Informacja o zabiciu 750 osób przed kościołem w Aksum w etiopskim regionie Tigraj wciąż pozostaje niezweryfikowana, ale jest bardzo wiarygodna – uważa prof. Laurie Nathan.
Uczony zaznacza, że atak tylko zaostrzył podziały, a w rozwiązaniu konfliktu w Tigraj bardzo pomocna może okazać się mediacja ze strony Watykanu. „Kościół odnosił w tych sprawach w Afryce znaczne sukcesy, np. w doprowadzeniu do zakończenia wieloletniego konfliktu w Mozambiku” - przypomniał specjalista od mediacji z katolickiego uniwersytetu Notre Dame w USA.
Coraz bardziej niepokojące doniesienia docierają z ogarniętego rebelią etiopskiego regionu Tigraj. Uchodźcy opowiadają o masakrach ludności cywilnej dokonywanych przez wszystkie strony zaostrzającego się konfliktu, czyli połączone siły etiopskie i erytrejskie walczące przeciwko Ludowemu Frontowi Wyzwolenia Tigraj. Do jednej z najbardziej wstrząsających należy informacja o rzezi nawet 750 osób w kościele Matki Bożej z Syjonu w Aksum. Relację o masakrze osób niebiorących udziału w walkach przekazała 9 stycznia Europe External Programme with Africa, belgijska organizacja zajmująca się budowaniem pokoju i ochroną uchodźców. Według doniesień atak miał miejsce 15 grudnia.
Kościół Matki Bożej z Syjonu jest dla Tigrajczyków miejscem szczególnie świętym. Zgodnie z lokalną tradycją uważa się, że w Kaplicy Tablic znajduje się biblijna Arka Przymierza. Z relacji świadków wynika, że członkowie społeczności udali się na teren kompleksu zaniepokojeni tym, że zbliżająca się uzbrojona grupa mężczyzn zamierza splądrować kaplicę i zabrać Arkę. W wyniku konfrontacji zostali oni ostrzelani. Ci, którym udało się przeżyć, poinformowali, że zabójcami byli żołnierze armii etiopskiej i amharskiej milicji. „Jesteśmy prawie pewni, że do masakry doszło, ale dopóki ONZ nie przeprowadzi śledztwa, musimy opierać się jedynie na szczątkowych doniesieniach” - wyjaśnia prof. Laurie Nathan.
Jego zdaniem masakra w Aksum nie jest wynikiem walk międzyreligijnych, ale etnicznego i politycznego kryzysu, który ogarnął Tigraj. „Największym podejrzanym jest etiopski rząd. Zaatakowano miejsce kluczowe dla tożsamości Tigrajczyków, ponieważ władzom zależy na zniszczeniu tej kultury, aby powstrzymać dążenia separatystyczne. Zaatakowanie tak znaczącego celu jest sygnałem, że nic ich nie powstrzyma” - uważa uczony.
Przyznaje, że choć zakończenie konfliktu jest jeszcze odległe, to można już powiedzieć, że Addis Abeba stłumiła rewoltę i zdziesiątkowała siły tigrajskie. „Nie oznacza to, że nastanie pokój, ponieważ mieszkańcy Tigraj popierają separatystyczne postulaty lokalnej partii. Jedyne, co udało się osiągnąć władzom przez takie działania jak atak na kościół Matki Bożej z Syjonu, to utrwalenie nienawiści mieszkańców Tigraj do etiopskiego rządu” - uważa Laurie Nathan. Dodaje, że jeśli nawet walki zostaną przerwane, to sytuacja pokazała, jak głęboki jest kryzys państwa etiopskiego i jak odległe jest osiągnięcie równowagi pomiędzy władzą centralną a walczącymi o autonomię przywódcami regionalnymi.
Region Tigraj w Etiopii wciąż pozostaje odcięty od świata. Zablokowane są telefony i Internet, a dziennikarze i pracownicy organizacji pomocowych nie mają tam wstępu. Niewiele wiadomo o tym, co działo się w tej części Rogu Afryki w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Od uciekinierów z Tigraj urzędnicy ONZ otrzymali wiele doniesień o napaściach na tle seksualnym i egzekucjach nieuzbrojonych mężczyzn i chłopców. Znaleziono także ok. 300 dzieci błąkających się bez opieki, których rodzice najprawdopodobniej zginęli. Prawie 60 tys. ludzi uciekło do sąsiedniego Sudanu. „Uchodźcom najbardziej potrzebna jest żywność, schronienie i czysta woda” - informują pracownicy organizacji pomocowych.
Tigraj, region w dużej mierze rolniczy, był punktem zapalnym głodu, zanim w listopadzie wybuchły walki między wojskami rządowymi a tigrajską milicją. Według FAO region ten został dotknięty najgorszą od ponad dwóch dekad epidemią szarańczy. Urzędnicy obawiają się, że mieszkańcy Tigraj są obecnie zagrożeni brakiem bezpieczeństwa żywnościowego, a setkom tysięcy może grozić śmierć głodowa.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.