą dokumentacją. Do teraz udało się ustalić tożsamość jedynie połowy ze 100 tysięcy osadzonych.
Sześć listów z więzienia
Franciszkański klasztor w Niepokalanowie - liczący ponad 600 zakonników i będący prężnym ośrodkiem wydawniczym - był na celowników Niemców od początku wojny. Już 19 września 1939 r. zabrali o. Maksymiliana i 34 braci do obozu w Łambinowicach, potem do Gębic, a stamtąd do Ostrzeszowa. W grudniu franciszkanie wrócili do Niepokalanowa, ale nie na długo. Przed południem 17 lutego 1941 r. gestapo znów aresztowało o. Maksymiliana Kolbego wraz z braćmi: o. Justynem Nazim i o. Urbanem Cieślakiem.
- Wszyscy ci franciszkanie byli zaangażowani w wydawnictwo. Jest hipoteza, że przyczyną aresztowania mógł być artykuł wstępny o. Maksymiliana pt. „Prawda”, zamieszczony na przełomie 1940 i 1941 r. w „Rycerzu Niepokalanej” - jedynym numerze, jaki ukazał się w czasie wojny – mówi o. Roman Soczewka OFMConv.
Nie istnieje już oddział piąty i cela numer 103, do której trafił o. Maksymilian. Wiadomo, że w czasie trzymiesięcznego pobytu z powodu choroby płuc trafił do więziennego szpitala, potem krótko pracował w bibliotece. „Dużo i dobrze się módlcie. I nie martwcie się, bo bez wiedzy Niepokalanej i dobrego Boga nic stać się nie może” – pisał do swoich braci w krótkich listach z Pawiaka. Oni zaś napisali do niemieckich władz, że gotowi są sami pójść do więzienia w zamian za uwolnienie ich przełożonego i innych uwięzionych franciszkanów. Propozycja pozostała jednak bez odpowiedzi.
Hostie w puderniczce
Pawiak był jednym z większych i okrutniejszych niemieckich więzień w okupowanej Polsce. Bicie, egzekucje, przesłuchania na Szucha… W trzyosobowych celach Niemcy upychali po kilkunastu więźniów. Nie było mowy o spaniu, myciu się, dokuczało robactwo i głód. Obowiązywał zakaz czytania, modlitw, odprawiania nabożeństw… Dawne kaplice zamieniono w cele śmierci, w których wykonywano egzekucje.
- Na wystawie Pawiaka możemy oglądać medaliki, które gestapowcy zrywali więźniom i na ich oczach bezcześcili. Obok zaś leżą małe różańce, po kryjomu wykonane z więziennego chleba. Zachowały się religijne wiersze, modlitewniki, obrazki, cząsteczki opłatków, przemycanych na Boże Narodzenie – pokazuje pamiątki Joanna Gierczyńska, kurator wystawy na Pawiaku.
Właśnie w tych nieludzkich warunkach działała wyjątkowo dobrze zorganizowana siatka konspiracji, która do obozu przemycała żywność i lekarstwa, a na zewnątrz wynosiła grypsy. Leon Wanat, pisarz więziennej kancelarii, w swoich wspomnieniach z Pawiaka opisuje, jak księża wykorzystywali każdą okazję, żeby spowiadać chętnych: w czasie regulaminowych spacerów, podczas kąpieli w łaźni, na korytarzach, a nawet w ubikacji. Pamięta też o. Kolbego spowiadającego w ciemnym kącie biblioteki, w której przez krótki czas pracował, i ks. Anatola Sałagę - rozgrzeszającego, kiedy pomagał przy goleniu więźniów.
Choć ukraińska młodzież częściej uczestniczy w pogrzebach niż weselach swoich rówieśników...
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).