Amerykańscy jezuici postanowili utworzyć specjalny fundusz w wysokości 100 mln dolarów w celu wypłaty odszkodowań potomkom niewolników oraz „promocji pojednania między rasami w całych Stanach Zjednoczonych”. Poinformował o tym angielski dziennik „The Guardian” m.in. na podstawie wywiadu z o. Timothym P. Kesickim, stojącym na czele Jezuickiej Konferencji USA i Kanady, zrzeszającej 5 prowincji Towarzystwa Jezusowego na tym obszarze.
Według rozmówcy gazety inicjatywa ta „będzie dla jezuitów okazją do poważnego rozpoczęcia procesu (odkrywania) prawdy i pojednania”. Problem dotyczy w dużej mierze jezuickiego uniwersytetu Georgetown w Waszyngtonie, który w latach trzydziestych XIX w. przeżywał kłopoty finansowe i aby m zaradzić, postanowił sprzedać posiadanych przez siebie 272 niewolników wraz z ich rodzinami do pracy na plantacjach na Południu kraju, gdzie panowały znacznie gorsze warunki.
Sprzedaży tej towarzyszyły opory moralne. Według ks. Thomasa R. Murphy’ego, historyka z uniwersytetu w Seattle, zakonnicy wierzyli, że „ich niewolnicy mają dusze”, dlatego np. błogosławili ich małżeństwa i zachęcali do uczestniczenia we Mszy św., ale samego handlu niewolnikami nie uważali wówczas za coś niemoralnego. Niewolników karano nieraz chłostą, rozdzielano też niekiedy ich rodziny. Ogólnie traktowano ich jako część „majątku” (assets). Dlatego też, wbrew protestom niektórych ojców, że sprzedanie ich na Południe jest „brutalne i zarazem jakby sprzedaniem także ich dusz”, zdecydowano się na taki krok.
Potomkowie tamtych sprzedanych niewolników utworzyli w 2016 organizację „GU272 Descendants Association”. W maju następnego roku szef stowarzyszenia Joseph M. Stewart, zresztą głęboko wierzący katolik, wysłał list do generała zakonu w Rzymie o. Arturo Sosy, proponując rozmowy w sprawie reparacji. W miesiąc później otrzymał odpowiedź, w której przełożony generalny określił posiadanie niewolników przez Zakon jako „grzech przeciw Bogu i zdradę ludzkiej godności, której dopuścili się nasi poprzednicy”. Niezwłocznie też zgodził się na dialog w tej sprawie. W sierpniu tegoż roku o. Kesicki udał się do Michigan, gdzie mieszka Stewart ze swoją żoną Klarą. Poświęcił tam ich dom i porozmawiał z nimi, co ostatecznie doprowadziło do utworzenia przez zakon wspomnianego funduszu.
Nie jest to pierwsza inicjatywa jezuitów związana z tym problemem. Już w latach sześćdziesiątych XX wieku prowincja jezuicka w stanie Maryland stanowiła “Carroll Found for Black Students” (Fundacja Wspierania Czarnych Studentów na uniwerytecie Johna Carrolla), przeznaczając na ten cel 15-25 mln dolarów.
Także inne zgromadzenia zakonne próbują się zmierzyć z podobnymi problemami. Siostry Sacré-Coeur w 2018 utworzyły fundusz w formie stypendiów studenckich dla potomków 150 posiadanych przez nie niewolników w Grande Coteau w Luizjanie. Własne fundacje założyły seminaria duchowne, które także korzystały z pracy niewolników: dla stanu Virginii – z kapitałem 1,7 mln i w Princeton – 27 mln dolarów. Podobnie postąpiły już niektóre diecezje anglikańskie.
Z finansowego punktu widzenia fundusz jezuicki „oznacza największy wysiłek Kościoła katolickiego na rzecz wynagrodzenia dzisiejszym Afroamerykanom (za krzywdy wyrządzone) ich przodkom, których zniewalano, kupowano i sprzedawano” – napisał „The Guardian”.
Zdaniem bp. Sheltona J. Fabre – przewodniczącego utworzonej „ad hoc” komisji Episkopatu ds. rasizmu, projekt jezuitów to „największe przedsięwzięcie tego rodzaju i na pewno przyczyni się do uleczenia ran, zadanych przez system niewolnictwa”.
Z kolei Craig Steven Wilder, historyk z Massachussetts Institute of Technology, uważa, że utworzenie tego funduszu ”oznacza (zarazem) dużą presję na inne instytucje w Stanach Zjednoczonych, uniwersytety i kościoły, które mają podobne (do Georgetown) historie”.
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.