Gdy zrywa się wichura dostajemy ostrzeżenie i zamykamy się w domu. Gdy w Kościele zrywa się wiatr Ducha Świętego otwieramy drzwi i okna.
Wiejący za oknem porywisty wiatr może przyprawiać o senność i zawrót głowy. Paradoksalnie może także przypominać uderzenie gwałtownego wichru nad Wieczernikiem, gdy Duch Święty wyprowadził apostołów z zamknięcia i otworzył ich na to, co nowe i nieznane, wskazując drogi głoszenia Ewangelii.
Z reguły, przy okazji klimatycznych animozji, otrzymujemy komunikaty z ostrzeżeniami. Uprzątnij, zamknij, przygotuj się na brak prądu, nie wychodź z domu. Mamy siedzieć i czekać aż wszystko wróci do normy. Z wichrem Ducha Świętego jest na odwrót. Już jego pierwszy powiew każe opuścić bezpieczne schronienie, otworzyć drzwi i wyjść na zewnątrz.
Wiatr zmian nie jest w Kościele nowością. Za każdym razem gdy w jego życie wkradała się rutyna, przyzwyczajenie, miasto na górze zapadało się w otchłań przeciętności, przygasały lampy, Duch Święty pobudzał serca szaleńców Bożych i proroków, otwierał zamknięte drzwi i okna, odradzał i odnawiał Oblubienicę Chrystusa. Powoływał ich zarówno z szeregów hierarchii jak i z grona świeckich. Za świętym Franciszkiem na przykład nie stał autorytet urzędu, kościelnej godności. W pewnym sensie był człowiekiem znikąd. Stał za nim jedynie Ten, który kazał mu iść i odnowić Jego Kościół. Podziwiać trzeba Honoriusza III nie tylko za odwagę. Mówiąc dzisiejszym językiem papież rozeznał co Duch mówi do Kościoła i swoją decyzją otworzył go na zupełnie nową rzeczywistość, jaką była przyniesiona do zaakceptowania Reguła. Dziś patrzymy na nią jak na coś zwykłego, normalnego. Ale wtedy, u schyłku średniowiecza, można było mówić o prawdziwej rewolucji w Kościele. Nie pierwszej i nie ostatniej.
Analizując fenomen, jakim był ruch franciszkański, musimy zauważyć na czym polegała jego nowość. Bynajmniej nie na odejściu od Ewangelii. Było nią znalezienie nowej formy, nowego sposobu jej przeżywania. Nowego sposobu bycia Kościołem. Czyż przed podobnym wyzwaniem nie stajemy dziś?
W najbliższą niedzielę Franciszek obrzędem liturgicznym ustanowi nowych lektorów, akolitów i katechetów. Po raz pierwszy nie będzie chodziło o etap na drodze do kapłaństwa, ale o stałą posługę na rzecz lokalnej wspólnoty. W komunikacie Papieskiej Rady ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji czytamy między innymi: „Mężczyźni i kobiety, ożywiani wielką wiarą i autentyczni świadkowie świętości, w wielu przypadkach byli także założycielami Kościołów, posuwając się nawet do oddania życia. Także dziś wielu oddanych katechistów stoi w wielu regionach na czele swoich wspólnot i pełni niezastąpiona misję w przekazywaniu i pogłębianiu wiary”. Być może taka będzie przyszłość naszych parafii. Prezbiter jako centrum jednoczące wokół celebracji sakramentów i świeccy: lektorzy, akolici i katechiści, odpowiedzialni za formację, animację życia wspólnoty. Jak na terenach misyjnych. Jedyne, czego na obecnym etapie potrzebujemy, to odwagi Pawła, przekładającego Ewangelię na język Greków i Rzymian. Odwagi papieża Honoriusza, zapalającego zielone światło dla nowej rzeczywistości w Kościele. Odwagi, z jaką święty Jan XXII otwierał okna na powiew Ducha Świętego. Odwagi twórców nowych ruchów i wspólnot, usiłujących odpowiedzieć na pytanie jak żyć Ewangelią dziś.
Świadków, proroków, charyzmatyków i szaleńców Bożych w Kościele nie brakuje. Potrzeba odwagi by za nimi pójść, patrząc w przyszłość bez lęku, z nadzieją właściwą Ewangelii.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |